Pociągnęłam nosem. I tak nie mam szans w łowiectwie. Przez te ogony, które o wszystko zawadzają, jestem skazana na głodówkę.
A może nie...?
Powoli wstałam i spojrzałam na wilka.
- Pomożesz mi...?
Wilk wydawał się być skonfundowany. Otrząsnął się jednak.
- Skoro muszę...
Podskoczyłam z radości, przy okazji potykając się o ogon. Upadłam jak długa na stertę liści. Basior pomógł mi wstać.
- Musisz coś zrobić z tymi ogonami, nie wiem, może związać czy coś...
Cofnęłam się parę kroków. A co, jeśli będzie trzeba je obciąć?!
Wilk parsknął z zażenowaniem.
- O rany, nie odgryzę ci tych twoich kitek. Daję ci tylko rady. Po prostu byłoby ci łatwiej.
- Może jednak obejdzie się bez związywania. Dobra, no to od czego zaczynamy?
Basior przewrócił oczami i westchnął.
- Teraz...?
- A nie? No weź, jestem bardzo głodna!
Przestąpiłam nerwowo z łapy na łapę. Proszę, zgódź się... Nie dam rady sama się nauczyć polować...
- Jak masz na imię?
Przechyliłam głowę na bok.
- Anadil. A ty?
Wilk znowu westchnął i popatrzył na swoje łapy.
- Maxwell.- wymamrotał.
Podeszłam do niego.
- To jak, pomożesz mi?- spojrzałam błagalnie w oczy basiora.
(Maxwell? ^^)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcamy do komentowania!