wtorek, 6 grudnia 2016

Od Anadil

(c.d. Amidii)

Wadera okazała się być miła i zdecydowanie fajnie mi się z nią rozmawiało. Chętnie zostałabym dłużej, ale... No właśnie.
- Halo, ziemia do Anadil! Mówiłam coś do ciebie!- fuknęła Amidia.
- O co chodzi?- zmarszczyłam brwi. Miałam ważne sprawy, które musiały być wykonane...
- Pytałam co tutaj robisz? No wiesz, sama w lesie.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. 
- Jakby to ująć... No więc a propos już muszę lecieć, mam ważne zajęcia.
- A jakie?
Nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ usłyszałam coś za krzakami. Wiedziałam! Byłam we właściwym miejscu! Nachyliłam się i wreszcie go zauważyłam.
Bóbr.
-Złapię go- wyjaśniłam - Na pewno go złapię!
-Haha, no powodzenia.- zaśmiała się Amidia.
Powoli czołgałam się do zdobyczy, bezszelestna, niewyczuwalna...
Głupi futrzak spojrzał na mnie, fuknął i uciekł.
- Aarrrghhhhh!!! - wrzasnęłam. - Cholera!!! Znowu!
Amidia pokładała się ze śmiechu. Zauważyła, że patrzę na nią jak na wyjątkowo obrzydliwego robala i wstała.
- To było mega zabawne!- uśmiechnęła się.
Obnażyłam kły.
- Tak? A ty złapiesz jakiegoś zwierzaka? Noo?!
Wadera się zmieszała.
- Nie złość się, przepraszam.- wymamrotała.
- No!- tupnęłam i poklepałam koleżankę po karku.
Zaczęłam powoli węszyć, aż zwietrzyłam zwierzynę. Tym razem jednak nie był to bóbr...
- Chyba w pobliżu kręci się coś dużego...- szepnęłam, a łapy się pode mną ugięły.

(Amidia?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!