(c.d. Aury de Noir)
Miałam mętlik w głowie. Kim był ten szafirooki facet? Aura go zna? Jest niebezpieczny, czy bardzo niebezpieczny? A może to upiór!? Bądź co bądź, niedługo Halloween.
Obcy nie wyglądał szczególnie bestialsko. Prawdę mówiąc, w ogóle nie przypominał okrutnej maszkary żądnej krwi i flaków. Moją uwagę zwróciła niezdrowo szarawa skóra i zabójczo piękne oczy. Gdyby nie to, uznałabym go prawdopodobnie za człowieka.
Na razie nie musiałam się specjalnie niepokoić, bo domniemany potwór bawił się w najlepsze z Aurą de Noir. Wyglądali na bardzo zżytych i z pewnością długo się nie widzieli. Poczułam się trochę niezręcznie. Postanowiłam dać im chwilę prywatności, dlatego wrzuciłam wsteczny (czyli szłam tyłem). Wszystko byłoby dobrze, ale jak zwykle musiałam odwalić jakąś głupotę. Potknęłam się o jeden z moich ogonów, wpadłam w stertę liści, poślizgnęłam się, świat obrócił się o 180 stopni i nim się zorientowałam, już wpadłam w krzaki, oblepiona liśćmi.
Czułe uszy Aury usłyszały hałas i basior odwrócił się w moim kierunku. Iso zrobił to samo. Oboje wybuchnęli śmiechem. Naburmuszyłam się. Co, nigdy nie widzieli wilka oblepionego liśćmi, który utknął w jakimś krzaczorze?! A pomóc to nie łaska?!
Pierwszy otrząsnął się elf. Złapał mnie za któryś ogon i wydostał z sideł chwaściska. Jego dotyk był zimny jak lód. To nie mógł być człowiek.
Wymamrotałam podziękowanie i zaczęłam lizać łapę, przyglądając się wilkowi i elfowi, ramię w ramię.
- Iso.. ale... jak?...
- Och, Rua... Nawet nie wiesz, jak za tobą tęsknię...
- Jak...???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcamy do komentowania!