Już miałem przejść do jakże poważnej operacji, gdy usłyszałem ponadprogramowy głos. Tak. Słyszę inne głosy. Nah. Trzeba było nie zawierać tego paktu z bogiem śmierci... Przez to teraz słyszę wszystkie rozmowy i lamenty tych idiotycznych zgnilców! Nawet ta mantykora się użala... Urgh.
Spojrzałem z mordem w oczach na waderę. Co ona tu robi, co? Uczepiła się jak rzep ogona... Ech. No ale nic.
- Nie obchodzi mnie to. Poza tym, i tak nie mam sąsiadów. - uśmiechnąłem się sztucznie przez moment, po czym zrobiłem typową minę Grumpy Cat'a i wróciłem spojrzeniem na truchło.
- Wiesz, na czym polega nekromancja, dziewojo? - zapytałem, ostrym pazurem płatując skórę bestii w miejscu, gdzie powinno się znajdować serce. Zaraz je wyciągnąłem i rzuciłem na ziemię, prosto pod łapy Kurczaka. Czekaj... Jak to było? Bażant? Kuropatwa? Ech. Kij. Zapominam co i rusz. To te głosy.
Pochyliłem się nad ciałem i cicho wyszeptałem bliżej nieokreślone słowa i odsunąłem się szybko, patrząc na kwiczące truchło. Yup. Wokół mantykory unosiła się czarna chmurka, a samo stworzenie wyglądało jeszcze gorzej niż przedtem...
(cenzura)
- No zobacz jaka śliczna! Ruchałbym! - zawołałem uradowany, skacząc dookoła ledwo mieszczącego się stworzenia.
(Wilga?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcamy do komentowania!