środa, 14 lutego 2018

Od Neferetete - Egipskie klątwy


Falcon nie była do końca przekonana co do swojego planu. W końcu, wystarczyło wynieść Ginger poza watahe, a ta sama poszłaby dalej. Jednak uznała, że nie warto ryzykować tchórzostwem półsmoka. Wyniosła ją więc pod samo wejście do tuneli. No prawie. Wystarczyło okrążyć skaliste wzniesienie. Myślała nawet, żeby wnieść ją do środka, ale jedna kończyna Gi zaczęła boleśnie wbijać się w otwartą ranę wilkora, co przeszkadzało w dalszej wędrówce. 
Gdy dotarła do wyznaczonego sobie celu, najzwyczajniej zrzuciła z siebie ogromny ciężar i odsunęła się od wilka. Nie spał już jakiś czas, co Nef z łatwością wyczuła po jej przyspieszonym oddechu i wzmożonej akcji serca. Co najśmieszniejsze, zrobiła to dopiero, gdy przekroczyły granice. Lecz nie to było powodem dobrego humoru czystokrwistej. Był nim fakt, że potomkini smoków nie używała zaklęć obronnych podczas snu i zasypiała w miejscach nie chronionych żadną magią. Skrajna nieodpowiedzialność. Była to wręcz głupota i brak szacunku do własnego życia. Równie dobrze ludzie mogliby ją zabrać, a ostatnio sporo się ich kręci po okolicy. 
W mniemaniu Sokoła, półsmok powinien jej wręcz dziękować.
- Gi, ty się nigdy niczego nie nauczysz - Nef pokręciła głową z dezaprobatą dla zachowania wadera. - Chciałam się dowiedzieć na twój temat czegoś więcej, lecz postanowiłaś wrócić do swojego stada. No cóż, musiałam więc znaleźć inny...
- Możesz się łaskawie przymknąć?! - przerwała jej zdezorientowana, wystraszona i wkurzona Gi. - Przestań w końcu pieprzyć! Albo mi opowiesz teraz o wszystkim albo możesz się ze mną pożegnać raz na zawsze! - wydarła się budząc okoliczne ptaki do lotu. 
- Śmiesznie się złościsz, wiesz? - Nefertete uśmiechnęła się szyderczo. - Jesteś poza terenami watahy. W dodatku nie widać stąd ani Twojego domu, ani bariery. Czy przyszlysmy stamtąd? - wskazała na wschód - A może stamtąd? - wskazała na północ i wzruszyła ramionami. - Nawet twoj czuły węch nie będzie w stanie tego sprawdzić. Plus może i nie widzę na jedno oko, ale nie jestem głucha więc przestań się drzeć, bo wtedy użyje tego.- Nef wyczarowała kaganiec zrobiony z dziwnego metalu. Z ornamentami smoków. Kaganiec używany niegdyś do oswajania smoków. Nie wrażliwy na smoczy ogień.
Ginger zacisnęła szczęki i zmierzyła Nef morderczym wzrokiem. 
- Czego ty chcesz ode mnie ? - zapytała po chwili z furią w głosie.
- Możemy sobie wzajemnie pomóc - Nef wzruszyła ramionami.- Ja udostępnie tobie odrobinę wiedzy jaką dotąd posiadłam, a ty pozwolisz mi zbadać właściwości smoczej krwi itp. Nic wielkiego. - Wilkor patrzył na białą wilczyce w oczekiwaniu. Ta na wzmiankę o pobieraniu krwi cofnęła się nieznacznie. - Nie chce całej - Przewróciła oczami - tylko flakonik może dwa. Co za różnica. Poza tym, chyba chcesz zobaczyć smocze kolonie, prawda? Mogę Cię zabrać do co najmniej dwóch z setek, które znam, może nawet poznasz innego półsmoka. Decyzja teoretycznie należy do Ciebie. 
- Co ma znaczyć " teoretycznie " ? - dopytała Ginger. Wciąż z nienawiścią mierzyła wzrokiem towarzyszkę.
- Ą to, że równie dobrze mogę Cię teraz omamić pierwszym lepszym specyfikiem pobrać twoją krew i zostawić na jakimś pustkowiu bez jedzenia czy wody. - Nef powiedziała to jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie, a w jej tonie dało się również wyczuć, że to nie pierwsza taka sytuacja. - Nie jestem potworem, nie zabijam tego co cenne. 
- Ale za to pozwalasz by zginęło z głodu?! - warknęła Ginger. 
- Tak. - odpowiedziała prosto Nefi. - Czyż to nie proste? - uśmiechnęła się i oblizała pysk z krwi, która spływała kropelkami z rany między rogami. 
Wilk patrzył na to zjawisko wręcz przerażony? Przyjrzał się dokładniej Falconowi. Liczne blizny, wyglądające na stare wciąż były otwarte, krew, dziwna czarna maź i ropa wypływały z niektórych. Inne zaś pozostawały otwarte jednak nie wyglądały jakby pod nimi nie było żywego ciała. 
Wilkor minął ją i spokojnym krokiem, jakby nic mu nie dolegało, ruszył wzdłuż skał obchodząc wzniesienie. Stanął nagle przed największym głazem i pazurem namoczonyn we krwi przesunął po nim. Następnie przycisnął swoje rogi do jego powierzchni i szeptał coś w staroegipskim. Objęta klątwą skała po chwili podniosła się i ukazała wejście do tunelu. Wyglądające całkiem normalnie, jednak po przekroczeniu go, zmieniające się w długi, wyremontowany, za bardzo ludzki, korytarz. Podłoga wyłożona była miękkim dywanem w kolorze bieli. Jego ściany pokrywała czarna farba, powieszone na nich liczne obrazy, oświetlone były elektrycznymi lampkami. Można by pomyśleć, że miejsce to wybudowali ludzie. Cóż... kłamstwem było by powiedzenie, że tak się stało. 

Nefertete odwróciła się i zobaczyła Ginger stojącą w progu i zszokowaną tym co odkryła przed nią magia, gdy tylko przełożyła jedną łapę przez przejście. Cofnęła ją nagle i wszystko, co widziała, nagle zniknęło. Następnie powtórzyła ten ruch i znów była zdolna do zobaczenia, tego co niewidoczne dla postronnych. 
- Idziesz? Czy jednak wracasz do swojej ukochanej watahy? - zapytała Nef. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!