niedziela, 18 lutego 2018

Od Shadow

bydzie mraśnie
wypruję tu resztkę moich flaków

Obchód nie dał mi nic ciekawego, prócz wypieprzenia się mordą w śnieg. Ochrzaniłam wilka, który raczej do rozmowy skory nie był. W drodze powrotnej, zaczęłam mówić o moich planach, a on jak gdyby nigdy nic zamienił się w proch.
- Cholera! - spojrzałam na popiół, czy co on tam po sobie zostawiał. Śnieg zsunął się z drzewa, spadając na mój łeb. Zaklęłam jeszcze głośniej, i wyklęłam puch aż po stworzenie świata. Znowu zastanawiałam się, czy nie "przejść" się na dłużej do mojej krainy, gdzie walczyła Ad. Słowa, które wypowiedziała do mnie wadera, wciąż rozbrzmiewały w moim łbie, ale nie bolały tak jak wcześniej. Zrezygnowałam jednak z tego pomysłu.  Wróciłam do Yin'a, po interesującym "spacerze".
- Leżałeś? - zapytałam zmartwiona, ale odetchnęłam z ulgą, gdy basior potwierdził. Skrzywił się nieco bez większego powodu. Po chwili moje uszy gwałtownie zwróciły się w kierunku odgłosów przypominających kroki. Znana mi sylwetka wilka wyłoniła się z cienia. Nagle uderzyła we mnie masa wspomnień, a w oczach momentalnie pojawiły się łzy.
- A ty, nigdzie się na razie nie wybierasz. - momentalnie rzuciłam się na niego, uśmiechając się i odczuwając niewyobrażalne szczęście. Śmiałam się, pozwalając słonej wodzie spływać po moim pysku, i moczyć futro Qwerty'ego. Basior nic sobie z tego nie robił, objął mnie tylko i począł uspokajać. Szloch nie ustawał, a ja nie chciałam przestać. Nie wiem, czy się cieszyłam, czy byłam wściekła. Co chwila szeptałam "Boże, nie wierzę!", chociaż już sam dotyk jego delikatnego futra upewniał mnie w tym, że nie śnię. Odsunęłam się od niego, przyjrzałam i po raz kolejny wtuliłam. Nie potrafiłam zrozumieć, co Qwerty robi... tutaj. Podejrzewałam o to Yin'a, ale teraz totalnie to olałam. Po kolejnych kilkunastu minutach rozmów, zaczęliśmy mówić o nieco poważniejszych tematach. Pomijałam temat swojego domu jak tylko mogłam, ale oboje naciskali. Odpowiadałam zdawkowo, byleby tylko uzyskali odpowiedź i przestali mnie męczyć. Po południem wraz Qwerty'm przeszliśmy się na spacer. Przystanęłam na chwilę, i spojrzałam na niego poważnie. Zmarszczył brwi ze zdziwieniem.
- Co ty tu robisz? - zapytałam podejrzliwie, przekrzywiając głowę. - Przecież ostatni raz widzieliśmy się... - zamilkłam, nie potrafiąc z siebie tego wydusić. Zwiesiłam łeb ze smutkiem.
- Przyjdzie czas, że się dowiesz. - odparł, idąc dalej przed siebie. Dobiegłam do niego, postanawiając zaprzestanie zadawania takich pytań. - Co powiesz, żeby zapolować? -  dodał, wskazując pyskiem na stadko kopytnych. Przystałam na propozycję z ochotą.

~*~

Oderwałam kolejny kawał mięsa ze zwłok zwierzęcia, i pogryzłam go. W milczeniu spożywaliśmy posiłek, nikt z nas nie wiedział, co powiedzieć. Czułam się nieco niezręcznie, zwłaszcza w towarzystwie tego basiora.
- Powinniśmy już wracać... - spojrzałam na zachodzące słońce, i wydłużające się cienie. Spotkałam się z aprobatą Qwerty'ego. Skierowaliśmy nasze kroki do miejsca z którego przyszliśmy. Zatrzymałam się z głośnym "zaczekaj!" na ustach. Basior odwrócił się zdziwiony w moją stronę. - Mam lepszy pomysł. - chwyciłam go za łapę. - Tylko proszę, nie panikuj. - dodałam, skupiając się na wyobrażeniu sobie tamtej jaskini. Znowu uczucie, którego szczerze nienawidziłam. Przed oczami mi pociemniało, a w uszach zaczęło boleśnie piszczeć. Nigdy tak się nie działo.... Podniosłam powieki, gdy tylko poczułam grunt pod łapami. Z dumnym uśmiechem popatrzyłam na wilka, który rozglądał się wokoło, nieco zdezorientowany.
- Spokojnie, zawroty zaraz przejdą. - uspokoiłam go, siadając koło skrzydlatego. Podniósł się do pozycji siedzącej, i ochrzanił cień, który najwidoczniej robił coś przy jego szwach. Qwerty wciąż nie czuł się najlepiej po podróży, podeszłam do niego zmartwiona. Minęło już dobre kilka minut, a jemu dalej nie przeszło. Patrzył na mnie nieobecnym wzrokiem, siadając i pochylając głowę. - Wszystko dobrze? - zaczynało mnie niepokoić jego zachowanie. Otrzepał się, i wstał po kolejnych kilku minutach, informując mnie, że wszystko okej. Zamachałam ogonem, i odprowadziłam go wzrokiem. Wilk po raz kolejny zniknął w cieniu, kierując się do sobie tylko znanego miejsca. Zostałam sama z Yin'em, który żywo dyskutował ze swoim towarzyszem. Usiadłam i czekałam, aż skończą rozmowę. Myślami odbiegałam do mojej przyjaciółki, która zapewne walczyła teraz na froncie.
- Jak się czujesz? - zagaiłam z uśmiechem.

Yin?
Wiem, spieprzyłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!