Spojrzałam na pysk lisiczki, na którym malowały się pewność siebie i samozadowolenie. Przeniosłam wzrok na nadpalony konar drzewa i... cóż, muszę przyznać, że nie potrafiłam podzielić jej entuzjazmu. Drzewo wyglądało po prostu źle.
Nagle uszkodzona gałąź zaczęła skrzyć się delikatnym, zielonkawym światłem, które z sekundy na sekundę przybierało na intensywności. Na naszych oczach spalona część drzewa zaczęła odrastać; najpierw pojawiło się pokryte młodą tkanką rusztowanie, które po chwili zaczęło pokrywać się korą. Wyrastające z niego pąki niemal natychmiastowo otworzyły się w młode, soczyste i zielone listki, które zdały się dojrzeć do swojej ostatecznej, ciemnozielonej formy w ciągu zaledwie paru minut. W końcu zielonkawe światło znikło, a drzewo wyglądało jak dawniej.
Patrzyłam na to zjawisko zafascynowana i zdziwiona, natomiast Kyuubi wyglądała, jakby wiedziała, że proces regeneracji drzewa będzie wyglądał właśnie w ten sposób.
- Dziękuję - odezwałam się, gdy udało mi się otrząsnąć z pierwotnego zaskoczenia.
- Nie masz za co. To w końcu moja wina, że gałąź spłonęła - odparła lisiczka, pokornie kładąc po sobie uszy.
- To nie twoja wina - dodawałam jej otuchy. - Przecież nie zostałaś wyrzucona przez portal właśnie w tym miejscu z własnej winy.
- Może masz rację - uśmiechnęła się bez przekonania, jednak po chwili jej wąsy uniosły się czujnie, wskazując na poprawę humoru.
- No, to teraz, skoro już oficjalnie jesteś członkiem watahy... Może zdradzisz mi, czym chciałabyś się trudnić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcamy do komentowania!