Dochodziło południe. Ptaki śpiewały gdzieś w koronach drzew, a tu i ówdzie można było dostrzec przebiegającą wiewiórkę. Kaskada wielobarwnych liści spływała z drzew na ziemię.
Po takim właśnie dywanie z listowia dreptałam z nowym znajomym u boku. Aura de Noir był taki cichy i spokojny... Miałam tyle pytań, byłam tak ciekawa tego tajemniczego wilka... Zdawałam sobie jednak sprawę, że to tylko pogorszy sytuację. Skupiłam się na znalezieniu właściwej drogi do...
Właśnie, dokąd? Gdzie by tu pójść...
- Wiem! - wykrzyknęłam. - Chodź za mną!
Wyrwałam przed siebie, wznosząc tuman liści. Aura de Noir z lekkim westchnieniem ruszył za mną. Trudno, jak dotrzemy na miejsce, na pewno humor mu się poprawi.
Skoczyłam nad krzaczkiem, przeczołgałam się pod zwalonym pniem i skręciłam w prawo.
- Uff, to tutaj.- wysapałam. Basior przeszedł obok czerwieniącej się dumnie jarzębiny i zamarł. Nic dziwnego, widok zapierał dech w piersiach.
- Oto Stawiki. Moje ulubione miejsce.- zwróciłam się do Aury de Noir. Widząc jego uśmiech byłam z siebie dumna. Wreszcie nic nie spaprałam. Westchnęłam głęboko. Ach, tu jest wspaniałe!
Basior położył się nad brzegiem stawiku i oparł łeb na łapach. Był smutny, to widać. Nie wiedziałam co zrobić, co powiedzieć...
- Co... co się stało...?- zapytałam.
<Rua? Co się stało? :( >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcamy do komentowania!