Białofutra uniosła łapę niespełna centymetr nad ziemię, jednak szybko zdecydowała się, by ponownie postawić ją w tym samym miejscu.
Znalazła się jakiś metr od basiora. Walczyła z pragnieniem, by podejść bliżej, lepiej zbadać tego osobnika. A właściwie, to nie. Nie było żadnego pragnienia. Raczej dziwne uczucie, które zdawało się ją wręcz o d p y c h a ć od tej intrygującej postaci. Zupełnie, jakby jej rozmówca był otoczony swego rodzaju polem siłowym - niewidzialnym, niewyczuwalnym zmysłami, oddziałującym jednak na umysł.
Zmrużyła oczy, by z bezpiecznej odległości dokładniej przyjrzeć się fascynującemu nieznajomemu. Ciemne futro pokrywające przeraźliwie chudą sylwetkę basiora lśniło blado w świetle księżyca. Na jego ciele gdzieniegdzie pojawiały się świetliste znaki, które po chwili rozpływały się w niebyt. Ich "taniec" fascynował waderę. Hipnotyzował.
Zamrugała oczami, by wyrwać się z transu i dostrzegła, że łapy wilka owinięte są bandażami. Ranny? pomyślała, czy może próbuje coś ukryć?
Niepokój przeszył serce wadery. Nie czuła się komfortowo w obecności nieznajomego. Promieniował dziwną, tajemniczą aurą. Kiwnęła głową, chcąc się pożegnać, i zwinnym ruchem odwróciła od rozmówcy.
- A więc... Jak wygląda twoje życie z powrotem jako alfa? - Wzdrygnęła się, gdy usłyszała jego szept. Suchy, bez wyrazu, a jednak... Czyżby wychwyciła w nim nutkę... uszczypliwości?
- Nie przepadam za takim tytuło... Czekaj, z powrotem?
Wilczyca odwróciła głowę w stronę rozmówcy, a jej serce zatrzymało się na chwilę. Ba, cały świat się zatrzymał. Myśli w jej głowie galopowały niczym konie na torze wyścigowym, walcząc o zwycięstwo, o znalezienie tej jednej, właściwej, wyjaśniającej, skąd nieznajomy może znać jej historię.
- Jestem Szamanem, to wiele tłumaczy - zaśmiał się, powtarzając zwrot użyty już gdzieś wcześniej w rozmowie.
Czubkiem nosa wskazał najbliższe drzewo, na którego korzeniu wygodnie się rozłożył. Ferishia nie widziała dokładnie jego sylwetki, jednak skrzywiła się na myśl o drewnie, które z pewnością wbijało się teraz niekomfortowo w kościste ciało basiora.
Wilk wyciągnął w stronę wadery swoją chudą szyję, zawieszając łeb na kilka centymetrów nad jej głową. Jego wyczekujące spojrzenie zdawało się wnikać w tkaninę duszy wilczycy niczym błękitna igła krawiecka.
Przełknęła głośno ślinę, na co szaman zareagował nieznacznym uniesieniem kącika ust... drwiący uśmieszek? Z pewnością nie dodało jej to odwagi.
- Od jak dawna tu jesteś? - Zapytała, w pół słowa przerywając wypowiedź, aby oczyścić gardło.
Nie doczekała się odpowiedzi. Zobaczyła jedynie, jak wilk wywraca oczami i zeskakuje korzenia. Ruch ten był tak zwinny i tak naturalny, że dało się odnieść wrażenie, iż to tylko kolejny cień prześliznął się po chropowatej korze.
Wybiła się mocno z tylnych łap, chcąc jak najszybciej skrócić dystans między sobą a basiorem. Widziała już tylko koniuszek jego zakończonego nienaturalnym pióropuszem ogona, który podobnie jak reszta ciała szybko rozpływał się w ciemności, jakby osobnik stanowił jedność z otaczającym go mrokiem.
Zmrużyła oczy, gdy wstąpiła między chaszcze. Cienkie, suche gałązki kruszyły się na jej kufie i piersi, drobne fragmenty roślin wplątywały w jej zadbane futro. Poczuła, jak coś - cierń, kamyczek? - wbija się w delikatną opuszkę jej łapy, wywołując falę ostrego bólu, była jednak zbyt zdeterminowana, by zatrzymać się i usunąć obce ciało ze swojej skóry.
(Na myśl o tym, dlaczego Ura próbuje zaciągnąć ją w krzaki, dziwne ciepło zalało jej ciało.)
Unika odpowiedzi? A może właśnie chce, bym za nim podążała? Próbowała rozgryźć intencje basiora, które pozostawały dla niej nieprzeniknione.
(Ale po chwili wpadła na niego i krzaki zaczęły się ruszać)
Poczuła ulgę, gdy znaleźli się na bardziej otwartej przestrzeni. Teraz, kiedy blady blask zapowiadający nadejście świtu rozświetlał las, wadera zyskała przewagę. Kilka szybkich susów wystarczyło, by znalazła się tuż przed basiorem, zagradzając mu drogę (a także by spowodować u niej niewielką zadyszkę).
- Skąd tyle o mnie wiesz? - Zapytała, starając się, by przyspieszony oddech nie wpłynął na ton jej wypowiedzi.
Ramiona Ury nieznacznie drgnęły, jednak nie licząc tego drobnego gestu, całe jego ciało wyrażało obojętność i stoicki spokój. Złapany w pułapkę, nie próbował uciec, nie pokazał nawet niezadowolenia z tego powodu.
- Ten las pamięta, uczy... Zbiera wspomnienia wszystkich jego mieszkańców, przechodniów... Chętnie się nimi dzieli, wystarczy tylko chcieć go wysłuchać. A dziś... niewiele osób chce to robić.
Ferishia zastygła na chwilę w bezruchu, chcąc zrozumieć i przyswoić sobie sens tych słów. Tymczasem basior, korzystając z chwili jej nieuwagi, bezpardonowo obrócił się na pięcie i odszedł, zostawiając wilczycę samą z własnymi myślami oraz ptakami ćwierkającymi nad jej głową.
Białofutra rozejrzała się wokół, nigdzie jednak nie mogła dostrzec jego przeraźliwie chudej, nienaturalnej sylwetki.
- N-nauczysz mnie? Nauczysz mnie, jak słuchać lasu? - Zapytała wadera, jednak nie liczyła, by pytanie dotarło do uszu basiora.
Przełknęła głośno ślinę, na co szaman zareagował nieznacznym uniesieniem kącika ust... drwiący uśmieszek? Z pewnością nie dodało jej to odwagi.
- Od jak dawna tu jesteś? - Zapytała, w pół słowa przerywając wypowiedź, aby oczyścić gardło.
Nie doczekała się odpowiedzi. Zobaczyła jedynie, jak wilk wywraca oczami i zeskakuje korzenia. Ruch ten był tak zwinny i tak naturalny, że dało się odnieść wrażenie, iż to tylko kolejny cień prześliznął się po chropowatej korze.
Wybiła się mocno z tylnych łap, chcąc jak najszybciej skrócić dystans między sobą a basiorem. Widziała już tylko koniuszek jego zakończonego nienaturalnym pióropuszem ogona, który podobnie jak reszta ciała szybko rozpływał się w ciemności, jakby osobnik stanowił jedność z otaczającym go mrokiem.
Zmrużyła oczy, gdy wstąpiła między chaszcze. Cienkie, suche gałązki kruszyły się na jej kufie i piersi, drobne fragmenty roślin wplątywały w jej zadbane futro. Poczuła, jak coś - cierń, kamyczek? - wbija się w delikatną opuszkę jej łapy, wywołując falę ostrego bólu, była jednak zbyt zdeterminowana, by zatrzymać się i usunąć obce ciało ze swojej skóry.
Unika odpowiedzi? A może właśnie chce, bym za nim podążała? Próbowała rozgryźć intencje basiora, które pozostawały dla niej nieprzeniknione.
Poczuła ulgę, gdy znaleźli się na bardziej otwartej przestrzeni. Teraz, kiedy blady blask zapowiadający nadejście świtu rozświetlał las, wadera zyskała przewagę. Kilka szybkich susów wystarczyło, by znalazła się tuż przed basiorem, zagradzając mu drogę (a także by spowodować u niej niewielką zadyszkę).
- Skąd tyle o mnie wiesz? - Zapytała, starając się, by przyspieszony oddech nie wpłynął na ton jej wypowiedzi.
Ramiona Ury nieznacznie drgnęły, jednak nie licząc tego drobnego gestu, całe jego ciało wyrażało obojętność i stoicki spokój. Złapany w pułapkę, nie próbował uciec, nie pokazał nawet niezadowolenia z tego powodu.
- Ten las pamięta, uczy... Zbiera wspomnienia wszystkich jego mieszkańców, przechodniów... Chętnie się nimi dzieli, wystarczy tylko chcieć go wysłuchać. A dziś... niewiele osób chce to robić.
Ferishia zastygła na chwilę w bezruchu, chcąc zrozumieć i przyswoić sobie sens tych słów. Tymczasem basior, korzystając z chwili jej nieuwagi, bezpardonowo obrócił się na pięcie i odszedł, zostawiając wilczycę samą z własnymi myślami oraz ptakami ćwierkającymi nad jej głową.
Białofutra rozejrzała się wokół, nigdzie jednak nie mogła dostrzec jego przeraźliwie chudej, nienaturalnej sylwetki.
- N-nauczysz mnie? Nauczysz mnie, jak słuchać lasu? - Zapytała wadera, jednak nie liczyła, by pytanie dotarło do uszu basiora.
Ura?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcamy do komentowania!