piątek, 7 października 2016

Od Sethi'ego - Zła decyzja i jej konsekwencje

(c.d. tego)

- Aaa! - Obudziłem się z krzykiem.
Dobrze, to był tylko sen, nic się nie stało. Byłem bardzo zadowolony, to tylko głupi koszmar. Miałem szczęście, następnym razem mi się nie upiecze. Podszedłem do jeziorka w mojej jaskini i przejrzałem się w wodzie.
- Nie... Nie, nie, nie, nie!... - Powiedziałem sam do siebie.
Na dnie leżała głowa jelenia, to jednak była prawda. Straszna prawda. Wyciągnąłem ją powoli łapami ze stawu i wyrzuciłem przez szparę w głazach. Poszedłem w cień i zwinąłem się w kulkę, chciałem zapomnieć...

***

Byłem w lesie, cały ubrudzony dziwną, lepką mazią. Księżyc zajaśniał na niebie i zauważyłem, że była to krew. Zrobiłem to znowu, to straszne. Nie umiałem nad sobą zapanować. Wtedy zauważyłem wilczycę, nie zdołałem jej się przyjrzeć, gdyż było zbyt ciemno. Widziałem tylko jej oczy, piękne oczy.
- Chodź... - Wołała bez przerwy.
- J... Ju... Już. - Powiedziałem do wadery.
Co?! Zacząłem się jąkać. Ja, ja nie wiem o co chodzi. Bo ja chyba, chyba się w niej zakochałem. Biegłem do niej jak najszybciej mogłem, gdy już miałem ujrzeć jej pyszczek obudził mnie jakiś dźwięk.

***

Czy, czy ona istniała? Jeśli nie, to i tak będę jej szukać. Nie odpuszczę. Teraz jednak zacząłem podążać za dźwiękiem, co to jest? Dźwięk oddalał się, podbiegałem co chwilę w różne miejsca. Byłem strasznie tego ciekawy. Nagle się coś stało.
- Nie!!! - Krzyczałem. - Przestańcie!!!
Próbowałem rozwalić sobie głowę, chciałem, żeby to coś przestało. Zostawiło mnie w spokoju. Zamknąłem oczy, uderzałem łbem o ostre skały, drzewa i inne rzeczy. To jednak nie chciało przestać. Nie wiedziałem co zrobić. Usiadłem obok jakiegoś głazu i czekałem. Wkrótce katorga ustała. Widziałem coś, ja coś widziałem. Nie naprawdę, lecz jakby w moim umyśle, dokładnie w nich. Coś przedostało się do moich myśli i nie chciało ich opuścić. Dźwięk się więcej nie pojawił. On mnie sprowadził do tego miejsca to tu miałem się znaleźć. Czułem jednak dziwną rządzę, rządzę krwi. Udało mi się jednak to okiełznać. Zacząłem jeść trawę.
Zauważyłem coś, jakby mapę. Podniosłem ją i rozwinąłem. Widniał na niej napis "Trouver sa bien-aimée". Niestety, nie wiem, co to znaczy. Postanowiłem zabrać ją ze sobą. Kto wie? Jeszcze może się przydać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!