piątek, 2 lutego 2018

Od Shadow

Złość powoli wyparowywała. Odetchnęłam, chyba po wszystkim. Otrzepałam się, i przeszłam do jakiegoś cieplejszego miejsca. Ogień trzaskał przyjemnie, ogrzewając moje zmarznięte ciało. Nie przejmowałam się teraz tym, co się dzieje z Yin'em. Miałam go głęboko w poważaniu. Nie minęły dwie godziny, a ten skurwysyn znowu się przypałętał. Nawet nie mógł łaskawie wyjaśnić co chce, po prostu musiałam wleźć mu na grzbiet. Wzbił się w powietrze, w pierwszym odruchu zaczęłam się drzeć. Uciszył mnie szybko.
- Puść! Cholera! Puść! - warczałam, powstrzymując się przed całą wiązanką przekleństw.
- Jak chcesz żyć, to nie ma takiej możliwości. - odwarknął, nawet nie odwracając łba. Zacisnęłam zęby, będąc już naprawdę złą. Będąc już dość wysoko, zamknęłam oczy,  i modliłam się tylko o jakąś chmurę, która przysłoni słońce i pozwoli mi zmienić miejsce mojego pobytu. To będzie ułamek sekundy, Yin nic nie zauważy, a ja będę twardo stała na ziemi. Basior zawisnął w powietrzu, zaklęłam cicho, spoglądając w dół. Spuściłam wzrok na stworzenia na dole, nie wyglądały na przyjaźnie nastawione. Syknęłam z obrzydzeniem, gdy na mordzie jednego z nich, zauważyłam oderwany płat skóry, wciąż świeży. Krew skapywała z ich... pysków, a  w oczach czaiła się śmierć.
- Co... - nie dokończyłam, Yin uciszył mnie szybciej niż myślałam.
- Oni chcą nas zaatakować. - wyjaśnił sucho, i zawrócił.
- Lecimy do Ferishii. - powiedziałam niechętnie. Polubiłam tą białą waderę, ale wolałabym w takim wypadku walczyć sama, niż z kimś u boku. Wystarczą mi Strażnicy. Złapałam równowagę, i usadowiłam się wygodniej pomiędzy skrzydłami basiora.  Wiatr smagał mnie po pysku, i zmuszał do mrużenia oczu. Jak tylko byliśmy wystarczająco blisko ziemi, zeskoczyłam z niego.
- SHADOW, KURWA MAĆ! - wydarł się Yin, hamując gwałtownie. Świat zawirował, fiknęłam kilka razy koziołka i upadłam głucho na ziemię. Wypuściłam powietrze z płuc, i spróbowałam złapać bezskutecznie oddech. Basior podszedł do mnie, z pogardliwym spojrzeniem. Uciszyłam go, rzucając pustym "stul pysk". Śnieg zachrzęścił pod czyimiś łapami. Dałabym sobie łapę uciąć, że to Ferishia. Usiadłam, i otrzepałam się z całego syfu, chociaż grudki śniegu, które się do mnie przylepiły nie miały zamiaru odpuścić. Zaklęłam, ale szybko skuliłam po sobie uszy, widząc karcące spojrzenie Feri.
- Co się stało? - zapytała, mierząc nas wzrokiem. Spojrzałam na Yin'a, który po krótce wytłumaczył waderze całe zajście. Pokiwała z powagą głową, chociaż w jej oczach błyskało zainteresowanie. Gestem zachęciła go, by mówił dalej. Basior wrócił do rozmowy, ja tymczasem denerwowałam się na śnieg, który mnie oblepił. Ferishii raczej nie widziała się wizja dwóch wilków w swoim domu. Wadera milczała przez chwilę, trawiąc nasze słowa.
- Shad, wiesz coś, czy wojna odbywa się także w... - chodziło jej o Cień. Pokręciłam przecząco głową, nic nie wiedziałam.
- Mogę zapytać. Dajcie mi dwie godziny, wrócę do was. - rzekłam z powagą. Yin rzucił mi zdziwione spojrzenie. No tak, on nie wiedział. Gdy tylko słońce zostało przysłonione przez chmurę, zamknęłam oczy, i skupiłam się na mojej trasie. Świat zniknął, pozostała tylko ciemność. Znowu nieprzyjemne uczucie, jakbym unosiła się nad ziemią.

Zakrztusiłam się kurzem, upadając na cholernie chłodną posadzkę.
- Myślałam że nie wrócisz! - usłyszałam za sobą wściekły głos mojej przyjaciółki. - My tu o życie walczymy, a ty znikasz na kilka miesięcy! - zbliżyła niebezpiecznie pysk. Skuliłam po sobie uszy. Zauważyłam, że na jej ramieniu widnieje teraz wypalony znak głównodowodzącej Strażników. Uśmiechnęłam się delikatnie, i złożyłam jej gratulacje. Zignorowała je totalnie, jakbym nigdy ich nie wypowiedziała. Wadera nie wyglądała już tak jak wcześniej. Jej złote oczy, które niegdyś płonęły radością, zmieniły wyraz. Były zmęczone, osnute tajemnicą i pragnące odpoczynku.
- Ad...? - szepnęłam cicho, zatrzymując ją. Skuliła po sobie uszy i spięła mięśnie. Cała jej sylwetka wprost emanowała złością.
- Głównodowodząco Raven. - poprawiła mnie, otworzyłam pysk ze zdumieniem. Coś się zmieniło. Wyrobiła sobie  mięśnie, jej ciało pokryte było licznymi zranieniami . Zwłaszcza jej kufa, którą przecinały trzy podłużne blizny. Syknęłam cicho, to nie była ta Ad, którą znałam... Podeszła do mnie wadera o toksycznie zielonych oczach, zmierzyłam ją wściekle wzrokiem. Podniosła tylko z dumą łeb, i powiedziała coś do Ad... Raven. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że zmieniła wszystko, co tylko mogła. I urwała ze mną kontakt.
- Venus. - powiedziała poważnym tonem. Na jej pysku nie było ani grama uśmiechu, a słowa przesycone były rozsądkiem. Nie to co wcześniej. - Wytłumacz Shadow, co się dzieje. - rozkazała, i odbiegła truchtem do Strażników. Kolorowa wilczyca przybliżyła mi wydarzenia  z ostatnich miesięcy, podczas posiłku. W jej toksycznie zielonych oczach dalej czaiła się nienawiść i uraza. Słuchałam jej z uwagą, gdy skończyła, zasypałam ją falą pytań. Odpowiedziała na każde, bez wyjątku.
- Czyli... tu też dotarła wojna? - przekrzywiłam delikatnie głowę, patrząc na nią pytająco.
- U nas była jako pierwsza. Zbiera żniwa, i u was też to zrobi. - położyła nacisk na ostatnie zdanie. Pokiwałam głową, i spojrzałam na nią przepraszająco. Wytłumaczyłam się, że muszę już iść. Uniosła wzgardliwie łeb, i odeszła w sobie tylko znanym kierunku. Podeszłam jeszcze do mojej komnaty. Na posadzce była zaschnięta krew, a wszystko co możliwe, leżało na podłodze. Wyszłam z niej, ze spuszczonym łbem. Wróciłam do Ferishii i Yin'a. Gdy zmieniałam "światy", ogarnął mnie paniczny strach. Czułam, jakby do mojego gardła i płuc dostała się woda, a ja traciłam oddech.
Otworzyłam oczy, leżałam na śniegu, w tym samym miejscu gdzie zniknęłam. Nienawidzę tego typu podróży, ale kiedyś trzeba. Odetchnęłam, uspokajając oddech.
- No, to co ustaliliście? - zapytałam, starając się ukryć targające mną emocje. Zapadła niezręczna cisza, którą przerywał co chwilę śpiew ptaków. Po raz kolejny zaczął prószyć śnieg. Kilka płatków opadło na nos Yin'a, który strzepał je szybko. Miał poważną minę, Ferishia zresztą też. Spoglądałam na basiora, który spuścił wzrok. Tchórz, i tyle. Nie mogłam jednak pozwolić sobie na spory podczas stanu wojennego, nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie nam walczyć ramię w ramię. Basior, który raczej szybko nie  umiał myśleć, wykazał się jednak intelektem. Szybko podzielił nas na niewielkie oddziały. Zastanawiałam się tylko, czy jego mózg się teraz przypadkiem nie przegrzał.
- Nie mam zamiaru lecieć nad Jezioro Niedźwiedzie. - warknęłam, i chwyciłam jego łapę. Nim zdążył zaprotestować, przeniosłam nas do wspomnianej lokalizacji. Basior stanął na trzęsących się kończynach, i spojrzał na mnie obruszony. Z odrazą puściłam jego kończynę. Nigdy więcej.
- Coś ty zrobiła!? - wręcz wykrzyknął, wymusiłam na sobie zmęczony uśmiech.
- Podróż cieniem. - odparłam słabo, przysiadając. Przed oczami zaczęło mi ciemnieć, chyba za dużo podróży jak na jeden dzień.
- Tobie tak zawsze? - podszedł do mnie, i przyjrzał się uważnie. - Swoją drogą, dołączą do nas jeszcze Abra, Vinci, i  Neferetete. - wyliczył skład naszej grupy. Warknęłam cicho. Cholera jasna, on naprawdę chce żebym tu zdechła.
- Zobaczymy, jak rozwinie się akcja. - fuknęłam, mrugając kilkakrotnie. - Nie obejdzie się bez trupów. - stwierdziłam, spoglądając w dal.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!