sobota, 8 października 2016

Od Murtagha

(c.d. Wilgi)

Cóż za ignorancja. Jak ja tego po prostu nie cierpię… Ech. Bój się boga…
Sójka? Cóż za bezsensowne imię. To tak, jakby ptaka nazwać Wilk. Bądźmy inteligentni i nazywajmy rzeczy po imieniu… Teraz raczej stworzenia.
Już otwierałem pysk, aby odpowiedzieć na pytanie wadery, ale ta bezczelnie mi przerwała. I już, już miałem jej zrobić wykład na temat przerywania innym, gdy ta kontynuowała swoją wypowiedź, uwzględniając w tym, iż ja powinienem uczynić to samo, co ona, czyli zwiać. Oburzony popatrzyłem we wskazanym przez jej łapę kierunku.
O kurfa mać. Toć to przecie mantykora!
Zjeżyłem sierść na grzbiecie, warcząc i wstając na łapy. Ojć, coś ta wilczyca niezbyt wojownicza, skoro tak spitala, jakby ją coś goniło. Hm. No ekhem. Prawie goni. Potworek chyba jednak woli silne basiory. Zapiszczałem jak mały szczeniak, gdy przed moim pyskiem mignął ogon bestii. Poderwałem się szybko z miejsca i ruszyłem przez parę metrów w ślad za Kurczakiem… Czekaj. Jak to było? Perliczka, Bażant, Gil, Kuropatwa… Sójka! O. Jednak zaraz skręciłem, a wielki zwierz nie wyrobił i przydzwonił w drzewo, by następnie upaść bokiem na ziemię. Zaśmiałem się głośno i podszedłem bliżej, zmuszając roślinę swoimi zdolnościami magicznymi godnymi Pana Ząbka do oplecenia mantykory korzeniami. Zwierzę ocknęło się z otępienia i zaczęło przeraźliwie drzeć mordę. Skrzywiłem się i pacnąłem bestię łapą w pysk, o mało co nie zostając udziabanym.
- Niegrzeczny potworek! Nu, nu! – prychnąłem, kręcąc z politowaniem głową. – A już myślałem, że się razem zabawimy. – Powiedziałem jeszcze, po czym przywołałem tępy patyk, którym z szerokim uśmiechem zacząłem robić dziury w ciele skowyczącej mantykory. Pewnie powiecie sobie, że biedny stworek? E tam. Lubi to. No zobaczcie, jak głośno się śmieje. Czy to ja? Ach. Tak. To ja się śmieję jak psychopata. Hihi. Korzenie zacisnęły się mocniej na łapach i szyi potwora, przy okazji poruszając się i robiąc głębokie i krwawe bruzdy w jego ciele.
- Dobra, koniec zabawy. – Zażądałem, a wszelkie narzędzia opadły na ziemię, wraz z głową zdechłej już mantykory. Ach. No i oczywiście zabrałem truchło do swojej nory. Hihi.
Jestem sadystą? No może trochę… Mówcie mi Pan Sady.

(Wilga?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!