Gdy Rosso pokonał potwora, wspólnie znaleźliśmy wyjście na ląd i od razu udaliśmy się w kierunku jaskini. Podróżowałyśmy na grzbiecie Rosso, który zmienił się akurat w ogromnego Mantykorę. Szybko udało nam się dojść do zjeżdżalni, którą musieliśmy jakoś zjechać, a potem doczłapać do głównego pomieszczenia.
- Nic wam nie jest ? - Zapytał poważnie Rosso. Na to Shadow warknęła i spojrzała na swoją łapę pod którą była już spora plama krwi. Na moim futrze również pojawiały się plamy. Wtedy Shadow zamknęła oczy, a ja widząc to, poprosiłam żeby Rosso zrobił nam sok z aloesu. On udał się wtedy do specjalnej ukrytej komnaty, w której przechowywałam wszystkie moje zioła i rośliny. Nazywaliśmy to miejsce "szklarnią". To wszystko jest bardzo przydatne. Rosso wyszedł już, a ja przyglądałam się waderze. Zaczęła mówić coś, jakby do kogoś. No ale byłam tam sama... No chociaż do momentu kiedy Rosso wrócił ze złymi wieściami. Oznajmił, że aloes uschnął i musimy zasadzić nowy. W tym czasie Shadow ocknęła się i spojrzała na nas. Spytałam wadery, czy z kimś rozmawiała. Ona niepewnie powiedziała, że z przyjaciółką, którą poprosiła o przetransportowanie leków.
- Rosso pójdzie właśnie po aloes. To nie zajmie długo, więc możesz wybrać, które leki wolisz. - Uśmiechnęłam się do niej serdecznie. - Rosso, teleportuj się na obszar Alinayma.
Lisek pokiwał głową i zniknął.
- Co to ten "obszar Alinayma" ? - Zapytała zdziwiona i zaciekawiona Shadow.
- Nazywamy tak obszar, na którym są najdorodniejsze okazy aloesu i kilku innych roślin. Znajduje się niedaleko Lazurowej Oazy. - Wytłumaczyłam.
- Aha... - Odparła wadera, nie wiedząc co odpowiedzieć.
***
Po kilkunastu minutach Shadow znowu zamknęła oczy i kontaktowała się z przyjaciółką. Zauważyłam, że koło wadery pojawiła się garść jakiś liści i małe, okrągłe pudełko. Wtedy wadera ocknęła się.
- Tutaj są liście lecznicze i maść. - Pokazała łapą.
- A co to za maść ? - Spytałam.
- Na rany. Zawsze działa. - Uśmiechnęła się.
- A okey... - Powiedziałam, nie chcąc drążyć tematu. Nagle przed nami pojawił się Rosso z aloesem w doniczce.
- Piękny ! Dziękuję, Rosso ! - Przytuliłam liska.
- Pójdę zrobić dla was sok. Wracam za kilka minut. - Pobiegł szybko do szklarni.
- Nie obraź się, ale wolę swoje leki. - Powiedziała wadera.
- Okey, nie ma sprawy ! - Uśmiechnęłam się do niej i patrzyłam jak wciera liście w ranę na łapie, a potem smaruje to maścią. Poprosiła jeszcze Rosso o bandaż, o którym zapomniała.
- Już gotowe. - Podszedł do nas Ros i podał każdej z nas sok.
- Ja dziękuję. - Shadow odsunęła od siebie szklankę.
- Zostaw sobie. Może zmienisz zdanie. - Odpowiedział jej Rosso.
- Jeśli boisz się o to, że ten sok został źle przyrządzony czy coś, to gwarantuję ci, że Ros jest mistrzem zielarstwa. - Pochwaliłam swojego przyjaciela. - Kiedyś był zielarzem, ale zrezygnował z tego. teraz tutaj mamy własną hodowlę roślin. - Uśmiechnęłam się szeroko i wypiłam szybko sok. - Nie, Rosso ? - Zaśmiałam się.
- No tak, ale nie musiałaś mnie tak przechwalać... - Powiedział zirytowany i wyszedł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcamy do komentowania!