(c.d Wilgi)
Życie, życie jest nowelą...
Westchnąłem ciężko, potrząsając na boki obolałym łbem. I po co ja wchodziłem na te głupie skały? Ale to wina tego durnego Misia Uszatka, że mnie tak wystraszył, że się aż wyrąbałem na ziemię... Ech. Nigdy więcej współpracy z niedźwiedziami. Tak to się dzieje, gdy proszą cię o przysługę. Nah.
Szedłem właśnie wydeptaną nieco dróżką, węsząc od czasu do czasu w poszukiwaniu zwierzyny. I w pewnym momencie rzeczywiście coś wyłapałem, tak więc pognałem zadowolony za zapachem. Jak się okazało, na miejscu była jakaś nieznana mi wadera.
Serio? Kolejna? Więcej was matka nie miała?
Wywróciłem oczami i schowałem się za drzewem, obserwując uważnie wilczycę. Kurna. Siedzi mi akurat przy tej norze... Jęknąłem żałośnie i usiadłem, czekając.
A nie trzeba było długo siedzieć, bo samica usnęła. No ja was błagam... Tradycyjny błąd! Po cichu podszedłem do niej i przysiadłem.
- Ktoś ty? - zapytałem, wyrywając ją ze snu. Ale... No kurna żeś mać! Cóż za arogancja względem mnie! Prychnąłem pod nosem, patrząc, jak ta zabija zwierzaka.
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie, także więc... - burknąłem oschle.
(Wilga?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcamy do komentowania!