niedziela, 4 grudnia 2016

Od Meurtrière - Jedną łapą w grobie...

(c.d. Wilgi)

- Radziłabym ci dobrze przepłukać pysk. Skubaniec chyba był trujący. - Powiedziała wadera, niechętnie się przy tym uśmiechając.
Spojrzałam na nią, świdrując ją wzrokiem i dając do zrozumienia, że poradzę sobie sama. Nie potrzebuję niańki, jeśli o to jej chodzi. A zresztą, nawet gdybym sobie tego pyska wodą nie przemyła, to co mogłoby mi się takiego stać? To była tylko jakaś durna wiewióra, która jak podejrzewam, była niespełna rozumu i nie mogła "myśleć" racjonalnie. Wilczyca raczej zgłupiała, wypuszczając to coś na wolność, mogło jeszcze komuś zaszkodzić i wywołać panikę w watasze. A mogłam sama ją zabić... Tak, przecież ja mogłam to zrobić.
Wadera przybrała pewną siebie postawę, trochę niewspółgrającą z jej obecnym stanem zdrowia. Patrzała ciągle na mnie z góry, gdyż bez przerwy leżałam powalona na ziemię nie chcąc, a właściwie nie mogąc się ruszyć. Już nigdy więcej nie chcę spotkać takiej cholernej wiewiórki, tylko sprowadziła na mnie, a konkretnie na NAS kłopoty. Muszę się jakoś spróbować uspokoić. Ale jak? 
Mój ryj był cały poszarpany, lała się z niego fala krwi, która przybrała dziwny odcień szkarłatu. Moje ciało... Było u góry pozbawione futra, przez co wyglądałam trochę jak zombie, czyhające na czyiś mózg. Podobnie wyglądała też wadera spoglądająca na mnie ukradkiem, co było dosyć denerwujące. Miałam ochotę jej przywalić, chociaż nie byłoby to najlepszą opcją, zwłaszcza po tym, że mnie "uratowała z opresji". Dziwnie to brzmi, wręcz idiotycznie.
- To idziemy, czy masz zamiar się tak na mnie gapić? - Wtrąciłam w końcu, niecierpliwiąc się do reszty. Wadera tylko odwróciła ode mnie wzrok.
Miała już wstawać, gdy wydałam z siebie przeraźliwy pisk, płosząc przy tym wszystkie zwierzęta znajdujące się w obrębie tego otoczenia. Nie dam sobie rady, pomyślałam i znów się położyłam, czekając aż ból ustanie, co w tej chwili było raczej niemożliwe. Muszę otworzyć portal, to jedyne wyjście, ale nie jestem pewna, czy znów uda mi się tutaj dostać. Są na to marne szanse, a ja nie mam ochoty znowu dołączać do kolejnej z tych pieprzonych watah, nie ma to sensu.
Brak jakichkolwiek innych opcji jednak mnie do tego zmusza, więc po chwili namysłu wypowiedziałam zaklęcie pozwalające podróżować mi po innych wymiarach:
- Dimension... - Ostatkiem sił udało mi się to powiedzieć i nie zemdleć, straciłam bardzo dużo siły.
- Co... Co to jest?! - Krzyknęła spanikowana wadera, nie wiedząc co sądzić o zaistniałej właśnie sytuacji, sama bym tak postąpiła.
Spojrzałam na nią łaskawie, o mało nie kwicząc z bólu, rozchodzącego się po całym mym ciele. Śmierdziałam padliną i cała przesiąkłam krwią, to była najobrzydliwsza rzecz, która kiedykolwiek mi się tutaj trafiła.
- To jest portal... - Powiedziałam cicho. - Prowadzi do innego wymiaru... Pomoże mi... - Przerwałam, doznałam strasznego ataku bólu. - Pomoże mi się przemieścić.
Towarzyszka przemierzyła wzrokiem wytwór, to znaczy portal i znów obejrzała się na mnie. Jej wzrok był pełen podejrzeń, nie odrywał się od mich oczu. Po chwili w końcu powiedziała, dosyć podekscytowana:
- Idę z tobą.
Nie chciałam się z nią kłócić, więc tylko potaknęłam. Moją jedyną myślą w tej chwili, była porządna kąpiel, która pomogłaby mi pozbyć się tego smrodu, dochodzącego z mojego cielska.
Wstałam już od niechcenia i powoli pognałyśmy w stronę otwartej przed nami dziury. Jeśli się nie mylę, w tym wymiarze powinna się znajdować woda lecząca wszystkie rany od tych najmniejszych - Zadraśnięcia się drzazgą - po te największe - Rozcięcia sobie głowy skałą. Wskoczyłyśmy wreszcie do środka i tylko już oczekiwałam, aż będziemy na miejscu.

[Will?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!