środa, 28 września 2016

Od Ferishii - Wyruszyć ku nieznanemu

Zmęczone całodzienną wędrówką słońce leniwie zmierzało w stronę linii widnokręgu. Niebo jednak wciąż miało szarawy kolor, nie zamierzało jeszcze przybrać pomarańczowo-czerwono-fioletowego płaszcza zwiastującego nadejście nocy. 
Wicher szarpał zielonymi czubkami sosen. Ten sam północny wiatr próbował przedrzeć się przez gąszcz futra Ferishii, jak gdyby chciał pozbawić ją całego wytworzonego przez ciało ciepła. Wilczyca przybrała odrobinę bardziej zwartą pozę, by ochronić się przed mrozem. Zaczynała ją mrowić skóra, a poduszki łap miała popękane. Bolała ją również kostka, którą nadwyrężyła, usiłując wspiąć się po śliskiej powierzchni monolitu.
Mimo wszystko na jej pysku gościł uśmiech. Stąd, ze szczytu głazu, miała doskonały widok na całą okolicę. Na jej ziemie, dodała w myślach. Na zachodzie, gdzie lasy iglaste ustąpiły miejsca łęgom i buczynom, zgniłozielone liście stanowiły zapowiedź jesieni. Jednak gdzieś tam, daleko, gdzie wadera nie sięgała już wzrokiem, napotkać można było czerwone, gorące piaski pustyni. Gdyby udać się w przeciwnym kierunku, po dziesięciu dniach wędrówki łapy napotkałyby ziemię skutą wiecznym lodem. Doprawdy dziwna to była kraina, gdzie miejsca o tak różnych klimatach mogły egzystować w stosunkowo niewielkiej odległości. 
W tym właśnie momencie Ferishia poczuła się niewyobrażalnie mała. Nie wiedziała, co znajduje się za horyzontem. A mimo wszystko to nadal były jej ziemie. Nie potrafiła zrozumieć, jakim cudem tajemnicze siły zrzuciły ciężar władzy na barki kogoś tak niedoświadczonego, nie czuła się w tamtym momencie dobrze na swoim stanowisku. Spuściła głowę, zawstydzona przed samą sobą. Podjęła w tym momencie decyzję.
Zwinnie zsunęła się z głazu i ruszyła kłusem w stronę swojego domu. Ziemia była mokra po ostatnich deszczach, więc towarzyszyło jej miarowe pluskanie. Kiedy dotarła na miejsce, mieszkańcy Drzewa Życia powitali ją z radością, ona jednak zdawała się ich nie zauważać.
Wbiegła po drewnianych schodach do najwyższego pomieszczenia. Chwyciła w zęby skórzaną torbę i spakowała do niej kilka eliksirów. Zbiegła na dół, do kuchni. Zatrzymała się na chwilę, by nabrać tchu, posłała stworkom przyjazne spojrzenie. Istotki wypełniły torbę wilczycy suszonym mięsem, spakowały bukłak z wodą. Ferishia odniosła wrażenie, że potrafią czytać jej myśli.
Duszki przytuliły wilczycę na pożegnanie. Wyszła na zewnątrz. Na ciemnym niebie nie dało się dostrzec żadnego charakterystycznego punktu, gwiazdy zostały ukryte za parawanem chmur. Wadera westchnęła głośno. Musiała ustalić kierunek na podstawie mchu pokrywającego pnie sosen. Nie mogła stracić ani chwili.
Udała się na, jak się jej wydawało, południowy wschód.

poniedziałek, 26 września 2016

Od Anguy - W pogoni za światłem

Słońce już zaszło, jednak ostatnie jego promienie nadal zabawiały niebo całą paletą barw. Żółty przechodził w krwistą czerwień, pomarańcz mieszała się z fioletem. Las pogrążył się już w mroku. Angua wracała do swojej jaskini. Liście cicho chrzęściły pod jej łapami. Nastała jesień. Zbliżała się już do domu Feri, gdy nagle kątem oka zobaczyła coś. Jakiś metr nad ziemia unosił się ognik. Jego barwa, co chwilę się zmieniała jednak, ognik cały czas zachowywał błękitny blask. Taki sam kolor, jakim jarzyły się jej oczy. Odwróciła się napięcie. Dziwne zjawisko zniknęło. Czyżby tylko się jej wydawało? Rozejrzała się. Nic. To na pewno z przemęczenia. Ruszyła dalej, ale co chwilę wydawało się jej, że widzi błędny ognik. Za każdym razem, gdy chciała do niego podejść, on znikał. Wadera była coraz bardziej zdezorientowana, w końcu nie wytrzymała. Gdy płomyk znów się pojawił, od razu pobiegła w jego stronę, zgasł, lecz kilka metrów dalej pojawił się kolejny. Przeszedł ja dziwny dreszcz, poczuła w głowie mrowienie. Nie wiedziała, dlaczego, ale musiała iść za tym światłem. Przyciągało jak magnes. Nie umiała się powstrzymać, jeden krok i kolejny. Ognik zgasł, a za chwilę pojawił się następny. I jeszcze jeden. Ruszyła biegiem, błękitne światełka pojawiały się i po chwil rozpływały w powietrzu. Świat przemykał wokoło. Oddalała się coraz bardziej od znanych terenów. W pewnym momencie spostrzegła, że następny ognik się nie pojawił. Zahamowała i rozejrzała się. Wokoło nie było nic. W powietrzu unosiła się gęsta mgła. Mętne opary jarzyły się zielonkawym światłem. Coś błysnęło nad jej głową, usłyszała trzask pioruna. Zakręciło się jej w głowie. Miała wrażenie, że grunt ucieka jej z pod łap. Zachwiała się. Dostrzegła pojawiający się czerwony ognik. Za chwilę rozbłysły kolejne płomyki. Otoczyły ją kręgiem. Skuliła się. Wszystkie światełka zaczęły się zbliżać. Świat poczerniał, by po chwili zmienić się w kulę światła. Wadera zniknęła, pozostał jedynie okrąg spalonej trawy.
***
Ocknęła się w wielkiej sali wypełnionej światłem. Zarys ścian ginął w oddali. Pomieszczenie było prawie puste, nie licząc czterech kolumn podtrzymujących fantazyjną kopułę, pod którą na postumencie stał ogromny, kulo kształtny kryształ. Dopiero, gdy Angua podeszła do niego spostrzegła, że jest to model globu. Nie dało się określić, jakiego był koloru, cała sala wydawała się złożoną z cieni i światła. An spróbowała dotknąć kryształu. Mimo przewidywań, że natrafi na pustkę poczuła pod łapą zimną powierzchnię. Miejsce, którego dotknęła zabłyszczało, wadera miała wrażenie, że pod skorupą zagadkowego kamienia wyczuła ruch. Do jej uszu dotarły zduszone dźwięki. Nie potrafiła rozróżnić słów, ale była pewna, że to mowa. Poczuła w głowie mrowienie. Szybko cofnęła łapę. Nie umiała stwierdzić gdzie się znajduje. To miejsce było dziwne. Angua była pewna, że w jakimś sensie jest żywe. To ją przerażało.
- Halo... - Krzyknęła, jej głos odbił się echem. - Czy ktoś tu jest? - Nikt nie odpowiedział, westchnęła z rezygnacją. Jednak, gdy wsłuchała się w echo... Usłyszała swój własny głos: •-Witaj...aj...aj Anguo...guo...

Od Anadil

(c.d. Maxwella)

Pobiegłam w stronę basiora. 
- Mogę iść z tobą?
Pysk Maxwella wyrażał autentyczne zdziwienie.
- Po co?
- Nooo...- teraz zdałam sobie sprawę, że nie bardzo przemyślałam, co teraz powiem. 
- Nie zostawiaj mnie samej. Jestem tu nowa i wiesz...
Maxwell spojrzał na mnie z politowaniem, jednak w jego spojrzeniu było też coś, czego nie umiałam wyczytać...
Zrobiłam "słodkie oczka" w stronę basiora. Wilk parsknął śmiechem. Zaraz jednak spoważniał.
- Nauczyłem cię polować. Dasz sobie radę. Zaufaj mi.
- W porządku, ale teraz to ja ci pomogę.- rzekłam stanowczo.
- Niby jak? - wymamrotał.
Nie odpowiedziałam. Zamiast tego podsunęłam mu świeżo upolowanego jelenia. 
- Serio? Nie... nie najesz się do syta.- mruknął Maxwell.
- No to co!- roześmiałam się. - Gdybym się najadła, nie miałbym potrzeby upolowania jakiegoś zwierzęcia, a bez polowania nie utrwaliłabym moich nowych umiejętności.- tłumaczyłam.
Max nie ukrył uśmiechu. Wręcz przeciwnie, śmiał się do mnie, a ja to odwzajemniłam. Nagle znów poczułam burczenie w brzuchu. Spojrzałam znacząco na basiora. On chyba poczuł to samo, bo popatrzył na mnie. Równocześnie zaczęliśmy się posilać.

(Maxwell?)

Od Maxwella

(c.d Anadil)

Wbiłem wzrok ku górze. No i jak w takiej sytuacji odmówić?
- Jasne. - Jak na asertywność przystało zgodziłem się od razu. Wadera popatrzała na mnie z uśmiechem.
-Chodź, pójdziemy gdzieś indziej, możne znajdziemy coś dobrego - ruszyłem przed siebie. Anadil od razu mnie wyprzedziła. Była bardzo zwinna i było widać to od razu. Ale jak wcześniej widziałem- bardzo niezdarna.
- Serio, trzeba coś zrobić z tymi Twoimi ogonami, bo kiedyś się o nie zabijesz - powiedziałem z sarkazmem.
-Wiem! Są strasznie denerwujące i strasznie mi przeszkadzają - powiedziała zrezygnowana wadera. Odwróciłem się i popatrzałem na swoje dwa ogony.
- Dobrze, że ja posiadam tylko dwa. Z Twoimi siedmioma, nie wytrzymałbym - oznajmiłem. Znaleźliśmy się już na nowej polanie.
- No to co? Idziemy?
- Jasne, że tak. W brzuchu mi strasznie burczy... - Powiedziała wadera łapiąc się za żołądek. Z moim żołądkiem też nie było dobrze. Trzeba szybko coś upolować, dopóki mamy siły. Zauważyłem idealną kryjówkę.
- Chodź! Tylko cicho - dodałem szeptem. Wadera od razu wykonała moje polecenie. Ukryliśmy się w krzakach.
- Strasznie Tu ciasno... Ała! Maxwell, to moja łapa!- Oznajmiła z zdenerwowaniem w głosie Anadil.
- Ej! Nie zauważyłem! Sorki! - Powiedziałem trochę zły na siebie. A potem dodałem - Patrz!
Zwierzyna podeszła bardzo blisko.
- To teraz Twoja szansa! - Szepnąłem.
- Ale ja nie wiem co robić!- Wadera oburzyła się.
No tak, przecież nic jej nawet nie wytłumaczyłem..
- Kiedy zwierzyna będzie wystarczająco blisko, wtedy, musisz dostać się do jej szyi. Potem po prostu przegryzasz jej tętnice i tyle - zakończyłem trochę kulawo. - Wszystko wyjaśniłem? Jak czegoś nie rozumiesz, to pytaj... - Powiedziałem wciąż szeptem. Anadil pokiwała głową.
- Teraz! - Krzyknąłem, a wadera z nadzwyczajną prędkością przegryzła tętnicę i zwierzę padło martwe. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- No widzisz, jak się starasz to potrafisz. - Powiedziałem. - Nie było to nic trudnego. No, to ja się zbieram! - dodałem i odwróciłem się w drugą stronę.
- Co? A-ale dlaczego idziesz? Zrobiłam coś nie tak? - zapytała.
- Nie, z Tobą wszystko w porządku. Idę upolować coś dla siebie. Cześć!
- Maxwell, zaczekaj! - krzyknęła za mną Anadil.

(Anadil?)

piątek, 23 września 2016

Od Wilgi

Ostatni raz spojrzałam na dumne wilcze oblicze, uśmiechając się przy tym półgębkiem. Wychłeptałam odrobinę chłodnej, czystej wody. Napojona odeszłam od brzegu jeziora, posyłając me dostojne odbicie w niebyt.
Wygięłam kręgosłup w łuk, zmuszając zesztywniałe mięśnie do pracy. Ziewnęłam odrobinę głośniej, niż przewiduje etykieta i udałam się w stronę najbliższej polany.
Nie minęło sporo czasu, nim udało mi się pochwycić woń zająca. Podążyłam tropem, który zaprowadził mnie do nory zwierzątka. Z głośnym westchnieniem położyłam się obok dziury w ziemi. Przecież kiedyś będzie musiał stamtąd wyjść. Mogłabym poszukać innej ofiary, ale nie pozwalał mi na to wewnętrzny leń.
Czekałam, obserwując, jak słońce zmienia swe położenie na niebie. Ile czasu już straciłam?
Rozejrzałam się po okolicy, a moją uwagę przykuł ruchomy punkt znajdujący się jakieś sto metrów ode mnie. Nie byłam tu sama. No cóż, życie w watasze, trzeba się przyzwyczaić. Mimo wszystko wolałam mieć na nieznajomego oko.
Cóż, muszę przyznać, że mi nie wyszło.
- Ktoś ty? - To pytanie wyrwało mnie ze snu. Skarciłam się w myślach za to, że pozwoliłam obcemu przekroczyć granice mojej bezpiecznej strefy. I jeszcze za to, że zasnęłam.
Nie wyrywałam się do odpowiedzi. Zajrzałam do nory, nie podnosząc się nawet z pozycji leżącej. Ciekawskie stworzonko podeszło odrobinę zbyt blisko wyjścia i w mgnieniu oka znalazło się w uścisku moich szczęk. Rzuciłam pod łapy ciałko, w którym powoli wygasała iskierka życia.
Zabrałam się do jedzenia. Szósty zmysł podpowiadał mi, że nieznajomy wlepia swe spojrzenie w świeże, soczyste mięso. O nie, nie dostanie nawet ochłapów.
- Mogłabym ci zadać to samo pytanie - prychnęłam. Nie obchodziło mnie zbytnio, czy usłyszę odpowiedź. 

(Ktoś? Basior, wadera, wszystko jedno.)

czwartek, 22 września 2016

Od Anadil

(c.d Maxwella)

Pociągnęłam nosem. I tak nie mam szans w łowiectwie. Przez te ogony, które o wszystko zawadzają, jestem skazana na głodówkę. 
A może nie...?
Powoli wstałam i spojrzałam na wilka.
- Pomożesz mi...?
Wilk wydawał się być skonfundowany. Otrząsnął się jednak.
- Skoro muszę...
Podskoczyłam z radości, przy okazji potykając się o ogon. Upadłam jak długa na stertę liści. Basior pomógł mi wstać. 
- Musisz coś zrobić z tymi ogonami, nie wiem, może związać czy coś...
Cofnęłam się parę kroków. A co, jeśli będzie trzeba je obciąć?!
Wilk parsknął z zażenowaniem. 
- O rany, nie odgryzę ci tych twoich kitek. Daję ci tylko rady. Po prostu byłoby ci łatwiej.
- Może jednak obejdzie się bez związywania. Dobra, no to od czego zaczynamy?
Basior przewrócił oczami i westchnął.
- Teraz...?
- A nie? No weź, jestem bardzo głodna! 
Przestąpiłam nerwowo z łapy na łapę. Proszę, zgódź się... Nie dam rady sama się nauczyć polować...
- Jak masz na imię? 
Przechyliłam głowę na bok. 
- Anadil. A ty?
Wilk znowu westchnął i popatrzył na swoje łapy.
- Maxwell.- wymamrotał.
Podeszłam do niego.
- To jak, pomożesz mi?- spojrzałam błagalnie w oczy basiora.

(Maxwell? ^^)

Od Maxwella

(c.d. Anadil)

- Pff. - Może wydawać się, że czerpię z tego przyjemność, ale nie mogłem jej pozwolić, żeby zaczęła płakać. - Po prostu musisz bardziej w siebie uwierzyć. Takie płakanie nad sobą nic nie da. - zerknąłem na nią. Wilczyca jakby tego nie usłyszała. Nie jestem dobry w pocieszaniu innych. Widać było, że wilczyca walczy ze swoimi emocjami. Rzuciła mi wściekłe spojrzenie.
- Dobra, dobra przepraszam już! - popatrzyłem na nią z politowaniem. Jak wilk nie może umieć polować!
- Trzeba coś z tym zrobić. - powiedziałem na głos. Wilczyca podniosła głowę i popatrzała na mnie pytająco.
- Niby co? - powiedziała z goryczą.
- Musisz nauczyć się polować. Ej, nie rób takiej miny! - Dodałem, widząc jej wyraz twarzy.- No chyba, że całe życie chcesz głodować. - dodałem sarkastycznie.

(Anadil?)

wtorek, 20 września 2016

Od Anguy

(c.d. Amaimona)

- Nazywam się Angua, ale wolę, żeby nazywać mnie An… - Rzekłam. 
- Miło mi cię poznać.- Odpowiedział basior z uśmiechem. 
- Mi również.- Amaimon spojrzał w niebo, a później na mnie.
- Potrafisz latać?
- To chyba jasne, po coś te skrzydła są. – Stwierdziłam.
- A pokażesz? – W oczach nowo poznanego wilka pojawiły się iskierki nadziei. Cofnęłam się nieco, nie spodziewałam się tego pytania.
- To chyba nie jest zbyt dobry pomysł… - Szepnęłam.
- Czemu? - Basior wyglądał na zawiedzionego.
- Dopiero co się nauczyłam, jeszcze do końca mi nie wychodzi …
- Praktyka czyni mistrza. – Nie dawał za wygraną. Westchnęłam cicho.
- No dobrze. Spróbuję… – Powiedziałam, rozłożyłam skrzydła i odbiłam się od ziemi. Ziemia powoli zaczęła się oddalać, do moich uszu dochodził miarowy trzepot skrzydeł. Czułam na sobie tchnienie wiatru. Znów uczułam to nadzwyczajne poczucie wolności i przepełniającą mnie ogromną radość. Spojrzałam w dół. Wilk przyglądał się mi. Zapikowałam w dół i zawisłam w powietrzu kilka metrów nad jego głową. 

(Amaimon? Sorry brak weny…)

sobota, 17 września 2016

Od Anadil

(c.d. Maxwella)

Pobiegłam do obcego wilka wolnym truchtem, bo tylko na taką prędkość pozwalało mi moje wymęczone ciało. Stanęłam przed wilkiem warcząc gniewnie. Takie odzywki do mnie?! Co to, to nie!
- Masz z tym jakiś problem?! - fuknęłam, a wszystkie siedem moich ogonów nastroszyło się.
Obcy uśmiechnął się szyderczo.
- Tak, owszem. Aż żal patrzeć na te nieudolne starania.
Czułam wzbierającą we mnie wściekłość. Chciałam skoczyć na wilka, rozorać jego ciało elektrycznymi pazurami, rozszarpać w dzikiej furii. Zamiast tego łapy się pode mną ugięły. Zaburczało mi w brzuchu. No tak, brak śniadania robi swoje. Podobnie jak brak koacji czy obiadu. Właściwie ostatnio jadłam jakieś dwa dni temu. Zadrżałam na myśl o tym i z głębokim westchnieniem usiadłam, kładąc łeb na łapach.
Wilk zauważył moje dziwne zachowanie i parsknął śmiechem.
- Co to ma być?! Wilk czy potulny baranek?! Nic dziwnego, że nie umiesz nawet upolować tego zwierzaka - wskazał łbem w stronę mojej niedoszłej zdobyczy. - No nie, to jakieś żarty!
Dźwignęłam się na łapy i obnażyłam kły. Przez moje futro przebiegła elektryczna iskra. Nie potrafiłam wykrzesać nawet małej błyskawicy. Usiadłam. Wilk prychał że śmiechu. Moja złość była nie do opisania. Oczy wypełniły się łzami. Nie, będę silna. Postawę się mu.
- Może zajmij się sobą, dobra?
- Może nie. Sorry, ale to tak żałosne, że aż zabawne.
Tym razem łzy popłynęły same. 

Od Maxwella

Maxwell obudził się w swojej ciemnej jaskini pewnego ciepłego poranka. Niechętnie wstał i otworzył oczy. Zamrugał kilka razy, żeby oczy przyzwyczaiły się do światła, zaburczało mu w brzuchu. 
- Pójdę coś upolować... - powiedział sam do siebie. Wyszedł ze swojej jaskini i wziął głęboki wdech. Dzień był słoneczny. Świetnie.
Biegnąc na polane, coś go zaniepokoiło. Zauważył wilka, biegnącego w oddali. Miał zamiar go gonić, ale jego brzuch mu na to nie pozwolił. I tak by go nie dogonił bo wilk już dawno zniknął z jego zasięgu wzroku. Klnąc pod nosem, ruszył dalej.
Nagle spostrzegł zwierzę, skubiące źdźbło trawy. Podszedł bliżej, próbując być niezauważony. Widział swoją ofiarę, bardzo blisko kiedy ona popatrzała się w dal i zaczęła uciekać w popłochu. Max szybko ruszył za nią, ale była od niego szybsza. 
Wbiegł prosto w łąkę, gdzie zgubił trop. Zawarczał, szukając coś innego do zjedzenia. Wrócił na polanę. Zobaczył tego samego wilka co rano. Próbował złapać jakieś zwierzę, ale mu się nie udawało.
- Coś nie idzie Ci dobrze, co? - Krzyknął Maxwell
Drugi wilk, od razu zrozumiał, że ta uwaga była skierowana do niego, więc od razu pobiegł do Maxwella. Max uśmiechnął się pod nosem, był już gotowy do ataku. 

piątek, 16 września 2016

Od Aury de Noir - Kocia przepowiednia I

Chodziłem po terenach watahy bez najmniejszego celu. Byłem szczęśliwy, że nikt mnie nie zaczepia, wliczając w to stwory, które namnożyły się na naszych terenach. Gdzieniegdzie widziałem wilki, które z nimi walczyły. Najwyraźniej mi postanowiły dać spokój. A co najmniej taką miałem nadzieję. 
- *Witaj, towarzyszu. - powiedział jakiś nieznajomy mi głos. Dochodził jakby zewsząd, ale i znikąd. Na pewno nie był to głos z tego świata. Nie widziałem też osoby, która do mnie przemawiała. - * Mam dla ciebie pewną wiadomość. - dodał ten głos. Teraz jednak wyraźnie słyszałem, że jest on w mojej głowie. Przede mną pojawił się czarny lewitujący kot. Odwróciłem pytająco głową.
- Kim jesteś? - spytałem nieufnie.
- * Jestem Astralnym kotem i jeszcze nie raz mnie spotkasz. - powiedział dojść tajemniczo, zaraz dodając - * Mam dla ciebie przepowiednię, dotyczącą twojej bliskiej przyszłości. Chcesz jej wysłuchać? - spytał retorycznie. Kiwnąłem jednak głow,ą aby powiedział, co ma powiedzieć. Najwyraźniej nie będę miał spokoju.
-*W nocy ciemnej i nieprzebytej, białą łanię zaczniesz gonić z zachwytem. Na manowce zaprowadzi cię ona. Zgub się - a będzie dusza Twa potępiona! - powiedział czarny kot, po czym zniknął. - *Do zobaczenia później. - usłyszałem jeszcze na koniec.
- Ta, jasne. - prychnąłem na to wszystko i pokierowałem się do jaskini z zamiarem odpoczynku. Obudziłem się w nocy, przez dziwny biały blask niedaleko mnie. Jednak nic tutaj nie było.

C.D.N.

Anadil

czwartek, 15 września 2016

Wyniki konkursu

Nadszedł czas, by ogłosić wyniki konkursu z okazji Jesiennych Zbiorów (strona konkursu: klik)

Na pierwszym miejscu znalazła się Angua z 40 owocami.

Na drugim miejscu znajdują się Murtagh i Amaimon, którzy zdobyli po 37 owoców.

Nie ma miejsca trzeciego.

Nagrody (PD i Ringi) zostały przydzielone Waszym wilkom. Gratulujemy!

środa, 14 września 2016

Od Amaimona

(c.d Anguy)

Westchnąłem i spojrzałem na waderę.
- Dobrze, księżniczko - uśmiechnąłem się zawadiacko.
Spojrzała na mnie jakby urażona, ptak znów zaskrzeczał.
- Nie czuj się urażona, tylko żartowałem - powiedziałem. - Nie lubię być obserwowany, dlatego się zezłościłem, przepraszam.
Na pyszczku wadery pojawił się lekki uśmiech. Wyszedłem z wody, otrzepałem się i usiadłem naprzeciwko niej. Również się uśmiechnąłem.
- Nie przedstawiłem się, jestem Amaimon Undertaker Drakkainen, ale wystarczy, jeśli będziesz się do mnie zwracała tylko jednym z nich, które ci się podoba - zamachałem lekko ogonem.
Spojrzałem w niebo, ponad nami przelatywały duże ptaki. Wyglądały pięknie na tle błękitnego, czystego nieba. Słońce nadal grzało, jednak już nie mocno, a przyjemnie.
- Czy mogę poznać twoje imię, milady? - zapytałem.

< Angua? c: >

piątek, 9 września 2016

Jesienne Zbiory już jutro!

Już jutro, tj. 10 września, członkowie naszej watahy świętują Jesienne Zbiory! Postanowiliśmy zorganizować z tej okazji malutki konkurs. Dla zwycięzców przewidziane nagrody w postaci Punktów Doświadczenia i Ringów. Konkurs jest naprawdę prosty i myślę, że każdy powinien wziąć w nim udział!

plfoto.com Wołodytjowski

poniedziałek, 5 września 2016

Od Murtagha

(c.d Adary)

Popatrzyłem znudzony na waderę. No naprawdę, jak można być takim wesołym?
- Czemu się uśmiechasz? - zapytałem po prostu, patrząc na nią z zimną wyższością. Tylko pospulstwo może mieć takie głupie uczucia, jak radość.
Zaraz zaczęła mi opowiadać historię swojego życia, więc kulturalnie jej wysłuchałem.
- Nie pozabijały "nas", bo ty żyjesz. - burknąłem, od niechcenia przykrywając ją malutką częścią swojego płaszcza. Niech zna łaskę pana.
- Powiedziałbym, że mi przykro, ale skłamałbym. Znieczulica i te sprawy.
Wkrótce wilczyca usnęła. A ja... No cóż, nie miałem nic do roboty, tak więc po prostu się wycofałem. 

Od Adary

(c.d Murtagha)

Po tym jak już się wyszalałam podbiegłam do basiora i położyłam się obok niego. Lekko dysząc wpatrywałam się na zachodzące słońce, nie sądziłam że będę tak latać przez długi czas. Po chwili przekręciłam się na plecy by lepiej widzieć gwiazdy które po chwili rozbłysnęli na niebie. Po chwili uśmiechnęłam się szeroko. Chłopak zauważył to i spytał.
- Czemu się uśmiechasz? - jego mina przypominała jakby patrzył się na wariatkę
- By było im miło-odpowiedziałam 
- Ale komu?
- Moim rodzicom, siostrze, mojej całej watasze. Każdy kto zginął stał się jedną z tych gwiazd. Cały czas patrzą na mnie z góry i czuwają nade mną?
- A co stało się z nimi?- spytał zaciekawiony basior 
- Zaatakowali złe i o wiele od nas silniejsze wilki zaatakowały naszą watahę i pozabijały nas, siostra resztkami sił przeniosła mnie w bezpieczne miejsce i tak tylko ja zostałam - odpowiedziałam ponuro i i z powrotem przekręciłam się na brzuch. Położyłam swoją głowę o łapy. Po chwili poczułam jak basior siada bliżej mnie i przykrywa mnie częścią peleryny.

niedziela, 4 września 2016

Od Ferishii - Znaleźć swoje miejsce na świecie

(c.d Anguy)

Rytmicznie stawiałam kroki, przybliżając się do drzewa. Byłam już blisko końca wędrówki. Podeszłam do pnia i zajrzałam do środka przez szczelinę w korze. W środku nie było nic. Tylko ciemność. Nie była to zwyczajna ciemność, która spowija świat każdej nocy. To była pustka. Miejsce tak ciemne, że nawet blask ognia nie potrafiły się przebić przez obecny tam mrok. To tam miałam dojść? To było celem mojej wędrówki? Ciemność, która miała mnie pochłonąć? Uczucie przyciągania wciąż było silne, teraz jednak umiałam stawić mu opór.
Nagle zapanowała jasność. Przez okolicę przeszła fala światła tak intensywna, że poruszyła moją sierścią niczym wiatr. Obezwładniająca światłość nakazywała mi zamknąć powieki, które i tak nie potrafiły całkowicie powstrzymać jej przed wniknięciem do moich oczu.
Dosłownie ułamek sekundy później było już po wszystkim. Nie było ciemności, nie było nadnaturalnego światła, był po prostu zwykły dzień. Słońce wyglądało zza puchatych chmur, a ptaki niewzruszenie śpiewały swe melodie.
Usiadłam nieco skołowana, próbując zrozumieć wydarzenia z ostatnich kilku chwil. Najwidoczniej to miejsce było skażone ciemnością, do tego stopnia, że nawet samo światło nie potrafiło tego znieść i postanowiło wziąć sprawy w swoje ręce. Chociaż brzmi to absurdalnie, nic innego nie wydawało mi się bardziej logiczne.
Podniosłam wzrok na drzewo. Było ogromne, a jego środek wydawał się pusty. Biła od niego magiczna energia, teraz już całkiem przyjazna. Wciąż słyszałam jego nawoływanie. Teraz nie było to jednak mocne uczucie niemożliwe do odparcia, a łagodne, przyjacielskie zaproszenie. Stwierdziłam, że zajmę się tym potem. Teraz musiałam znaleźć Anguę.
Podniosłam się do pozycji stojącej i odwróciłam się w tył. Zobaczyłam orła, który nie mógł utrzymać się na wietrze i spadał nieuchronnie w przepaść. Dopiero, kiedy przyjrzałam mu się bliżej, spostrzegłam wilczą sylwetkę. Angua!
Sparaliżował mnie strach. Nie chciałam, żeby waderze stało się coś złego. To ja ją tu przyprowadziłam, więc gdyby zrobiła sobie krzywdę lub co gorsza zginęła, wyrzuty sumienia nigdy by mnie nie opuściły. Sytuacja wyglądała nieciekawie. Wilczyca straciła już wolę walki i opadała bezwładnie niczym worek ziemniaków. Zapragnęłam, żeby była teraz w bezpiecznym miejscu.

Od Murtagha

(c.d Adary)

Miałem jej już coraz bardziej dosyć. Ruszyłem więc przed siebie, prowadząc ze sobą dialog w myślach. Głupia uczepiła się jak rzep do ogona. Ona jest taka... Zbyt szczęśliwa, zbyt optymistyczna. Za mało melancholijna i spokojna.
Usiadłem zniecierpliwiony pod drzewem, patrząc z politowaniem na tę scenkę. Pokręciłem znudzony głową, gdy ta podeszła do mnie. Na szczęście nie upierała się jakoś strasznie, żebym również latał jak debil, więc mogłem spokojnie odetchnąć. Położyłem się na ziemi, opierając głowę na łapach i obserwując pełznącą gąsienicę.

sobota, 3 września 2016

Od Adary

(c.d Murtagha)

- Sztywniak- powiedziałam cicho a on ponownie rzucił na mnie groźne spojrzenie. 
Chłopak ruszył przed siebie a ja za nim. Po chwili odwrócił się i warknął.
- Czy ty się nie odczepisz?
- Czemu jesteś taki 
- Bo tak mi się podoba! - odwrócił się i ruszył przed siebie
Ja nie zważając na nic ruszyłam dalej za nim. Nie wiem dokąd się kierowaliśmy ale przez całą drogę nic się nie odezwał. Doszliśmy aż do wielkiej łąki gdzie było pełno dmuchawców i motyli. Po prostu nie mogłam się powstrzymać. Zaczęłam biegać po łące jak głupia, skakałam ile wlezie i ganiałam motylki. Za mną nasiona dmuchawca unosiły się i latały razem z wiatrem. Można było mieć wrażenie, że tańczą. Basior siedział przy drzewie i patrzył się jak ja "szaleję". Podbiegłam do niego i usiadłam przy nim.
- Chodź się zabawić - powiedziałam lekko dysząc.
- Nie , z resztą to bezsensu tak latać jak głupi - odpowiedział ponuro
- Ale czasem te głupie rzeczy są najfajniejsze, no chodź. Ciesz się chwilą, nie marnuj życia na takie siedzenie - uśmiechnęłam się przyjaźnie i pobiegłam dalej przed siebie goniąc motyla.


piątek, 2 września 2016

Od Murtagha

(c.d Adary)

No co za sss...! Wadera!
Warczałem nieźle podkuźwiony, strzepując z siebie wodę. No i znowu się napuszyłem niczym ta ryba najeżka.
- Murtagh. - burknąłem w odpowiedzi, robiąc łaskę i podając łapę samicy.
- I nie oczekuj na mój uśmiech, bo prędzej ktoś umrze, nim ja się uśmiechnę. - powiedziałem ponuro, wyciskając wodę z płaszcza. 
- A teraz proszę, żebyś mi takich rzeczy nie robiła.


czwartek, 1 września 2016

Od Adary

(c.d. Murtagha)

- Przecież przed chwilą się umyłem...
Zachichotałam się cicho i cofnęłam się troszeczkę do tyłu, by się rozpędzić. Rozpędziłam się i wskoczyłam do wody oblewając przy tym chłopaka. Basior nie był tym za bardzo zadowolony. Jego groźna mina mnie bawiła. Podpłynęłam pomału do niego i zaczęłam obserwować go. On zrobił zdziwioną minę i spytał
- Co jest z tobą nie tak? - Wpadłam na zabawny plan wtedy. Spoważniałam i szybko się rozejrzałam.
- Powiem ci, ale to tajemnica.- zrobiłam gest łapą na znak by się przybliżył. Nic niespodziewający się basior podszedł do mnie i się nachylił. Ja szybko chwyciłam go za płaszcz i wciągnęłam go do wody. Po tym wybuchłam śmiechem, ale jemu najwidoczniej nie było do śmiechu. Podpłynęłam bliżej niego.
- Uśmiechnąłbyś się. - Chłopak spojrzał na mnie wrogo. Wyszłam z wody i usiadłam na brzegu naprzeciw siedzącego jeszcze w wodzie basiora. - Tak w ogóle jestem Adara - przedstawiłam się i wyciągnęłam łapę na przywitanie.


Od Murtagha

(c.d Adary)

Wzdrygnąłem się lekko, słysząc ponadprogramowy głos. Popatrzyłem na intruza i warknąłem cicho. Niezbyt uprzejmie zapytałem waderę o to kim jest i co tutaj robi. Ale głupie to było...
- Ale z ciebie śmieszek. Super. To teraz możesz mi już nie przeszkadzać? - mruknąłem, strzepując z cieniokociego futra kropelki wody. Zarzuciłem płaszcz na siebie i popatrzyłem kątem oka na waderę.
- Co się tak gapisz? - zapytałem, widząc, że ta namiętnie się we mnie wpatruje.
- Przecież przed chwilą się umyłem...

Podsumowanie sierpnia 2016

Dnia 2 sierpnia 2016 nasza wataha została oficjalnie otwarta.
Od tamtej pory zdobyliśmy 7 członków, którzy napisali łącznie 17 opowiadań, co daje średnio 2 i pół opowiadania na wilka. Licznik nabił nam ok. 2000 wyświetleń.

Zawarliśmy również sojusz z dziewięcioma różnymi stronami, jednak trzy z nich nie umieściły jeszcze linków do naszego bloga. Mamy nadzieję na szybkie wyjaśnienie sprawy c:

Myślę, że powyższe wyniki nie są złe, biorąc pod uwagę to, że dopiero wystartowaliśmy ^^



Nastąpiły również niewielkie zmiany w regulaminie. Ustaliliśmy minimalną liczbę słów na opowiadanie - 100. Myślę, że nie jest to dużo, i że każdy da radę napisać opowiadanie tej długości c: Poprawiona została też mała literówka.

Od teraz zaczynamy przydzielać wilkom PD za zdobywanie stażu w watasze. Pierwotnie w planach mieliśmy dodawanie po 1 punkcie w każdą sobotę, uznaliśmy jednak, że lepiej będzie dodawać 5 PD każdego pierwszego dnia miesiąca.
W najbliższą sobotę możecie się również spodziewać pierwszego pytania tygodnia.

Zabrałam swój leniwy tyłek za uzupełnianie zakładek, które nie są jeszcze do końca gotowe. Możecie zobaczyć, co zmieniło się w kalendarium i naszych terenach.

Myślimy również nad wprowadzeniem zmian w systemie statystyk i walk. Zapraszam do dyskusji w komentarzach w kąciku rozmów.



Życzę Wam samych sukcesów w nowo rozpoczętym miesiącu, dużo weny i dużo czasu na pisanie opowiadań :3 Trzymajcie się ciepło!
Pozdrawiam,
Feri

P.S. Za niedługo każdy dostanie swoje 5 PD. Proszę o wysłanie mi wiadomości, w której powiecie, na jakie statystyki chcecie przeznaczyć otrzymane punkty. Radzę jeszcze raz spojrzeć na kartę postaci - niektórym uzbierało się więcej nieużytych punktów!