czwartek, 1 marca 2018

Od Ferishii


Wciąż oszołomiona całą tą sytuacją, próbowałam jednym uchem słuchać Dewi'ego, kiedy odprowadzałam Sakurę wzrokiem. 
Wiedziałam, że już wcześniej słyszałam jej imię. Ale gdzie, kiedy? W jakich okolicznościach? Nie byłam wstanie odpowiedzieć sobie na te pytania, co rodziło we mnie wewnętrzną złość i frustrację.
Wpatrywałam się jeszcze chwilę w pusty korytarz, czekając, aż Dewi zakończy swoją wypowiedź. 
Kiedy zamilkł, odwróciłam łeb w stronę skulonego w kącie celi Angela. 
Spojrzenie lepora było utkwione gdzieś w martwy punkt na podłodze, a jego ciałkiem co jakiś czas wstrząsał niewielki dreszcz. Chociaż bardzo chciałam - i powinnam! - się na niego w tym momencie gniewać, nie potrafiłam czuć w tym momencie niczego innego niż współczucie. 

- To zdrajca - powiedział chłodno Dewi.

- Masz rację, ale... - odparłam bez przekonania, nie siląc się, by dokończyć zdanie. Szybko zmieniłam temat. - Wiesz, kiedy... kiedy oni mnie przemienili... Dziękuję, że ze mną wtedy nie walczyłeś - wtuliłam się w jego pierś. - Ja... Nie wiem, co się ze mną wtedy stało. Nic nie pamiętam. 

- To nie twoja wina, to, co się stało - zapewnił, gładząc mnie po głowie. - Nie byłaś wtedy sobą.

Skinęłam ponuro głową, bojąc się powiedzieć mu, co w tamtym momencie myślałam. Dewi jeszcze nie znał mojego drugiego oblicza, tego, które ujawnia się, gdy stracę kontrolę nad moją magią. W gruncie rzeczy zachowuję się wtedy tak samo jak wtedy, kiedy byłam pod wpływem zaklęcia. Teraz zrozumiałam, że mogłabym w tym stanie skrzywdzić też swoich bliskich.

- To... co teraz zrobimy? - Zmieniłam temat.

- Mogę się wam przydać - cichy głos dobiegł naszych uszu z kącika celi. - Znam te korytarze i wiem, jak stąd uciec...

- Skąd mamy wiedzieć, że to nie kolejna pułapka?! - Wypalił Dewi. Położyłam mu łapę na ramieniu, żeby trochę go uspokoić. Niech pozwoli leporowi skończyć.

- Nie wiem jednak, jak wyrwać się z tej celi - kontynuował niewzruszony skrzydlaty królik. - Właściwie nikt was nie strzeże, wszyscy są przekonani, że tutejszych zabezpieczeń nie da się sforsować. Mają w tym sporo racji. Założę się jednak, że muszą mieć one jakiś słaby punkt.

Spojrzeliśmy po sobie z Dewim. Angel wpatrywał się w nas pewnym siebie, pełnym przekonania wzrokiem. Może to głupie, ale byłam gotowa znów mu zaufać.

Dewi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!