niedziela, 2 października 2016

Od Wilgi

(c.d. Murtagha)

Bez zbytniego pośpiechu dokończyłam spożywanie posiłku. Podniosłam głowę znad ogryzionych kości, oblizałam splamione krwią wargi.
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie, także więc... - rzucił basior. 
Zmierzyłam nieznajomego spojrzeniem. Czerń na czerni. Moje oczy na chwilę zatrzymały się na ciemnym, skórzanym płaszczu. Wilk był mniej więcej w moim wieku, ale wyglądał, jakby nigdy nie wyrósł z okresu młodzieńczego buntu. Nie, żebym poczytała to za coś złego. Jeżeli coś mi w nim przeszkadzało, to sama jego obecność w tym miejscu.
Dostrzegłam wyraz niecierpliwości w oczach basiora. Kącik ust wygiął mi się w delikatnym uśmiechu. 
- Sójka - odparłam zdawkowo, wypinając pierś w geście wyższości. Moje prawdziwe imię nie było mu do szczęścia potrzebne. - A ty? - zapytałam.

Nie, żeby mnie jakoś specjalnie obchodziło, kim ów wilk jest i co w tych okolicach robi. Ot, zwykły obowiązek. Po dołączeniu do watahy zgłosiłam się na stanowisko informatora - pierwszy stopień na drodze Skrytobójcy.
Moim zadaniem jest teraz zbierać długie i wyczerpujące informacje na temat wszystkiego i wszystkich. Zawarłam z alfą swego rodzaju umowę. Ona zapewnia bezpieczeństwo mi, a ja jej. Ferishia pozwoliła mi zamieszkać w krainie, pomimo mojej szemranej przeszłości. Tutaj nie dopadną mnie moi prześladowcy zza Bariery. Ja w zamian mam dbać o to, by nie znalazł się nikt, kto pozbawił by jej korony i eliminować wszystkich, którzy stwarzają zagrożenie.
Ta część z eliminowaniem wydawała mi się dość zabawna i ciekawa, zanim jednak mogłam zabrać się do tego legalnie, musiałam przejść okres próbny jako informator. 
Wlepiłam znudzone spojrzenie w pysk basiora i czekałam na odpowiedź. Kiedy jednak otworzył usta i zaczął mówić, moją uwagę całkowicie pochłonęło coś innego.

- Dobra, nieważne. Miło się rozmawiało, ale ja już sobie stąd idę i radzę ci zrobić to samo - poinformowałam go. - Szybko - dodałam, wskazując łapą na pobliskie skały.

Przysiadło na nich duże, skrzydlate stworzenie, przypominające wielkiego kota. Z tej odległości nie widziałam go dokładnie, wydawało mi się jednak, że była to mantykora.
Bestia zdążyła nas zauważyć. Wydała z siebie głośny ryk i ruszyła w naszym kierunku.
Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam w stronę mojej nory. Nie była ona blisko, ale wiedziałam, że znajdę w niej bezpieczne schronienie, do którego potwór zwyczajnie się nie zmieści.

Oglądając się za siebie zauważyłam, że basior podąża w moim kierunku. Cóż, a miałam nadzieję, że zwieje gdzieś w inną stronę i ściągnie na siebie uwagę bestii.

1 komentarz:

  1. Wiem, że dziwne zagranie z tą mantykorą, no ale chciałam, żeby się działo coś poza dialogiem 0u0

    OdpowiedzUsuń

Zachęcamy do komentowania!