środa, 28 września 2016

Od Ferishii - Wyruszyć ku nieznanemu

Zmęczone całodzienną wędrówką słońce leniwie zmierzało w stronę linii widnokręgu. Niebo jednak wciąż miało szarawy kolor, nie zamierzało jeszcze przybrać pomarańczowo-czerwono-fioletowego płaszcza zwiastującego nadejście nocy. 
Wicher szarpał zielonymi czubkami sosen. Ten sam północny wiatr próbował przedrzeć się przez gąszcz futra Ferishii, jak gdyby chciał pozbawić ją całego wytworzonego przez ciało ciepła. Wilczyca przybrała odrobinę bardziej zwartą pozę, by ochronić się przed mrozem. Zaczynała ją mrowić skóra, a poduszki łap miała popękane. Bolała ją również kostka, którą nadwyrężyła, usiłując wspiąć się po śliskiej powierzchni monolitu.
Mimo wszystko na jej pysku gościł uśmiech. Stąd, ze szczytu głazu, miała doskonały widok na całą okolicę. Na jej ziemie, dodała w myślach. Na zachodzie, gdzie lasy iglaste ustąpiły miejsca łęgom i buczynom, zgniłozielone liście stanowiły zapowiedź jesieni. Jednak gdzieś tam, daleko, gdzie wadera nie sięgała już wzrokiem, napotkać można było czerwone, gorące piaski pustyni. Gdyby udać się w przeciwnym kierunku, po dziesięciu dniach wędrówki łapy napotkałyby ziemię skutą wiecznym lodem. Doprawdy dziwna to była kraina, gdzie miejsca o tak różnych klimatach mogły egzystować w stosunkowo niewielkiej odległości. 
W tym właśnie momencie Ferishia poczuła się niewyobrażalnie mała. Nie wiedziała, co znajduje się za horyzontem. A mimo wszystko to nadal były jej ziemie. Nie potrafiła zrozumieć, jakim cudem tajemnicze siły zrzuciły ciężar władzy na barki kogoś tak niedoświadczonego, nie czuła się w tamtym momencie dobrze na swoim stanowisku. Spuściła głowę, zawstydzona przed samą sobą. Podjęła w tym momencie decyzję.
Zwinnie zsunęła się z głazu i ruszyła kłusem w stronę swojego domu. Ziemia była mokra po ostatnich deszczach, więc towarzyszyło jej miarowe pluskanie. Kiedy dotarła na miejsce, mieszkańcy Drzewa Życia powitali ją z radością, ona jednak zdawała się ich nie zauważać.
Wbiegła po drewnianych schodach do najwyższego pomieszczenia. Chwyciła w zęby skórzaną torbę i spakowała do niej kilka eliksirów. Zbiegła na dół, do kuchni. Zatrzymała się na chwilę, by nabrać tchu, posłała stworkom przyjazne spojrzenie. Istotki wypełniły torbę wilczycy suszonym mięsem, spakowały bukłak z wodą. Ferishia odniosła wrażenie, że potrafią czytać jej myśli.
Duszki przytuliły wilczycę na pożegnanie. Wyszła na zewnątrz. Na ciemnym niebie nie dało się dostrzec żadnego charakterystycznego punktu, gwiazdy zostały ukryte za parawanem chmur. Wadera westchnęła głośno. Musiała ustalić kierunek na podstawie mchu pokrywającego pnie sosen. Nie mogła stracić ani chwili.
Udała się na, jak się jej wydawało, południowy wschód.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!