czwartek, 23 marca 2017

Od Ferishii

(c.d. Qwerty'ego)

Prychnęłam zirytowana, po czym natychmiastowo przygryzłam się w język. Co we mnie wstąpiło? Zachowałam się w stosunku do Qwerty’ego co najmniej głupio, definitywnie nie tak, jak na alfę przystało. Zwolniłam trochę, by po chwili całkowicie się zatrzymać. Nie miałam właściwie ochoty wracać do mojej jaskini.
Jeszcze raz spojrzałam na niebo, które powoli zaczynało pokrywać się delikatną siateczką gwiazd. 
- Qwerty, stań na chwilę, proszę – odezwałam się, przerywając tę dziwną ciszę między nami. – Jestem Ci winna wyjaśnienia – oznajmiłam. – Przepraszam, że byłam wobec Ciebie niemiła.
- Och, nic nie szkodzi – odpowiedział basior. – Każdy miewa czasem gorszy dzień – kącik jego ust uniósł się nieznacznie, zachęcając mnie do uśmiechu. Mimo tego moje oblicze spochmurniało jedynie.
- Widzisz te gwiazdy? – Zapytałam go, wskazując łapą na wieczorne niebo. Skinął głową. – Nocne niebo zmienia się ciągle, a gwiazdozbiory każdej nocy przesuwają się na nieboskłonie, zataczając okręgi. Ich wędrówka trwa dokładnie rok.
Basior spojrzał na mnie z nieodgadnionym wyrazem pyska. Tłumaczyłam mu zagadnienia, które każdy przedszkolak powinien mieć już w małym paluszku.
- Widzisz, co roku gwiazdy ustawiają się w ten sam sposób. A dzisiejszej nocy ułożone są tak samo, jak w dniu śmierci mojej matki – oznajmiłam. – Nie mogę uwierzyć, że od tego wydarzenia minął już rok.
Spuściłam głowę, pozwalając kosmkom śnieżnobiałej sierści zasłonić moje oczy. Nie widziałam już nic, jedynie białe nitki, na których tańczyło światło księżyca.
- Och – mruknął Qwerty, wyraźnie nie wiedząc, co odpowiedzieć. Właściwie ucieszyło mnie, że nie próbował pocieszyć mnie jakimś sztucznym, utartym tekstem w stylu „wiem, co czujesz”.
Przysunął się do mnie tylko i nieśmiałym ruchem łapy odgarnął futro z mojej twarzy. Podziękowałam mu za to krzywym uśmiechem, na nic więcej nie mogąc się zdobyć.
Kolejnych kilka godzin spędziliśmy w milczeniu, które jednak nie było dla nas niezręczne, a jedynie uspakajające. Cieszyłam się, że nie byłam w tamtym momencie sama. Obserwowaliśmy nocne niebo, zastanawiając się, czy ci, których kiedyś kochaliśmy, przyglądają się nam teraz z gwiazd.
Wstałam dopiero, kiedy chłodny wiatr zaczął mierzwić moje futro.
- Chyba już na mnie czas – oznajmiłam. – Dziękuję, że przy mnie byłeś – uśmiech po raz pierwszy od paru ładnych godzin zagościł na mojej twarzy.
- Żegnaj – usłyszałam w odpowiedzi. Basior powolnym krokiem ruszył w swoją stronę.
Obejrzałam się za nim jeszcze raz, po czym zniknęłam w ciemnej, oświetlonej jedynie bladym światłem księżyca nocy.


// Sugeruję tu zakończyć, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś odpisał c: Przepraszam, że odpisanie zajęło mi taaaak wiele czasu. Obiecuję, że to się już nie powtórzy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!