niedziela, 30 października 2016

Od Sethi'ego - Przepowiednia, nie oznacza los...

(c.d. Ferishii)

Obudziłem się w... Właściwie nie mam pojęcia, gdzie to jest. Nie widziałem niczego, tylko bezustanną czerń. Było tu bez przerwy tak cicho, jak nigdy dotąd. Jedyną rzeczą, która zakłócała ten porządek i spokój, był dźwięk moich łap. Pusta przestrzeń nie była wypełniona niczym, żadnej żywej duszy tutaj nie było. Wnet za mną pojawiła się postać, niewidoczna, gdyż tak samo czarna jak ta pustka wokół. Oczy stworzenia nagle się oświetliły i stwór wypowiedział coś, zakłócając tą bezkresną ciszę:
- "W światłości mrok się rodzi, któż z jego okowów duszę oswobodzi? W noc ciemną spojrzyj na słońca oblicze, a unikniesz ciosu wymierzonego w policzek." - Wypowiedział te słowa niczym przepowiednia, po czym znikł i już go nie ujrzałem.
Nie wiedziałem co to oznacza, byłem zakłopotany tymi słowami oraz całym tym zajściem. Gdzie ja w ogóle jestem?...

<Ozyrys...>

Bóg miał teraz władzę nad Nerthveną, jedyną osobą, która mogła go powstrzymać był Seth, jednak był on nieświadomy, że taki właśnie jest jego los. Jego dusza była teraz pod władzą Ozyrysa, a dziwna przepowiednia, nie miała się nigdy ziścić.
Ferishia walczyła sama ze sobą, nie chciała zabijać, ale nie miała innego wyjścia, nigdy nie przekonałaby Boga do posłuszeństwa. Powoli zaczęła do niego podchodzić, wiedziała, że tam ciągle jest Seth, dobry wilk, który nikogo by nie skrzywdził. Właśnie dlatego postanowiła powiedzieć:
- Sethi! Słyszysz mnie?! Seth!

<Sethi...>

Feri! Pomyślałem nagle, słyszałem jej głos, gdzie ona jest, gdzie... Muszę ją znaleźć, tylko jak, skoro nic nie widzę. Postanowiłem krzyknąć:
- Ferishia, tutaj jestem!
Nie otrzymałem odpowiedzi, od tej samotności chyba już wariowałem, może to był tylko wymysł mojej chorej wyobraźni... Ale ja ją słyszałem, tylko jak.

<Ozyrys...>

Wadera została odepchnięta na bok, wiła się z bólu, nie potrafiła poruszać. Zauważyła, że została zraniona w przednią łapę, krew się lała, pozbawiając wilczycę tchu. Była przerażona, nie wiedziała co robić, poświęciłaby się za watahę, ale wtedy to Ozyrys by przejął władzę, a kraina nie zaznałaby spokoju.
- Co z Nim zrobiłeś! - Krzyczała warcząc, nie miała innego wyjścia, jak tylko mówić.
- Jakim nim? - Zapytał doniosłym głosem, spoglądając na waderę. W jego oczach kłębiła się nienawiść i strach. - Teraz jestem tylko JA! On już nie istnieje, rozumiesz to ty zawzięta dziewucho?! Pozbyłem się jego! A teraz pozbędę się Ciebie!
- Nie! - Nagle odezwał się głos Sethi'ego. - Zostaw ją! Rozumiesz! - Krzyczał, próbował walczyć sam ze sobą.

<Sethi VS Ozyrys...>

- Jak śmiesz się tak do mnie odzywać! - Warknął głos Ozyrysa, ledwo tłumiąc wściekłość. - Jesteś słaby! Nie masz prawa tak mówić do Boga!
- Ty nie jesteś bogiem! - Krzyczał wściekły Sethi. - Jesteś potworem! Nie zasługujesz na to miano!
Ferishia nie wiedziała, co myśleć o całej zaistniałej sytuacji, to było zbyt dziwne i zagmatwane, by mogła cokolwiek zrozumieć. Chciała coś zrobić, przeciwstawić się, ale nie miała w ogóle siły, by nawet łapą poruszyć.
- Wynoś się! - Ryknął zaciekle Sethi.
Wtem z ciała Sethi'ego zaczęła się delikatnie unosić, czarna smużka dymu, powoli przybierając kształt. Nagle przed wilkami pojawił się Ozyrys, w całej swej okazałości (Wygląd: klik).
Basior, w ogóle nie przejęty tym co się dzieje podbiegł do krwawiącej wadery i powiedział omal nie mdlejąc:
- Ty krwawisz...
- To nic. - Odpowiedziała szybko wilczyca. - Nic mi nie jest.
Seth, nie przejmując się słowami przyłożył łapę do rany towarzyszki i wypowiedział delikatnym głosem zaklęcie:
- Piqûre...
Po chwili Ferishii ulżyło, dzięki zaklęciu pozbyła się rany. Natomiast wilk strasznie wycieńczony padł na ziemię, gdyż rana pojawiła się u niego.
- Coś ty zrobił! - Ryknęła wadera.
Wilk nawet nie zawył, po prostu wstał i zaczął powoli gnać ku Ozyrysowi, przerażony, ale pewny siebie, jak nigdy dotąd.
- Walcz jak mężczyzna! - Powiedział ostatkiem sił do Boga.
On tylko się zaśmiał i wypowiedział następujące słowa:
- Ty, rany i na dodatek sam, chcesz walczyć z Bogiem! Władcą zmarłych! - Parsknął śmiechem.
Feri pewna swojego czynu stanęła u boku towarzysza.
- Nie jest sam. - Powiedziała do Ozyrysa.

[Ferishia? Przepraszam, że postawiłam Cię w takiej sytuacji, ale sądzę, że to będzie ciekawy wątek do Twojego opowiadania]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!