wtorek, 27 czerwca 2017

Od Ferishii

--------------------------------

Obrzuciłam przybysza przelotnym spojrzeniem, po czym wróciłam do podcinania pojedynczych, ususzonych listków ziół stojących na parapecie okiennym - mogłoby się wydawać, że to trochę niegrzeczne z mojej strony, ja jednak nie chciałam, by przybycie rannej wilczycy przyniosło, poza błotem, sztywną i napiętą atmosferę. Starałam się pokazać jej, że jestem rozluźniona.
- A więc, Shadow, mówisz, że potrzebujesz schronienia, tak? - Zapytałam, urywając przy okazji listek jednej z roślin z mojej hodowli. 
- Tak - odparła nieco poddenerwowana. Widać było, że zależy jej na czasie i nie w smak jej moja opieszałość.
Niespiesznie przelałam wodę z konewki do drewnianej miseczki. Za pomocą magii podgrzałam płyn i wrzuciłam do niego zerwany wcześniej liść.
- Moim obowiązkiem jest więc ci go udzielić - kontynuowałam, podając jej misę z przygotowanym naparem. - Pij.
Poczekałam, aż pociągnie pierwszy łyk, co uczyniła z dozą niepewności, prawdopodobnie obawiając się, że napój jest zatruty.
- Nie możesz jednak zostać tu, w Drzewie Życia, przez wzgląd na moje... - spojrzałam na jej ubłocone łapy i już prawie wymsknęło mi się słowo "posadzki", w porę jednak ugryzłam się w język - bezpieczeństwo. Rozumiesz chyba, nie mogę pozwolić nieznajomym nocować tam, gdzie śpię i ja. Mając jednak na uwadze twój stan - wilczyca wyglądała doprawdy nieciekawie; jej futro było pozlepiane błotem i zastygłą krwią, a z wyglądającej na głęboką rany sączył się niezdrowo wyglądający płyn - zrobię wyjątek i pozwolę ci zostać u mnie w piwnicy na jedną noc. Moi mali pomocnicy przygotują dla ciebie leżankę, zapewnią ci wodę i strawę i oczyszczą rany. Później zobaczymy, co z tobą począć.
Zostałam postawiona w dość trudnej sytuacji. Szczerze chciałam udzielić strudzonej wędrowczyni pomocy, teraz jednak, gdy wataha była słaba, nie mogłam się narażać. Najbardziej niepokoił mnie fakt, że nie mamy żadnego medyka, a nie chciałam, by nieznajoma się o tym dowiedziała - mogła być w końcu szpiegiem czy być po prostu wrogo nastawiona.
- Chodź za mną - powiedziałam i ruszyłam w stronę schodów prowadzących do piwnicy. Specjalnie szłam okrężną drogą, by uniemożliwić wilczycy poznanie ważniejszych korytarzy wewnątrz Drzewa Życia. - To już tu - oznajmiłam, gdy dotarłyśmy na miejsce.
- Dziękuję - odezwała się wadera. - Przepraszam za kłopot.
- Ależ nie ma sprawy - oznajmiłam z uśmiechem, może trochę wymuszonym. - Gdybyś czegoś potrzebowała, moi mali pomocnicy ci to zapewnią - poinformowałam ją, uśmiechając się przyjacielsko do moich duszków.
Skierowałam się w stronę wyjścia, zostawiając ranną samą w niewielkim pokoju gościnnym w piwnicy.


--------------

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!