piątek, 16 lutego 2018

Od Snuffles'a




Na następny dzień poczuł, że nie jest już tak spięty i wściekły, jak wczoraj. Był to, więc dobry pretekst, ażeby udać się, w końcu, na porządniejsze polowanie. Gdy tylko wynurzył nos zza zaciemnionej nory, musiał aż zmrużyć oczy, widząc wszechobecny, potwornie biały puch, który obsiadł dosłownie na wszystkim - Drzewach, podłożu, kamieniach, gałęziach, kwiatach... Nawet najcieńsze witki krzewów lśniły czystą perłową bielą. Stał chwilę w przejściu swojego miejsca zamieszkania, przyzwyczajając wzrok do tej niecodziennej, jak na początek jesieni, anomalii pogodowej. W końcu udało mu się mrugać rzadziej, niźli co pół sekundy i uznał to za dobry sygnał by wyruszać.


Śnieg miło "chrupał" pod łapami, a powietrze było zadziwiająco czyste. Zdziwione ptaki poćwierkiwały cicho, a pojedyncze zwierzęta szykowały się do rychłej hibernacji. Pokręcił łbem; Zaledwie nastał listopad, a tu biały puch zwala się wszystkim na głowę! Niewiarygodne.


Nie mógł, jednak kontemplować natury przez wieczność, zwłaszcza, że żołądek domagał się pokarmu. Usłuchał go łaskawie i zaciągnął się - Woń goniła woń, wpełzając między jego nozdrza.


Przysiadł, wszak od tej kulminacji zapachów zakręciło mu się w głowie. Zamknął oczy; Tak łatwiej było mu skupić się na wietrzeniu.


~*~*~

Między zębami dzierżył aktualnie zająca. To był mały, dość żylasty zając, ale jak na takie warunki, to już jest coś.

Pomyślał, że skoro ma się delektować tym niezbyt konsumpcyjnym kąskiem, przynajmniej nie będzie robił tego sam. Dreptał raźnym krokiem, więc w kierunku nory (a raczej "jaskini") Laguny... Może przeprosi ją, za niezbyt przyjazne zachowanie, wobec jej przyjaciółki? W końcu, na prawdę nie był tak miły - chociaż na początku się starał - jak być powinien.

Pochylił łeb, bowiem niski łuk wejścia do miejsca zamieszkania Luny go do tego zmuszał. Otrzepał się (niezbyt kulturalnie, bo już w środku, ale co tam) i wpełzł do sieci korytarzy.

Za nic nie potrafił sobie przypomnieć, gdzie mieściła się sypialna wadery, więc po prostu ponownie zdał się na węch. Jak zwykle go nie zawiódł. Chwilę później przed oczyma stanęła mu kamienna izba, do której bezwstydnie wszedł. I tu popełnił błąd - Ujrzał wprawdzie waderę, ale nie tę, której się spodziewał. 

Nici z przeprosin i posiłku.


Szadołołołołołołołołołołołołołołołołołołołołołołołołołołołołołołołołołołoło
ołołołołołołołołołołołołołołołołołołołołołołołołołołołołołołołołołoł?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!