czwartek, 23 listopada 2017

Od Snuffles'a - Ta, która nie jest z Firth Athaill


- Raz... Dwa... Trzy... Cztery! - krzyknął i wykonał potężny sus do przodu.

Odwrócił się, by zobaczyć, jaką to też odległość udało mu się „przelecieć”. Pięć kamieni – to wciąż zbyt mało.

Wrócił na miejsce startu i ponownie rozpoczął odliczanie:

- Raz... Dwa... Trzy... CZTERY! - Skok okazał się jeszcze gorszym od poprzedniego; trzy kamienie.

Może była to wina zmęczenia (trenował już od około dwóch godzin), a może zbyt słabej kondycji. Nie... Nie mógł pozwolić sobie na spadek formy.

Odkąd Ferishia osobiście przekazała mu, iż osiągnął awans w swej łowieckiej karierze, praktycznie nie przerywał treningu... Jego forma, przecież decydować mogła o przyszłych losach stada, jeśli targałby nim niedostatek. To łowcy mają, wtem za zadanie dostarczyć watasze pokarm. A pokarmu nie dostarczy jeśli nadal będzie śmierdzącym leniem i nie poprawi swoich wyników.

Skoki nie sprawiały mu większych trudności, ale i nie były jego najmocniejszą stroną. Tej aktywności fizycznej daleko było do biegów na krótkie dystanse, które to opanował do perfekcji... Musi, jednak poćwiczyć, zdecydowanie sytuacje „podbramkowe”, kiedy to, na przykład chce upolować sarnę, a ta jest niebezpiecznie blisko wąwozu... Mógłby, znów tylko w przykładzie, sturlać się z niego i stracić przytomność... Na przykład, tak tylko... Żadnego przekładania tej luźnej myśl na zdarzenia realne... 

- Raz... Dwa... Trzy... Cztery!

~*~*~

Rozłożył ciężar głównie na tylnych łapach. Mięśnie, choć już trochę nadwyrężone, z pokorą przyjęły swoją nową rolę. Wzniósł przednie łapy, a tymi bardziej obciążonymi wierzgnął, niemal rozpaczliwie... W tle migała mu przebyta odległość... Pierwszy, drugi trzeci, czwarty, piąty... SZÓSTY!

Wylądował niezgrabnie i zaczął wpatrywać się w odłamek skalny, który to udało mu się minąć w locie.

- Sześć... - wyszeptał. - SZE-EŚĆ! Tak, tak, tak!

Zaczął podskakiwać i wyć ze szczęścia. To był jego rekord.

Nagle usłyszał szelest. Odgłos kroków. Bynajmniej nie były to kroki spokojne... Ktoś się skradał...

Zamilkł i pochylił się, chcąc ujrzeć coś przez przerzedzoną warstwę krzewów. Nie dostrzegł nic.

Powoli zaczął pełznąć w stronę domniemanego źródła dźwięku. Minął krzaki, które za punkt honoru nadały sobie schłostanie jego pyska. Krzywiąc się nieco, pełznął dalej.

W końcu dostrzegł dosłownie metr od siebie pewną łanię, której sierść wtopiła się w usłaną liśćmi ściółkę leśną. To, że nie dostrzegł jej wcześniej, było winą tylko i wyłącznie grubych warstw krzewów... Na pewno nie przez słaby wzrok... To by wykluczało jego funkcje łowcy. 

Zniechęcony zmarszczył nos i już miał zawracać, gdy nagle... Ciemny kształt powalił łanię na ziemię, szybko dobrał się do jej tchawicy i odczekał książkowe dwadzieścia sekund.

Dwadzieścia sekund... Taka skuteczność... To musi być łowca, na terenach naszego stada!

Z przyjaznym nastawieniem powstał i wyłonił się zza krzaków.

- Dobra skuteczność – pochwalił nieznajomego wilka.

Kształt odwrócił się i pozwolił ujrzeć swój smukły pysk i duże oczy w odcieniu czystego nieba. Wadera.

Nagle jej oczy zwęziły się, uszy odchyliły lekko do tyłu, sylwetka zesztywniała, a pysk wykrzywił.

- Tak. - Odrzekła krótko, głosem pełnym zniecierpliwienia i ignorancji.

Pochylił łeb i zastrzygł uszami, przekonany, że ją obraził.

- Wybacz. Może nie lubisz polować, czy coś...

Wadera zaczęła się cofać.

- Lubię. Po prostu nie lubię wilków.

- Ach... - mruknął. - Wybacz. Jak chcesz, to sobie pójdę.

Powiedział to dlatego, iż liczył, że wadera z grzeczności go nie zbyje. W rzeczywistości wydała mu się interesująca.

- Świetnie, przynajmniej jeden głupiec da mi święty spokój. - Syknęła, nagle zmieniając swe nastawienie z dziwnej odmiany obojętnego, na całkowicie wrogi. - Żegnam.

Zastygł. Ferishia nie przyjęła by kogoś takiego. Tak wrogo nastawionego do reszty wilków. W dodatku ona wcale nie wyglądała mu na kogoś znajomego. Szara sierść z bezowym podbrzuszem i pyskiem. Nie ma szans, żeby kiedykolwiek ją ujrzał, a co dopiero zamienił z nią słowo.

I właśnie wtedy do niego dotarło. Ona nie była z Firth Athaill.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!