środa, 4 października 2017

Od Abigail - Jesień za progiem

Obudziłam się z okropnym katarem i cała zziębnięta. Rozejrzałam się zaspanymi oczami dookoła jaskini. W oddali zobaczyłam mój przytulny koc, którego dawno już nie używałam. Wstałam i ruszyłam w jego stronę. Łapy plątały mi się i odmawiały posłuszeństwa. Udało mi się jednak dojść do koca. Wzięłam go do pyska i spróbowałam się okryć. Niestety, słabo mi to wychodziło. Ręce są chyba bardziej przydatne niż łapy i pysk... No, przynajmniej w takich przypadkach. Poszłam szybkim krokiem do łazienki i błyskawicznie się ogarnęłam. Następnie ruszyłam do kuchni i zrobiłam sobie gorącą herbatę z sokiem malinowym.
- A więc już jesień... - Westchnęłam pijąc herbatę. - Jak to tak szybko zleciało? - Zastanowiłam się.

***

Dalszą część poranku siedziałam zawinięta kocem, nie robiąc niczego pożytecznego. Jednak koło południa słońce wyszło zza chmur i przybyło kilka stopni. Stwierdziłam, że warto poszukać nowych znajomości. Zaczęłam szukać więc mojego kożuszka zimowego, którego ostatni raz używałam chyba rok temu. Obawiałam się, że będzie w złym stanie, albo że w ogóle go nie znajdę. Okazało się jednak, że leżał pod kanapą. Nie wiem jak się tam znalazł, ale najważniejsze było to, że jest. Ubrałam go. Wydawał się trochę przyciasny, ale nie miało to dla mnie znaczenia. Znalazłam jeszcze czapkę w jego rękawie, więc ją też założyłam.
Stanęłam na progu jaskini. Poczułam to chłodne powietrze w nosie. Bardzo chciałam gdzieś iść, poznać kogoś nowego, ale jesienny wiatr mnie zniechęcał. Liście powiewały razem z nim tworząc jakby małe wiry. Wyszłam za próg i rozglądnęłam się. Pełno zwierząt w około, ale żadnego wilka czy kogoś, z kim można pogadać. Poszłam więc wesołym krokiem przed siebie. Nie miałam konkretnego celu. Szłam przez pobliski las. Był cudowny; Kolorowe liście tworzyły wyjątkowy krajobraz, a krążące w około ptaki nadawały niesamowitego klimatu. Cała ścieżka pokryta była liśćmi, jakby okryła się nimi niczym kożuszkiem...
- Widziałam go już tyle razy... Tyle polowań się tu odbyło. - Zastanowiłam się. Za moment zaburczało mi głośno w brzuchu. - Ech.. Chyba dzisiaj też muszę to zrobić. - Westchnęłam.
- Chyba jesteś tu nowa. - Usłyszałam nieznany mi głos. - A... Psik ! - I zaraz usłyszałam szybkie kichnięcie. Obróciłam się szybko w stronę głosu. Zobaczyłam białą, wysoką i szczupłą wilczycę. Miała smukły pysk i zimne spojrzenie. Jednak jej oczy były całe załzawione, a z nosa wyciekał katar.
- Tak, skąd wiedziałaś ? - Spytałam mierząc Ją wzrokiem.
- Po pierwsze, nigdy Cię nie widziałam, a po drugie, powiedziałaś, że idziesz na polowanie... - Stwierdziła wadera ocierając nos.
- Długo mnie śledzisz ? - Zapytałam podejrzliwie.
- Nie, ale to nieistotne. - Zmieniła szybko temat. - Wiesz co dzisiaj jest ? Wiesz ?! - Zbliżyła się ze gniewnym spojrzeniem.
- Nieee... - Powiedziałam zdziwiona.
- Przesilenie jesienne, a jak jest przesilenie jesienne, to polowania są zakazane w Firht Athaill.
- Yyy, a czemu ? - Zaciekawiłam się.
- Taka jest zasada ! - Oznajmiła. - Każdy wilk w te dni ma wcielić się w wegetarianina. Dlatego jest tak dużo wilków w lesie... - Westchnęła.
- Niby dlaczego ? - zaciekawiona dopytywałam. Do tej pory nie spotkałam żadnego wilka, co trochę się sprzeczało.
- Bo każdy szuka owoców. Przecież musimy coś jeść... - A jak jesteś głodna, to mogę Ci pomóc ich szukać. To nie jest takie proste, jak się może wydawać... - Stwierdziła wadera.
- Aa... Dobra. Możemy poszukać. - Uśmiechnęłam się sympatycznie. - Abigail, możesz mi mówić Abi. - Podałam jej łapę. Wilczyca parsknęła pod nosem.
- Laguna. - Podała niechętnie łapę.
- Mogę mówić do Ciebie Luna ? - Spytałam niepewnie.
- Ee... Wiedziałaś, jakie jest zdrobnienie mojego imienia ? - Zdziwiła się wilczyca.
- Domyśliłam się . - Oznajmiłam wesoło.
- No dobra, ruszajmy. - Mruknęła i obrała kierunek.

***

Około godziny chodziłyśmy i zbierałyśmy różne jagody i inne owoce. Laguna miała koszyk, dzięki czemu nie musiałyśmy od razu tego zjadać, a zostawić na później. Razem wpadłyśmy na pomysł; piknik w jakimś fajnym miejscu. Pełny koszyk byłby idealny! Niestety, ale owoce naprawdę były rzadkością w tym lesie.
- Spójrz tam ! - Krzyknęła wesoło Luna. Popatrzyłam w wskazywane przez nią miejsce. Zobaczyłam wielkie drzewo, ale nie wykazywało się niczym szczególnym od innych.
- No co ? - Zapytałam.
- Nie widzisz ?! Spójrz, ile śliwek! - Luna podbiegła do drzewa i spróbowała się wspiąć. Przyjrzałam się i rzeczywiście było tam kilkanaście sporych śliwek, a kilka zasłaniały pewnie liście !
- Dasz radę tam wejść? - Spytałam, podbiegając do wadery.
- Nie jestem pewna... Nie lubię wspinaczki... - Stwierdziła Laguna.
- To ja spróbuję się tam wdrapać. Asekuruj mnie ! - Powiedziałam i skoczyłam najwyżej jak potrafiłam. Przyczepiłam się pazurami i jakoś wdrapałam dalej na gałąź.
- Ło ! Jak Ty to zrobiłaś ? - Zapytała podekscytowana Luna.
- Sama nie wiem... - Uśmiechnęłam się zdyszana.
- Dosięgniesz jakiś śliwek ? - Zapytała, a ja rozglądnęłam się po konarze. Widziałam ich na prawdę sporo !
- Tak. Będę je do Ciebie zrzucać ! - Krzyknęłam, idąc już po gałęzi.
- Spróbuję złapać... - Powiedziała niepewnie Laguna.

***

Laguna okazała się naprawdę wspaniałym łapaczem. Miała świetny refleks, a ja dobrze utrzymywałam równowagę. Nazbierałyśmy około dwudziestu śliwek ! Gdy okazało się, że koszyk jest pełen, chciałam sprytnie zeskoczyć z drzewa. Jednak poślizgnęłam się i upadłam akurat na Lunę trzymającą koszyk. Laguna próbowała mnie jeszcze uratować w locie, jednak zbyt szybko spadałam. Owoce rozsypały się, a koszyk pękł.
- No nie ! - Krzyknęłam, patrząc na rozsypane owoce. - I co teraz ?
- Spokojnie. Potrzebuję wody... - Rozglądnęła się wadera.
- Że co ?! Po co Ci woda ?! - Zapytałam zirytowana. Wilczyca nie odpowiedziała mi. Pobiegła przed siebie. Stwierdziłam, że pewnie wie co robi, więc poczekałam na Nią.
Szybko wróciła, ale byłą cała przemoczona.
- Co robiłaś ? - Zapytałam zdziwiona. Wadera dalej milczała i skupiła swoją uwagę na owocach. Nagle z jej futra zaczęły wypływać krople wody i tworzyć bańkę, która przyciągnęła wszystkie owoce i złapała je do środka.
- Ja... Jak Ty to... ?! - Zapytałam oszołomiona. Laguna zaśmiała się i powiedziała, że jest wilkiem władającym wodą. Szeroko się uśmiechnęła i zaczęłyśmy planować miejsce, w którym rozłożymy piknik. Po kilku minutach myślenia ruszyłyśmy w drogę.

C.D. N.

Otrzymujesz: orzech włoski oraz śliwkę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!