(c.d. Azraela)
Ledwo zdołałem się ruszyć, a długowłosy basior chwycił za mój...*wdech*
...ogon i wyszarpał z krzaków, w których stałem.
- Ładnie to tak podsłuchiwać? – odezwał się do mnie, a w jego oczach płonął ogień niezadowolenia.
Przysięgam, że gdyby nie moje futro widać by było na moich polikach palący rumieniec.
Zawstydzała mnie sytuacja w jakiej się znalazłem i to, że ten basior pociągnął mnie akurat za ogon. Nie lubię, jak ktokolwiek go rusza.
- To... to nie do końca tak jak myślisz. Po prostu tędy szedłem i was zobaczyłem. Chciałem poczekać aż skończycie rozmowę, aby nie przeszkadzać i dopiero wtedy się pokazać - tłumaczyłem.
- Ta, jasne. Coś ci to "nieprzeszkadzanie" nie wyszło, Rayleigh - odpowiedział, poprawiając łapą opadający mu na oczy kosmyk jego różowo-czarnych włosów.
Zmarszczyłem brwi. Skąd on wie, jak mam na imię?
- Och, znacie się?- Czarny basior zerknął pierw na mnie, potem na niego.
- Nie. Skąd... - zacząłem, lecz długowłosy przerwał
- Mam swoje sposoby.
Czarny na to zachichotał. Nastała niezręczna cisza.
Machnąłem parę razy ogonem po liściach.
- Czy jesteście może z jakiejś tutejszej watahy? - spytałem w końcu
- Taaa, a co? Szukasz domu, śliczny? - spytał czarny i zaczął krążyć wolno wokół mnie z podejrzanym uśmiechem.
Jego czerwone oczy zabłysły, czułem, że coś knuje.
- Jeszcze nie, więc dołączę się do pytania... - dodał długowłosy odpowiadając na moje pytanie i spojrzał na czarnego, który zataczał coraz mniejsze koła wokół mnie. Zaczęło mi się robić gorąco...
(Az? Sady?) --> Rezerwacja dla Murtagha
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcamy do komentowania!