Kivuli spoglądała ukradkiem, jak wilkor zaczął sunąć łapą po swoim srebrzystym sztylecie, subtelnie unikając ostrza. Podążała wzrokiem za miniaturką miecza zastanawiając się, do czego ona
była wcześniej używana i czy to pierwszy raz, gdy Nef spowoduje nią
"rozlew krwi". Widziała już w przyszłości siebie, której nacinają skórę tym oto narzędziem i plamią jej śnieżnobiałe futro szkarłatną substancją o lepkiej konsystencji. Po raz kolejny miała ochotę stąd odejść, jednak silniejsze niż zwykle uczucie ciekawości zżerało ją od środka i nie miała najmniejszej możliwości, by w jakiś sposób mu się teraz przeciwstawić. Możliwość zadania pytań towarzyszce przezwyciężyła nad nieuniknionym w późniejszym czasie lękiem, lecz ta myśl była jej bardzo daleka od teraźniejszości. Według Moto liczyło się tu i teraz, aczkolwiek mogło być to mylne przekonanie o otaczającej ją wówczas rzeczywistości.
Pojedyncze smużki potu zaczęły spływać po górnych partiach ciała hybrydy, co według niej nie było raczej spowodowane wysoką temperaturą powietrza, a stresem wywołanym przebywaniem sam na sam z jej potencjalnym zabójcą. Wciąż do końca nie wiedziała, co ma sądzić na temat tej "wilczycy", gdyż jej motywy były dla niej wielką niewiadomą. Owszem, wiadomym było, iż chce się dowiedzieć czegoś więcej na temat Gi, lecz równie dobrze mogły to załatwić w bardziej sprzyjających jej okolicznościach, a nie na terenie samego wroga. Nie podoba mi się to, powtarzała sobie w myślach Kivuli nie chcąc do reszty zostać omamionej przez ciekawość. Może i prawdą było to, iż właśnie takie zachowanie jest pierwszym stopniem do piekła? Nie, to tylko głupie przesądy - wmawiała sobie na wpół przytomna wadera, zachowując przy tym resztki zdrowego rozsądku - podejdź do tego na spokojnie, bez pośpiechu.
- Mówiłaś coś o koloniach... smoków. - Ginger z trudem przełknęła ostatnie słowo, wypowiadając je z niesamowitą niechęcią. Czuła odrazę do tych olbrzymich bestii, które kilka lat temu zniszczyły jej jedyny dom. (Niestety nie może nim nazwać watahy, w której obecnie mieszka. Czuje się tam wciąż obco). Pochyliła łeb ku skórzanej sakiewce zawieszonej na cienkim sznurze, obwiązanym wokół jej szyi i przykrytym grubymi taflami futra. Od razu przypomniała sobie ten cały ból, jaki czuła w tamtym dniu. Nie dałabym rady przeżyć tego po raz kolejny, pomyślała przymykając na chwilę oczy i biorąc głęboki wdech, by dokończyć swoją wypowiedź. - Mogłybyśmy się trzymać od nich z daleka?
Nefertete spojrzała na nią zdumiona, lecz ten wyraz twarzy momentalnie został zastąpiony bardziej poważnym. Wilkor nie spodziewał się takiego pytania zwłaszcza, że jej towarzyszka sama należy po części do rodu wcześniej wymienionych przez nią stworzeń. Nef nie przeszło nawet przez chwilę przez myśl, iż mieszaniec mógłby obawiać się swojego gatunku, co według niej wydawało się nieco śmieszne - skoro sama do niego należała, to dlaczego miałaby czuć wobec niego strach?
- Nie wiem, czy pozostawianie w pewnym dystansie od smoczych terenów na coś ci się zda. - zaczęła powoli wadera, starając się wprowadzać w błąd swojej kompanki - w końcu płynęły jej z tego niemałe korzyści. - Te istoty przeważnie prowadzą koczowniczy tryb życia, co w tym momencie stanowi problem, gdybyś chciała utrzymywać się od nich z daleka. Nawet jeśli, to i tak w końcu natknęłabyś się na jedno z należących do nich gniazd, a więc i twoje starania byłyby kompletnie próżne. - Moto wsłuchiwała się z uwagą w każde słowo, jakie zdołała wypowiedzieć przedmówczyni. Nie miała pojęcia, jak ma zareagować na takie wieści - paść na ziemię z płaczem, czy wciąż udawać niezłomną w tej kwestii.
- A... Ale... - Gi zaczęła się niemiłosiernie jąkać nie bardzo wiedząc, w jaki sposób ma przetworzyć tą informację. Wpatrywała się wielkimi oczyma w wilkora błagając w myślach o to, że ta rozmowa nigdy nie miała miejsca. Starała się powoli uspokoić i nie dać po sobie znać swojego chwilowego zaskoczenia, jednak nie dało się ukryć tego, iż jest teraz kompletnie zdruzgotana. - O czym ty mówisz? Kocz... Czekaj, jaki tryb życia? - Wadera wiedziała, co jej towarzyszka miała na myśli, aczkolwiek chciała to usłyszeć od niej jeszcze raz. Jej przytaknięcie potwierdziło tylko, iż nie wszystko jej się przesłyszało, lecz także sprawiło, że zaczęła odczuwać nagły lęk. Czy wszystko musiało być przeciwko niej?
- Nie powiesz mi chyba, iż obawiasz się smoków. To byłoby bardzo niekomfortowe w twoim przypadku, a... - Nefertete przerwała, widząc spuszczony w dół łeb Moto. Przez ten gest mogła bardzo łatwo domyślić się, co wadera sądzi na temat wcześniej wymienionego gatunku. Po raz kolejny biało-futra zdążyła ją w jakiś sposób zadziwić, aczkolwiek nie w taki, jakiego się po niej mogła kiedykolwiek spodziewać. - Hmm... Od dawna czujesz ten lęk? Czy to ma jakieś podłoże psychiczne? To może mi się przydać do przyszłych badań. - mamrotała do siebie, coraz bardziej obniżając to głosu, jakby nie chciała, aby ktoś ją usłyszał. Zlustrowała Kivuli wzrokiem mając niemałą nadzieję, iż po jej zachowaniu zdoła się dowiedzieć czegoś więcej. To łatwiejsze, niż manipulowanie ludźmi - pomyślała, kierując łepek w stronę regału ze starymi księgami. Chciała znaleźć jakąś, która przydałaby jej się w obecnej sytuacji, jednak nawet przy tak dobrym zmyśle widzenia nie udało jej się wypatrzeć żadnej użytecznej.
Ginger wodziła wzrokiem za pęknięciami znajdującymi się na szarawych ścianach. Ich długość zazwyczaj nie przekraczała jednego metra, aczkolwiek zdarzały się też i takie, które przebiegały przez całą fasadę. Nie były to ślady, mogące być przyczyną trzęsienia ziemi lub innego typu katastrofy. Były one raczej spowodowane zadraśnięciami pazurów, mogącymi należeć do jej towarzyszki. Furiatka - to było pierwsze określenie jakie w tym momencie przyszło jej na myśl, jednak od razu postanowiła wyrzucić je z głowy. Nie chciała od razu osądzać wilkora, lecz jej zachowanie było nietypowe i przypuszczała, iż nigdy się do niej nie zdoła przekonać. Chciała mieć to wszystko z głowy i natychmiast upomniała się o to, o co od samego początku chodziło jej towarzyszce (a przynajmniej tak myślała):
- To co z tą krwią? Ile jej potrzebujesz?
Pojedyncze smużki potu zaczęły spływać po górnych partiach ciała hybrydy, co według niej nie było raczej spowodowane wysoką temperaturą powietrza, a stresem wywołanym przebywaniem sam na sam z jej potencjalnym zabójcą. Wciąż do końca nie wiedziała, co ma sądzić na temat tej "wilczycy", gdyż jej motywy były dla niej wielką niewiadomą. Owszem, wiadomym było, iż chce się dowiedzieć czegoś więcej na temat Gi, lecz równie dobrze mogły to załatwić w bardziej sprzyjających jej okolicznościach, a nie na terenie samego wroga. Nie podoba mi się to, powtarzała sobie w myślach Kivuli nie chcąc do reszty zostać omamionej przez ciekawość. Może i prawdą było to, iż właśnie takie zachowanie jest pierwszym stopniem do piekła? Nie, to tylko głupie przesądy - wmawiała sobie na wpół przytomna wadera, zachowując przy tym resztki zdrowego rozsądku - podejdź do tego na spokojnie, bez pośpiechu.
- Mówiłaś coś o koloniach... smoków. - Ginger z trudem przełknęła ostatnie słowo, wypowiadając je z niesamowitą niechęcią. Czuła odrazę do tych olbrzymich bestii, które kilka lat temu zniszczyły jej jedyny dom. (Niestety nie może nim nazwać watahy, w której obecnie mieszka. Czuje się tam wciąż obco). Pochyliła łeb ku skórzanej sakiewce zawieszonej na cienkim sznurze, obwiązanym wokół jej szyi i przykrytym grubymi taflami futra. Od razu przypomniała sobie ten cały ból, jaki czuła w tamtym dniu. Nie dałabym rady przeżyć tego po raz kolejny, pomyślała przymykając na chwilę oczy i biorąc głęboki wdech, by dokończyć swoją wypowiedź. - Mogłybyśmy się trzymać od nich z daleka?
Nefertete spojrzała na nią zdumiona, lecz ten wyraz twarzy momentalnie został zastąpiony bardziej poważnym. Wilkor nie spodziewał się takiego pytania zwłaszcza, że jej towarzyszka sama należy po części do rodu wcześniej wymienionych przez nią stworzeń. Nef nie przeszło nawet przez chwilę przez myśl, iż mieszaniec mógłby obawiać się swojego gatunku, co według niej wydawało się nieco śmieszne - skoro sama do niego należała, to dlaczego miałaby czuć wobec niego strach?
- Nie wiem, czy pozostawianie w pewnym dystansie od smoczych terenów na coś ci się zda. - zaczęła powoli wadera, starając się wprowadzać w błąd swojej kompanki - w końcu płynęły jej z tego niemałe korzyści. - Te istoty przeważnie prowadzą koczowniczy tryb życia, co w tym momencie stanowi problem, gdybyś chciała utrzymywać się od nich z daleka. Nawet jeśli, to i tak w końcu natknęłabyś się na jedno z należących do nich gniazd, a więc i twoje starania byłyby kompletnie próżne. - Moto wsłuchiwała się z uwagą w każde słowo, jakie zdołała wypowiedzieć przedmówczyni. Nie miała pojęcia, jak ma zareagować na takie wieści - paść na ziemię z płaczem, czy wciąż udawać niezłomną w tej kwestii.
- A... Ale... - Gi zaczęła się niemiłosiernie jąkać nie bardzo wiedząc, w jaki sposób ma przetworzyć tą informację. Wpatrywała się wielkimi oczyma w wilkora błagając w myślach o to, że ta rozmowa nigdy nie miała miejsca. Starała się powoli uspokoić i nie dać po sobie znać swojego chwilowego zaskoczenia, jednak nie dało się ukryć tego, iż jest teraz kompletnie zdruzgotana. - O czym ty mówisz? Kocz... Czekaj, jaki tryb życia? - Wadera wiedziała, co jej towarzyszka miała na myśli, aczkolwiek chciała to usłyszeć od niej jeszcze raz. Jej przytaknięcie potwierdziło tylko, iż nie wszystko jej się przesłyszało, lecz także sprawiło, że zaczęła odczuwać nagły lęk. Czy wszystko musiało być przeciwko niej?
- Nie powiesz mi chyba, iż obawiasz się smoków. To byłoby bardzo niekomfortowe w twoim przypadku, a... - Nefertete przerwała, widząc spuszczony w dół łeb Moto. Przez ten gest mogła bardzo łatwo domyślić się, co wadera sądzi na temat wcześniej wymienionego gatunku. Po raz kolejny biało-futra zdążyła ją w jakiś sposób zadziwić, aczkolwiek nie w taki, jakiego się po niej mogła kiedykolwiek spodziewać. - Hmm... Od dawna czujesz ten lęk? Czy to ma jakieś podłoże psychiczne? To może mi się przydać do przyszłych badań. - mamrotała do siebie, coraz bardziej obniżając to głosu, jakby nie chciała, aby ktoś ją usłyszał. Zlustrowała Kivuli wzrokiem mając niemałą nadzieję, iż po jej zachowaniu zdoła się dowiedzieć czegoś więcej. To łatwiejsze, niż manipulowanie ludźmi - pomyślała, kierując łepek w stronę regału ze starymi księgami. Chciała znaleźć jakąś, która przydałaby jej się w obecnej sytuacji, jednak nawet przy tak dobrym zmyśle widzenia nie udało jej się wypatrzeć żadnej użytecznej.
Ginger wodziła wzrokiem za pęknięciami znajdującymi się na szarawych ścianach. Ich długość zazwyczaj nie przekraczała jednego metra, aczkolwiek zdarzały się też i takie, które przebiegały przez całą fasadę. Nie były to ślady, mogące być przyczyną trzęsienia ziemi lub innego typu katastrofy. Były one raczej spowodowane zadraśnięciami pazurów, mogącymi należeć do jej towarzyszki. Furiatka - to było pierwsze określenie jakie w tym momencie przyszło jej na myśl, jednak od razu postanowiła wyrzucić je z głowy. Nie chciała od razu osądzać wilkora, lecz jej zachowanie było nietypowe i przypuszczała, iż nigdy się do niej nie zdoła przekonać. Chciała mieć to wszystko z głowy i natychmiast upomniała się o to, o co od samego początku chodziło jej towarzyszce (a przynajmniej tak myślała):
- To co z tą krwią? Ile jej potrzebujesz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcamy do komentowania!