(c.d. Sethi'ego)
Fajnie było czuć się niepokonaną. Wiecie, mieć boga w swoim ciele i w ogóle.
Niefajnie było jednak nie mieć pojęcia, co ze sobą zrobić.
Miałam przed sobą Ozyrysa, który chciał zniszczyć cały świat, a więc i moją watahę, na co, naturalnie, nie mogłam pozwolić. Nie wiedziałam jednak, jak go pokonać. Moją jedyną nadzieją był Sethi, który zniknął na dwadzieścia cztery godziny.
Nie mogłam jednak oszacować, jak długo byłam martwa, więc nie wiedziałam, ile jeszcze muszę czekać na jego powrót, jak długo muszę zająć czymś Ozyrysa.
Siedzący w mojej głowie Anubis wcale nie pomagał. Nucił jakąś irytującą piosenkę, której brzmienie nawiedzać będzie mnie chyba do końca życia.
To zbyt idiotyczne, by mogło być rzeczywiste, nieprawdaż?
Niestety jednak to wszystko działo się naprawdę.
W momencie, gdy moje spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem Ozyrysa, uleciała ze mnie odwaga. Mimo tego nie poddawałam się.
- Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo - oznajmiłam z dziarskim uśmieszkiem na pysku, co w połączeniu ze splamionym krwią, pozlepianym od błota futrem, musiało wyglądać co najmniej dramatycznie.
Ozyrys uniósł tylko brew i parsknął śmiechem.
- Ha! Już raz cię zabiłem! Myślisz, że nie mógłbym uczynić tego znowu? Błahostka! - Krzyknął, posyłając w moją stronę magiczny atak, który wypełnił powietrze złocistym światłem.
Nie miałam szans uniknąć ataku, więc jedynie schyliłam głowę i zamknęłam oczy, czekając, aż mnie dosięgnie i zada mi śmierć. Nie bałam się już śmierci. Wiedziałam, że jest COŚ po drugiej stronie, w końcu już raz tam byłam.
Promień mnie jednak nie dosięgnął. Moje ciało otoczyła zielonkawa tarcza, po której przemykały egipskie hieroglify.
Hej, przecież mówiłem, że Ci pomogę! - Oznajmił Anubis w mojej głowie.
Na twarzy Ozyrysa po raz pierwszy ujrzałam wyraz przerażenia. Zasłonił się rękami, a ja poczułam, jak powoli tracę kontrolę nad ciałem.
Zrelaksuj się, pośnij sobie o kolorowych łąkach czy czymś tam, a ja się nim zajmę, okej? Postaram się nie zniszczyć za bardzo Twojego ciałka - odezwał się Anubis.
Pozwoliłam sobie zostawić jego wypowiedź bez komentarza. Wkrótce znalazłam się w innym miejscu.
*
Znalazłam się na skąpanej w słońcu polanie. Moje łapy były o wiele krótsze, przewyższała mnie nawet bujna trawa. Wygięłam ciało w łuk, naprężyłam mięśnie i wystrzeliłam w powietrze, próbując pochwycić kolorowego motylka. Nie udało mi się to jednak i doświadczyłam twardego lądowania.
Zaskomlałam, a z zarośli w pośpiechu wybiegła moja matka. Jej ciepły, wilgotny język przyniósł mi ukojenie w bólu. Przytuliła mnie, a ja zasnęłam w jej objęciach.
*
Odnoszę wrażenie, że gdy już odzyskałam świadomość, stałam się jeszcze mniej świadoma sytuacji niż w chwili, gdy byłam nieprzytomna. Świat spowiła gęsta, ciężka mgła i nie miałam zielonego pojęcia, co się dzieje. Nie czułam już obecności Anubisa, jednak Ozyrys również wydawał się gdzieś zniknąć.
Do moich nozdrzy dotarła jednak znajoma woń.
Sethi.
// Sethi? Uhh, nie jestem dumna z tego opowiadania, no bo pomysłu w ogóle nie miałam, no i musiałeś tak długo czekać, ale chyba tylko na tyle mnie stać :/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcamy do komentowania!