Po tym jak już się wyszalałam podbiegłam do basiora i położyłam się obok niego. Lekko dysząc wpatrywałam się na zachodzące słońce, nie sądziłam że będę tak latać przez długi czas. Po chwili przekręciłam się na plecy by lepiej widzieć gwiazdy które po chwili rozbłysnęli na niebie. Po chwili uśmiechnęłam się szeroko. Chłopak zauważył to i spytał.
- Czemu się uśmiechasz? - jego mina przypominała jakby patrzył się na wariatkę
- By było im miło-odpowiedziałam
- Ale komu?
- Moim rodzicom, siostrze, mojej całej watasze. Każdy kto zginął stał się jedną z tych gwiazd. Cały czas patrzą na mnie z góry i czuwają nade mną?
- A co stało się z nimi?- spytał zaciekawiony basior
- Zaatakowali złe i o wiele od nas silniejsze wilki zaatakowały naszą watahę i pozabijały nas, siostra resztkami sił przeniosła mnie w bezpieczne miejsce i tak tylko ja zostałam - odpowiedziałam ponuro i i z powrotem przekręciłam się na brzuch. Położyłam swoją głowę o łapy. Po chwili poczułam jak basior siada bliżej mnie i przykrywa mnie częścią peleryny.
(Murtagh?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcamy do komentowania!