czwartek, 15 lutego 2018

Od Hiro

Wyszedłem z jaskini alfy watahy, będąc zmęczony już całym tym dniem; ucieczka przed niedźwiedziem, błąkanie się samemu po nowym terenie, i wpadka na alfę jakiejś watahy.
- Zapowiada się ciekawie - rzuciłem, trawiąc słowa alfy. - Oczy i uszy, tak? Informator. Ciekawe zajęcie. - Ziewnąłem szeroko. Czekało mnie teraz znalezienie własnego miejsca, unikanie innych wilków i polowanie. Dzień pełen wrażeń.
Z miejsca, gdzie alfa przekazała mi najważniejsze informacje, poszedłem od razu na wschód, mając nadzieję, że będzie tam jak najmniej wilków. Niestety, jak to bywa, myliłem się. Bardzo. Bardzo bardzo.
Co kilka chwil spotykałem jakiegoś basiora czy waderę, czasem pary. Ale najgorsze były szczeniaki. Te małe kupy futra, przeszkadzające w normalnym życiu, byciu i wilczeniu.
- Obym znalazł coś zacisznego. - Powtarzałem sobie, szukając jakiejś wolnej jaskini, czy choćby miejsca na norę. 
Po godzinie poszukiwań niemal straciłem wiarę, że znajdę cokolwiek, kiedy moją uwagę przyjęła kępa kosodrzewin. Po przyjrzeniu się, dostrzegłem delikatnie wgłębienie, więc wspiąłem się na górę. Moim oczom ukazała się zakryta szczelina, na tyle duża, bym się tam zmieścił i miał jeszcze luz. Bez wahania wskoczyłem tam i rozejrzałem po nowym gniazdku. 
- Twarde podłoże skalne - mruknąłem, stukając łapą w skałę. - To się zaraz załatwi.

***

Po jakiejś godzinie udało mi się przenieść tam dość dużo ziemi oraz listków i gałązek, żeby stworzyć dobrze uklepane, miękkie legowisko na całej podłodze mojej szczeliny. Przy okazji zapamiętywałem zapachy i punkty orientacyjne, żeby szybko móc znaleźć moją kryjówkę. Było to miejsce dla mnie idealne: nie za duże, nie za małe, krzaki kosodrzewiny zasłaniały to miejsce przed wzrokiem innych, a także przed wiatrem, panował tam przyjemny chłodzik i półmrok. Po prostu raj.
Dopiero po kilkunastu minutach zachwycania się, przypomniałem sobie, że czas na polowanie.
Ruszyłem więc przed siebie, zapamiętując kolejne ścieżki, zapachy i punkty orientacyjne, aż wreszcie z wiatrem przyleciała do mnie woń jeleni. Oblizałem pysk łakomie i cicho pognałem w tamtą stronę, aż ujrzałem małe stado. Było tam moje ulubione żarcie - młody jelonek. Idealny cel.
- No to bon apetit. - Rzuciłem się szybko przez krzaki. Wszystkie zwierzaki rzuciły się do ucieczki, jednak mały jelonek, zostawiony i zapomniany, nie wiedział gdzie uciekać, więc szybko przegryzłem mu szyję, przygważdżając małe zwierzę do ziemi. Malec drgał jeszcze, żył. Czuł, jak moje pazury rozszarpują ma brzuch, jednak już nie dożył chwili, gdy zacząłem konsumować jego ciało.
W połowie posiłku, myśląc już gdzie i kiedy mijałem jakikolwiek strumyk, usłyszałem za sobą szelest. Zanim się odwróciłem, usłyszałem też głos:
- Kim jesteś i co robisz tutaj? - Zamarłem, oblizując tylko pysk z krwi, i odwróciłem się powoli w stronę głosu, szykując łapy do ewentualnej wycieczki.

Ktosiu? :3 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!