sobota, 23 września 2017

Od Snuffles'a - Nieproszony gość


Przeciągnął się i ziewnął. Nareszcie udało mu się przespać całą noc!

Ociągając się, opuścił jaskinię. Ptaki śpiewały, wiatr mierzwił korony drzew, a gdzieś w oddali mignęła mu sylwetka wiewiórki.

No proszę, kiedy ma się dobry humor, świat wydaje się być... Piękniejszy?

Zachichotał, kręcąc głową. Przecież świat nie zmienia się z dnia na dzień.

Uniósł łeb, chcąc wychwycić węchem potencjalne śniadanie. Po kilku próbach udało mu się zwietrzyć ofiarę.

~*~*~

Upolował dwie nieuważne, tłuste wiewiórki. Najadł się nimi do syta i wrócił do nory kiedy... Jego nos otuliła bardzo nieprzyjemna woń...

Rozejrzał się w poszukiwaniu źródła smrodu.

Po chwili z przerażeniem odkrył, że zapach wydostaje się z jego nory. Wbiegł do niej, rozwalając po drodze siano. Zatrzymał się nagle...

Siano?

Odwrócił się gwałtownie i zaczął obserwować wysuszoną trawę, która mieszała się z nowo naniesionym błotem...

Błotem? Chyba nie był aż tak brudny...

Małe, błotniste plamki były nie wiele większe od owoców jarzębiny, co więcej, wyraźnie prowadziły do jedynego rozgałęzienia nory, które kończyła jego sypialnia... Korzystał z niej rzadko, to musiał przyznać, ale żaden... Coś... Nie będzie tam właził bez jego pozwolenia.

Ruszył z nisko pochylonym łbem, przygotowany na walkę z wyjątkowo upierdliwą wiewiórką, czy zającem...

Stanął jak wryty, gdy zauważył, że w kącie kamiennej izby coś się porusza... Nie był to zając, ani nawet wiewiórka, o nie... To było coś o wiele gorszego...

Suseł...

Biszkoptowy, przerośnięty chomik mamrotał bezustannie pod nosem i układał brudnymi od błota łapkami siano:

- Zima, zima... Ciężko przetrwać... Zima, zima... Ją wytrzymać!

Gadający suseł... 

Odchrząknął znacząco.

- Zima, zima... Nora nowa... Zima, zima... Suseł chowa! Zima, zima...

Chory na umyśle, gadający suseł...

Nie miał zamiaru cackać się ze zwierzakiem, zwłaszcza, że nie raz miał z takimi do czynienia w poprzedniej norze... To była prawdziwa masakra.

- Ej, ty! - syknął. - To moja nora!

- Zima, zima... Szybko spać... Zima, zima... Susłowi dać... Zima, zima... Przyjdzie sen... Zima, zima... Ciężko, wiem! Zima, zima...

Chory na umyśle, uparty, gadający suseł...

Warcząc cicho podszedł do tej irytującej imitacji chomika, chwycił go za kark i ruszył w stronę wyjścia z korytarza.

Suseł zaczął się szarpać, drapać go pazurami i krzyczeć:

- Zima, zima! Trzeba spać! Zima, zima! Wilka sprać!

Machnął łbem, bowiem pazury zwierzaka sięgnęły jego nosa i bardzo boleśnie zostawiły na nim czerwony ślad.

- Aghr! Co robisz?! - zaskamlał, puszczając susła.

Biszkoptowy zwierz odbiegł od niego powtarzając cicho:

- Zima, zima!

Chory na umyśle, uparty, agresywny, gadający suseł...

Oblizał kilkukrotnie nos, czując na języku metaliczny posmak krwi, po czym ruszył za niechcianym gościem.

Przyszpilł irytującego zwierzaka łapą do ściany i wywarczał:

- Wynoś... Się... Stąd... Zanim... Zrobię... Ci... Krzywdę...

Puścił przerośniętego chomika, ale ten tylko zachichotał i zaczął mamrotać:

- Zima, zima... Głupi wilk... Zima, zima... W kilka chwil... Zima, zima... Będzie drzemka... Zima, zima...

Chory na umyśle, uparty, agresywny, bezczelny, gadający suseł...

- Snuff?! Jesteś tam?

Jeszcze nigdy nie ucieszył się tak z cudzego głosu. Wybiegł z pokoju, niemalże wpadając na Lagunę, która od razu zapytała troskliwie:

- Co Ci jest w nos?

- Nie ważne! - Zbył jej pytanie. - Musisz mi pomóc! Teraz!

Zaciągnął ją do izby, nie zwracając uwagi na podejrzliwe spojrzenia, którymi obdarzała go średnio co dwie sekundy.

- Zima, zima... Raz, dwa, trzy... Będzie drzemka, Hi-Hi-Hi! Zima, zima...

Laguna przez chwilę z niedowierzaniem wpatrywała się w susła, po czym pisnęła:

- Brown! To ty!

Podbiegła, cała w skowronkach, do susła, a ten odwrócił się (odwrócił!) i krzyknął ucieszony:

- Laguna-una! Raz, dwa, trzy! Zima będzie, wiesz to ty!

- Tak, wiem! - zachichotała.

Rozdziawił ze zdziwieniem pysk i zamrugał kilkukrotnie.

Wyciągnęła łapę i zagarnęła go do siebie, pozwalając mu wtulić się w jej sierść.

- A-ale... - wyjąkał.

Wadera przypomniała sobie o jego obecności.

- Snuff! To jest Brown, mój znajomy. Brown, to jest Snuff, mój... też znajomy...

Suseł uraczył go wyzywającym spojrzeniem.

- Laguna-una! To jest cep! Zrobi krzywdę, więc to wiedz!

Zawarczał.

- Ty... Mała, głupia podróbo... Nie będziesz mi mówić kim jes...

- Snuff! - Zawyła Laguna. - Proszę przestań! Brown! Ty też... Błagam!

Wyprostował się tasakując spojrzeniem niechcianego gościa.

- Chodź, Brown. U mnie w norze jest dla Ciebie cały pokój. - Zapewniła susła wadera, a ten z krzywym uśmiechem na swoim pyszczku wybiegł z pokoju, zapewne opuszczając jego miejsce zamieszkania.

- Jest... Specyficzny... - wymamrotała.

Westchnął cicho.

- Chcesz zapolować? Jest mnóstwo wiewiórek w lesie! - zapewnił ją, zmieniając temat.

- Co? Snuff, przecież dzisiaj jest równonoc jesienna! Dobrze, że jeszcze nic nie zjadłeś!

Ups...

- Eee... Tak... Dobrze, że nic nie zjadłem... - mruknął i odwrócił wzrok.

- Snuff...? - spytała podejrzliwie wadera.

Odkaszlnął.

- No tam... Dwie wiewiórki... - wymamrotał.

- Snuff! - Pisnęła. - Natychmiast idziemy zjeść coś zgodnego z tradycją!

Nie...

- Tak... Dobry pomysł...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!