Obudziłam się po dosyć ciekawych snach, byłam wypoczęta i zadowolona. Wstałam i stwierdziłam że przejrzę zapasy, znalazłam jakieś truchło jelenia, kawałek jego mięsa został przeze mnie spożyty, o dziwo krew była jeszcze gorąca. Napawała mój nos i zmysły przyjemnością i chęcią polowania. Wyszłam z mojej jaskini do której wpadało przyjemne światło poranka. Zauważyłam kilka wilków przypatrujących mi się z uśmiechami na pyskach.
-Co się stało?!-zapytałam poważnie a oni tylko pokręcili głowami, nie mogłam tak łatwo odpuścić...-no powiecie mi co jest?!-krzyknęłam ze śmiechem, nie mogłam się opanować bo widziałam że coś jest na rzeczy. Zignorowałam sprawę i ruszyłam zapolować. Nie musiałam długo czekać, poczułam w powietrzu przyjemny zapach jakiejś łani czy jelenia, nie wiem ale ważne że zwierzyna. Zaczęłam się skradać jak najbliżej trawy by nie zostać zauważoną przez moją zdobycz. Poczułam jak pod moją łapą pęka gałązka, jeleń zignorował to i pasł się dalej.
-Więc nie jest źle-szepnęłam do siebie, roślinożerca jadł sobie trawę a ja gdy wyczułam odpowiedni moment skoczyłam na mój posiłek. Jeleń szybko się poddał a ja zadowolona mogłam go zabić. Miałam pysk ubrudzony krwią, kij z tym, był posiłek. Zaniosłam truchło do mojej jaskini i znów spotkałam się ze śmiechami i komentarzami których nie rozumiałam. Zjadłam jego część ze smakiem, krew była jeszcze gorąca, uczucie gorącej krwi ściekającej w głąb mojego gardła było uspokajające. Znów wyszłam i usłyszałam dosyć dziwny tekst skierowany do mnie.
-Shad! To nie jeleń! To gigantyczna mucha! Żałuj że nie widziałaś swoich zmagań z tym "stworem"-przeżyłam szok który chwilę potem przerodził się w śmiech, musiałam to przemyśleć więc ruszyłam do najbliższego znanego mi jeziorka, zdecydowałam się na podróż cieniem więc skupiłam się na wodzie. I... zamiast podróży, spadło na mnie konfetti i jakiś kolorowy (tęczowy ale kij) pył. Otrzepałam się i ruszyłam przed siebie, nie musiałam maszerować długo (dzięki Bogu! Moje łapy mają dość...) wreszcie dotarłam do jeziorka które posłużyło mi za lustro. Przejrzałam się w nim i zamiast "normalnej" mnie ujrzałam że.. moje futro jest w kolorze tęczy a na głowie mam różki z jakiejś waty przypominającej chmurę, pewnie coś słodkiego. Czyli dlatego wszyscy się ze mnie śmiali.
-bzzz masz ciekawe ffutrrro, mogę go spróbować? bzzz.... mmhmhm bardzo dobre...-powiedział to do mnie jakiś porąbany komar, olałam go i ruszyłam zataczając się ze śmiechu w stronę watahy, śmiałam się przez prawie całą drogę i jeszcze trochę.
-Mam was! Popatrzcie na siebie!-krzyknęłam widząc tęczowego basiora z rogiem jednorożca i napuszonego jak dostojny flaming. Najśmieszniejszy dzień mojego życia jeszcze się nie skończył! Ktoś wykopał dziurę przy moim legowisku i wpadłam do niej przodem, jaki tam był smród! To było naprawdę złe. Nigdy więcej... Kiedy jakoś wytaszczyłam się z tego czegoś, zmyłam z siebie tęczę i chwyciłam kość do pyska. Udawałam zombie i całkiem dobrze mi to wyszło bo kilka wilków uciekło w popłochu. Śmiechu miałam co niemiara gdy jakiś starszy ode mnie wilk zwiał z krzykiem. Znów ofiarą padłam ja, robiło się ciemno a ja dodatkowo zgłodniałam, stwierdziłam że spożyję trochę normalnego jelenia który znalazł się w mojej jaskini. Muchy nie było, uradowało mnie to bardzo więc łapczywie zaczęłam spożywać truchełko, poczułam coś dziwnego z moim językiem i jadłam dalej. Usłyszałam próbę zduszenia śmiechu, która nie wyszła.
-co się stało?-zapytałam ale coś nie wyszło, bo powiedziałam to wspak, wilk śmiał się niemiłosiernie, ja też zaczęłam to robić bo jednak mówienie od tyłu było śmieszne. Zrobiłam się senna i po wytłumaczeniu basiorowi że chcę iść spać, położyłam się wygodnie i odpłynęłam do krainy snów... Jeden ze śmieszniejszych dni!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcamy do komentowania!