Znowu zostałam sama. Westchnęłam, mając wrażenie, że zaraz szlag jasny mnie trafi. Całe to cholerne leczenie potrwa jeszcze przez kilka tygodni, a już dawno powinno mnie tu nie być. Polubiłam Lagunę, ale wkrótce powinnam zmienić miejsce mojego pobytu. Białofutra wróciła do mnie i gestem kazała wstać. Z trudem podniosłam się, wciąż ospała po ostatnim lekarstwie. Dokuśtykałam do niej. Szłyśmy korytarzem, który najprawdopodobniej prowadził do mojego tymczasowego pokoju. Z pokorą szłam z Laguną, która rozmawiała o czymś ściszonym głosem z Rosso. Warczałam pod nosem na to, jaką debilką byłam, ale czasu niestety nie cofnę. Słońce zaszło już dawno, a niebo pokryło się czernią, którą gdzieniegdzie rozjaśniały gwiazdy. W sypialni był nienaruszony porządek, ale wszędzie było dużo kurzu, na który najwidoczniej byłam uczulona.
- Czemu tu jest tyle... Kurzu...- Wymamrotałam, paląc to spojrzenie wzrokiem i powstrzymując się od kichania...- A...psik! - Jednak nie udało mi się nie kichnąć.
- Przepraszam Was, ale nie używałam nigdy tej sypialni... Spróbuję to szybko ogarnąć. Wyjdźcie na moment. - Zakomenderowała stanowczo, chciałam tylko zapytać, ale Rosso pociągnął koc, na którym niedawno zdążyłam się położyć. Wyjechaliśmy z sypialni, pozwoliliśmy Lagunie ogarnąć co trzeba. Spodziewałam się, że zajmie jej to co najmniej kilka godzin, a ta uwinęła się w kilka minut,
- Tak szybko ?! - Zapytałam ze zdziwioną miną. Rosso roześmiał się pod nosem. Spojrzałam na niego z groźną miną i prychnęłam, udając obrażoną. Laguna również zaczęła pokładać się ze śmiechu. Spoglądałam na nich z fochem i próbowałam nie roześmiać się. Uśmiechnęłam się pod nosem i pozwoliłam sobie na trochę śmiechu.
***
Minęło trochę czasu od ich uspokojenia się, ale leżeli jeszcze chwilę na ziemi i tarzali się jak szczenięta, próbując złapać oddech. Położyli mnie na łóżko i zamknęli pokój. Wyklinałam ich kilka pokoleń wstecz, chcąc się jak najszybciej stąd wyrwać. Rozmowy ucichły, a jedyna rzecz jaka mi pozostała, to znaleźć dogodną pozycję do snu, który szybko nie nastąpi. Leżałam i wierciłam się przez następne dwie godziny.
- Kuźwa! - podniosłam głos, gdy kolejny raz z rzędu nie mogłam się przekręcić z powodu bolącej łapy. Udało mi się wreszcie wykombinować odpowiednią pozycję. Zamknęłam oczy, pogrążając się w ciszy, która była wprost niekomfortowa.
***
Obudziłam się jeszcze przed wschodem słońca. Otworzyłam zmęczone oczy i rozciągnęłam się. Uważnie nasłuchiwałam, czy aby Laguna i Rosso nie wstali. Nic nie było słychać, więc ostrożnie zsunęłam się z łóżka i stanęłam niepewnie na trzech nogach. Postawiłam też i tą ranną, którą przeszył niemiłosierny ból, zagryzłam zęby i gwałtownie ją podniosłam. Czyli wychodzi na to, że spacer odbędę na trzech łapach. Pchnęłam ostrożnie drzwi, stając na wszystkich czterech, klnąc w myślach. Powoli przemierzałam korytarze, starając się nikogo nie obudzić.
- Cholera jasna. - szepnęłam, słysząc jak ktoś z nich idzie w moją stronę. Odwróciłam się i ujrzałam zmartwioną Lagunę.
- Gdzieś ty była? - zapytała, oglądając mnie, jakbym w planach miała wycieczkę po całej krainie. Skuliłam po sobie uszy i zamachałam ogonem, lekko zawstydzona, ale też zirytowana.
- Szlag mnie trafi, jak przez te kilka tygodni nie będę mogła chodzić! - warknęłam, prostując się i momentalnie tego żałując, moją łapę znowu przeszył piorunujący ból, syknęłam cicho i zamrugałam, by powstrzymać napływające do moich oczu łzy bólu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcamy do komentowania!