środa, 27 grudnia 2017

Od Shadow



- Och, Snuff! - Ucieszyła się Luna. Wadera pałała do niego sympatią, czego raczej nie można było powiedzieć o mnie. 
- Znasz go? - Jęknęłam. Luna otaksowała mnie wzrokiem. 
- A co, Shadow? Nie lubicie się? - basior odchrząknął. Wymamrotałam pod nosem bardzo ładny wianuszek przekleństw. Rudy lisek należący do białej wilczycy nie wyglądał na zdrowego. Ciekawe, co mu się stało.
- Jest naprawdę fajnie i nie chcę przeszkadzać, ale ja nadal chcę wracać do domu, Luna! - Wystękał Rosso.
- A, właśnie - Przewróciłam oczami, słysząc głos basiora. - Co Ci się stało... Rosso?
- Okropnie źle się czuję... Dzięki za troskę... A teraz możemy już wracać? - 
- Tak, jasne... - Odparła wadera, pozwalając liskowi oprzeć się o swoją nogę. Przynajmniej nie była samotna, nie to co ja. - No to na razie, kochani! Spróbujcie się nie pozabijać! - zagryzłam zęby, mierząc basiora wzrokiem. Niejaki Snuff odprowadzał Lagunę i Rosso wzrokiem. Lisek powłóczył nogami, i nie szedł tak energicznie jak zwykle. Chyba naprawdę był chory...
- Śledzisz mnie, czy co? - Warknęłam z irytacją, rozrywając ciszę która nas otaczała. 
- A co miałem robić? Doprawdy, jeszcze nigdy nie spotkałem takiego wrednego wilka! - Syknął brązowy wilk. 
- Skoro tak bardzo Ci się nie podobam, to po co w ogóle za mną lazłeś? - odpyskowałam, powoli tracąc cierpliwość.
- Bo usłyszałem Lunę i chciało mi się pić. Nie moja wina, że szłaś w to samo miejsce! - Warknął.
- Działasz mi na nerwy, gościu... - Fuknęłam, odwracając się. 
- A ty mi, gościówo. - Odparł z ironią i poszedł w drugą stronę. Jednego naiwniaka mniej. 

***

Działał mi na nerwy bardziej niż ktokolwiek. Wściekłość powoli opuszczała moje ciało. Odetchnęłam głęboko, starając się wrócić do stanu normalności. Uświadomiłam sobie, że znowu nie miałam gdzie się podziać. Teoretycznie mogłabym pójść do Laguny pomóc jej z Rosso, ale czy ona będzie chciała mojego towarzystwa, zwłaszcza po tym, co zrobiłam jej kumplowi? Wątpiłam w to. Czyli mogę wrócić do plątania się po całej krainie, bez liczenia na jakieś większe znajomości. Normalka. Westchnęłam, czasami samotność mnie irytowała. To śmieszne, że coś, co tak bardzo lubię potrafi tak bardzo mnie irytować. Gdy zawiał chłodniejszy wiatr, zadrżałam z zimna. Futro jednak nie było tak "szczelne" jak się spodziewałam. No i wracamy do punktu wyjścia, rozchoruję się i zdechnę. Może to i lepiej? Potrząsnęłam głową, uśmiechając się. Po prostu odwala mi przez samotność. Uspokoiłam się w myślach, usiadłam, zastanawiając się, co mogę robić... Dawno nie rozmawiałam z Ad, ale co mi po jej towarzystwie teraz, skoro nie mam jej przy sobie cieleśnie? Powinna już umieć podróżować! Warknęłam na siebie, jakaż ja naiwna byłam, gdy przybyłam tutaj! Snuff mnie irytował, ale poprawił mi też humor, swoją naiwnością. Przydałoby mi się z kimś spotkać. Dawno nie widziałam się z białofutrą przywódczynią Firth Athaill, ale co mi to da? Nawet gdybym chciała, nie mogę przebywać tam długo. Zawsze ściągnę na siebie jakieś kłopoty, a przyłączenie się do watahy, skończyłoby się tak samo - po prostu bym zwiała. 
"Jesteś tchórzem. Tylko i wyłącznie tchórzem." Gdzieś w mojej głowie rozbrzmiał tamten głos, znany mi jeszcze za szczenięcych lat, gdy pierwszy raz się pokłóciłam z "przyjacielem". No super przyjaciel z niego, skoro przy pierwszej lepszej okazji chciał wbić mi nóż w plecy. Na mój nos opadł płatek śniegu, otrzepałam go. Chyba jednak odwiedzę Lunę. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Oczywiście pogoda musiała wszystko spieprzyć, wiatr ciskał mi śniegiem w oczy i ograniczał widoczność. Od kiedy tak sypie?! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!