sobota, 17 lutego 2018

Od Dewi'ego



- Rena? - spytałem, będąc już praktycznie pewnym. Wpatrywałem się w nią jak wryty.
- Tak to jest Rena, poturbowali ją... - wycedził Slash.
- Zgaduję, że nikt z was nie jest medykiem... - dodał basior.
- Ja się trochę na tym znam, trzeba ją przenieść w inne miejsce -wtrąciła Ferii.
- Da się zrobić - rzucił Slash.

~.~.~.~

Znaleźliśmy nieopodal jaskinię, w której umieściliśmy Renę. Feri w tym czasie zbierała zioła w okolicy, poszedłem z nią, aby ją asekurować. Zaufałem Slashowi, że zostawiłem go z Reną.

- Ona chyba jest dla Ciebie bliska - powiedziała nagle Feri.
- Była bliska... kiedyś - odpowiedziałem pewnie.
- Jesteś pewny, że już nie jest? - spytała.
- Nie... - odpowiedziałem, zastanawiając się.
- No właśnie... - odparła jakby ze smutkiem w głosie.

Nie byłem w stanie wytłumaczyć, jak się teraz czuję. Dziwne uczucie spotkać kogoś po tak długim czasie...

- Możemy już wracać - przerwała mi myślenie wadera.
- W porządku - odparłem.

~.~.~.~ 

Kiedy wróciliśmy do jaskini, Rena odzyskała już przytomność. Znowu mnie zamurowało, na szczęście Fer wciąż myślała trzeźwo.

- Nie możesz się teraz przemęczać, musisz odpocząć - powiedziała spokojnym głosem.
- Dew, Ty żyjesz - powiedziała wadera, ignorując słowa Feri wstając.
- Tak żyję, ale nie wstawaj... - odparłem.
- Oni mają rację, musisz odpocząć, jutro się wszystkim zajmiemy - uspokajał ją Slash.
- Jestem Rena - powiedziała, kierując wzrok na Feri, która zajmowała się jej ranami.
- Jestem Ferishia, miło mi - odparła z uśmiechem Feri.
- Jesteś samica Alfa, prawda? - spytała jakby przewidując.
- Owszem, skąd to wiesz? - odpowiedziała zaciekawiona.
- Wiem wiele rzeczy, również jestem Alfą, to duża odpowiedzialność - zamyśliła się.
- To prawda... - przytaknęła biała wadera.
- Tak czy siak, spędzimy tutaj noc - powiedział Slash. - Stanę na warcie do połowy nocy, potem zmienię się z Dewi'm - dodał.
- W porządku - zgodziłem się.

Dzień minął nam szybko, sporo rozmawialiśmy, upolowaliśmy kilka królików, aby coś zjeść oraz obmyślaliśmy plan na następny dzień.Oczywiście każde z nas było czujne, miejsce w którym się znajdowaliśmy nie było bezpieczne. 

- Powinniście się już położyć słońce zachodzi a jutro ciężki dzień - powiedział Slash.
- W porządku, tylko jeszcze o coś muszę spytać - odparłem.
- Rena, co robiłaś tak daleko sama od watahy? -spytałem.
- Musiałam ich zmylić... Jakbym nie pobiegła w przeciwnym kierunku, znaleźliby moją watahę, nie mogłam do tego dopuścić - odpowiedziała ze smutkiem.
- To tylko kwestia czasu - wtrąciła Fer...
- A czas jest tutaj bardzo istotny - dodała Rena.
- Dlaczego akurat ja? - dopytywałem.
- Byłeś świetnym generałem... Tak powiedział Slash. A poza tym, przyda mi się medyk.... U mnie w watasze jest wiele rannych... - dodała.
- Wiedziałaś, że przyjdę z Feri? - dopytywałem dalej, zerkając na Slasha, dziwne, że mnie pochwalił w jej oczach.
- Tak... Potrzebuję pomocy, nawet jeśli nie chcecie pomóc mi, pomóżcie im... Proszę - powiedziała.
- Pomożemy wam - odparła Fer - nie pozwolę, aby niewinni cierpieli - dodała.
- Nawet nie wiecie, ile to dla mnie znaczy i dla watahy - ucieszyła się.
- Dobra... Pora spać - rzuciłem. 
- Dobranoc wszystkim - powiedziała przeciągając się Ferii.
- Wzajemnie - odpowiedziała Rena.

~.~.~.~

Kiedy minęła moja warta, postanowiłem obudzić resztę. W końcu trzeba było jakoś to wszystko ogarnąć. Na szczęście wszyscy byli nawet wyspani, więc nie było większego problemu z pobudką. 

- Daleko do Twojej watahy? - spytała Fer.
- Nie, jeszcze kawałek - odpowiedziała radośnie.

Tak jak mówiła, tak było. Po chwili znaleźliśmy się przed tunelem wykopanym w ziemi, był ukryty w krzakach. 

- No to kto pierwszy? - spytał Slash.
- Panie przodem - rzuciłem.
- Jacy dżentelmeni - przewróciła oczami Ferii. 

Gdy wszyscy znaleźli się na drugim końcu tunelu jakby ukazał się inny świat. Wataha, która żyje w podziemiach. Szczeniaki biegały, ciesząc się na widok Reny, basiory zajmowały się treningami oraz budową legowisk, a wadery były zajęte posiłkami oraz dziećmi. Każdy miał jakąś pracę. Było również dużo rannych, którymi od razu zajęła się Feri.

- W takim razie... Jakie jest nasze zadanie? - spytałem w końcu.
- Dewi musimy zebrać armię i zaatakować - powiedziała Rena.
- Myślę ,że to kiepski pomysł, ich jest więcej - wtrącił Slash.
- Trzeba to przemyśleć - powiedziałem.
- W sumie, mam pomysł - dodałem po chwili.
- Jaki? - zapytali zaciekawieni.
- Możemy wysłać im szpiegów, którzy odkryją ich plany i zamiary, dzięki temu będziemy o krok przed nimi - powiedziałem z dumą swój plan.
- Tylko kto pójdzie? - zamyślił się Slash.
- Feri i Dewi - odpowiedziała.
- Co? - spytałem zdziwiony. 
- Nie macie zapachu watahy, wam będzie łatwiej się do nich zbliżyć... - wytłumaczyła.
- Może tak naprawdę wojna nie będzie potrzebna... - zastanowiłem się.
- W to wątpię, ale będziemy wiedzieć, co knują. Wyruszycie jutro rano, będziecie spać w gościnnej norze, nie ma ona zapachu wilków. - wyjawiła Rena.
- Wysyłasz ich na pewną śmierć - rzucił Slash. - Oni ich zabiją - dodał.
- To jedyna szansa - powiedziała Rena, uderzając łapą w ziemię.
- To ryzykowne, nie idźcie tam - powiedział, ignorując decyzję Alfy.
- Myślę, że zaryzykujemy - powiedziałem, patrząc z daleka na Feri. 
- Świetnie, wyruszycie tak jak mówiłam z rana, a teraz odpoczywajcie.

Bez większego zastanowienia ruszyłem do Ferii, wyjawić plan. Kiedy wszystko jej opowiedziałem zgodziła się pomimo ryzyka.

- Może uda nam się ich przekonać do rozejmu, tak naprawdę nawet nie wiemy czemu między nimi jest ten spór - powiedziała Ferii.
- To prawda, nic nie chcą powiedzieć - zastanowiłem się.
- No właśnie... Może nie są aż tacy, jak oni mówią... - odparła.
- Jutro się przekonamy - rzuciłem. - Na pewno jesteś gotowa, aby tam iść? - dodałem.
- Myślę ,że tak - powiedziała, patrząc na harce szczeniąt.



CDN


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!