Pierwszych kilkanaście (no, dla wilka pewnie kilkadziesiąt) kroków przeczłapali w milczeniu, Darsh'tian jednak nie potrafił zbyt długo wytrzymać takiej ciszy.
- Jesteś pewien, że to wytrzyma? - Zagadał, wskazując czubkiem pazura na kawałek jeleniej skóry, pod którą kryło się mięso. - Jedzenie lepiej ususzyć, zwłaszcza jeżeli wybierasz się na gorącą pustynię.
Snuffles tylko przewrócił oczami, co smok wziął za wyraźny znak, że nie ma zamiaru wdawać się z nim w dyskusję. Po jakiejś godzinie marszu, gdy w jego żołądku odezwało się głośne burczenie, był jednak zmuszony przerwać milczenie.
- Może zatrzymamy się na chwilę? - Zaproponował. - Ty sobie odsapniesz, a ja złapię jakiegoś jelenia.
Ponownie przewrócenie oczami. Ten mały, szary wilczek zaczynał działać mu na nerwy. Darsh wyraźnie widział, że nie cieszy się u niego sympatią. Z wzajemnością zresztą.
- Nie możesz zjeść czegoś ze swoich zapasów? Jesteśmy już dość blisko - zapytał znudzony wilk, czubkiem nosa wskazując spory skórzany plecak przewieszony przez smocze ramię, po brzegi wypełniony suszonym mięsem.
- Zapasy będą nam potrzebne na pustyni. Teraz lepiej upolować coś świeżego, potem nie będziemy mieć takiej możliwości.
Wzruszył ramionami i oddalił się w kierunku, z którego doszła go obiecująca woń zwierzyny. Wiedział, że wilk raczej nigdzie sobie bez niego nie pójdzie, choć po cichu liczył na to, że uda mu się pozbyć denerwującego kompana.
- Może zatrzymamy się na chwilę? - Zaproponował. - Ty sobie odsapniesz, a ja złapię jakiegoś jelenia.
Ponownie przewrócenie oczami. Ten mały, szary wilczek zaczynał działać mu na nerwy. Darsh wyraźnie widział, że nie cieszy się u niego sympatią. Z wzajemnością zresztą.
- Nie możesz zjeść czegoś ze swoich zapasów? Jesteśmy już dość blisko - zapytał znudzony wilk, czubkiem nosa wskazując spory skórzany plecak przewieszony przez smocze ramię, po brzegi wypełniony suszonym mięsem.
- Zapasy będą nam potrzebne na pustyni. Teraz lepiej upolować coś świeżego, potem nie będziemy mieć takiej możliwości.
Wzruszył ramionami i oddalił się w kierunku, z którego doszła go obiecująca woń zwierzyny. Wiedział, że wilk raczej nigdzie sobie bez niego nie pójdzie, choć po cichu liczył na to, że uda mu się pozbyć denerwującego kompana.
Ostrożnie stawiał kroki. To była jedna z tych chwil, kiedy przeklinał swoje rozmiary. Ciężko ukryć się przed ofiarą, gdy ledwo mieści się pomiędzy drzewami. Lata praktyki nauczyły go jednak, że dobra strategia i cierpliwość potrafią przynieść oczekiwane rezultaty.
Wyraźnie widział grupkę żubrów i upatrzył sobie swój cel. Nie wybrał przywódcy stada, choć wyglądał smakowicie. Nie chciał zbytnio osłabić grupki.
Lubił polować na żubry. Są dużo bardziej ociężałe niż jelenie, bardziej pożywne i nie stanowią łakomego kąska dla wilków.
Bardzo po cichu, w tempie około dwóch kroków na minutę, skracał dystans pomiędzy sobą a ofiarą. W końcu udało mu się podejść wystarczająco blisko.
Wybił się z tylnych nóg i wylądował na parę metrów przed stadkiem. Zwierzęta zaczęły uciekać w popłochu, Darsh miał jednak przewagę; jeden jego skok był równy kilku żubrzym krokom. Już po chwili zaciskał szczęki na grubym karku jednego z nich.
Ciepła krew drażniła jego język, zachęcając do konsumpcji, jednak smok musiał powstrzymać się z rozpoczęciem posiłku.
Kiedy ofiara wykonała ostatni, niemrawy ruch, Darsh ruszył w stronę miejsca, gdzie rozstał się ze Snufflesem.
- Podano do stołu - wyrwał szarego ze snu, upuszczając truchło na ziemię parę metrów od niego. Chciał, by jego towarzysz najadł się pierwszy, gdyż z pewnością zadowoli go mniejsza porcja.
Wilk podskoczył i rozejrzał się podejrzliwie, jednak szybko zorientował się w sytuacji. Spojrzał krzywo na żubra, jakby był zatruty, albo jakby po prostu nie wiedział, jak zabrać się do tak sporego dania.
Wyraźnie widział grupkę żubrów i upatrzył sobie swój cel. Nie wybrał przywódcy stada, choć wyglądał smakowicie. Nie chciał zbytnio osłabić grupki.
Lubił polować na żubry. Są dużo bardziej ociężałe niż jelenie, bardziej pożywne i nie stanowią łakomego kąska dla wilków.
Bardzo po cichu, w tempie około dwóch kroków na minutę, skracał dystans pomiędzy sobą a ofiarą. W końcu udało mu się podejść wystarczająco blisko.
Wybił się z tylnych nóg i wylądował na parę metrów przed stadkiem. Zwierzęta zaczęły uciekać w popłochu, Darsh miał jednak przewagę; jeden jego skok był równy kilku żubrzym krokom. Już po chwili zaciskał szczęki na grubym karku jednego z nich.
Ciepła krew drażniła jego język, zachęcając do konsumpcji, jednak smok musiał powstrzymać się z rozpoczęciem posiłku.
Kiedy ofiara wykonała ostatni, niemrawy ruch, Darsh ruszył w stronę miejsca, gdzie rozstał się ze Snufflesem.
- Podano do stołu - wyrwał szarego ze snu, upuszczając truchło na ziemię parę metrów od niego. Chciał, by jego towarzysz najadł się pierwszy, gdyż z pewnością zadowoli go mniejsza porcja.
Wilk podskoczył i rozejrzał się podejrzliwie, jednak szybko zorientował się w sytuacji. Spojrzał krzywo na żubra, jakby był zatruty, albo jakby po prostu nie wiedział, jak zabrać się do tak sporego dania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcamy do komentowania!