Chodziłem powoli po jakiejś łące podziwiając świat. Oddychałem głęboko, po oświadczynach. Wtem przybiegła Shadow.
- Qwerty! Myślałam że cię już nie znajdę. - wydyszała z uśmiechem na pysku. Westchnąłem.- Coś się stało? - wtedy uśmiech zbladł.
- Nie, nic. To... Idziemy do tego Teneba? - rzuciłem chłodno.
- O, widzę że pan Qwerty jest dziś nie w humorku. - zaśmiała się. Ta... Coś mnie zżerało od środka. Jakaś złość, nienawiść.
- Odsuń się. - warknąłem na nią. Nie chciałem tego robić Jakby coś nade mną zawładnęło.
- Qwer! - krzyknęła, gdy odepchnąłem ją łapą. Moje ostatnie słowa, zanim opanowała mnie czarna magia to:
- Shadow, ratuj mnie. Uważaj, to nie będę ja. - i poszedłem. Oglądała się na mnie. Nie mogłem już nic powiedzieć. Mogłem tylko słuchać i patrzeć oczyma. Shadow skryła się za krzakiem powoli za mną się skradając. Duch (ta czarna magia opanowała moje ciało) walnął w krzaki piorunem. Krzaki płonęły. Shadow uciekła, ale nie za daleko. Duch jej nie zauważył. Musiała mnie uratować. Musiała. Inaczej by mnie nie kochała...
Shadow?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcamy do komentowania!