poniedziałek, 4 września 2017

Od Dewi'ego


Kiedy Feri i Angel już przyszli, pokazałem im moje znalezisko!

- Serio? Chodzi Ci o to truchło? - zapytał z obrzydzeniem Lepor.
- Patrzyłbyś na to inaczej, gdybyś był mięsożercą – odpowiedziałem, jedząc dość sporego jelenia.
- No cóż, liczyłam, że znalazłeś kryształ – dodała wadera, przewracając oczami.
- Nie marudź, sama przyznaj, że to całkiem dobre znalezisko! Chodź jeść! - pogoniłem ją.

Najpierw trochę niechętnie, ale po czasie Feri zaczęła jeść ze smakiem zdobycz. Angel w tym czasie oddalił się i zjadł sobie marchewkę. Kiedy byliśmy najedzeni, zaczęliśmy myśleć, gdzie może być kryształ, którego szukamy.

- W ogóle czy to nie jest dziwne? Że jedzenie sobie leżało na środku tego pustkowia? - rzuciła nagle wadera, zamyślając się.
- Emm... W sumie fakt. To trochę dziwne – przyznałem jej rację.
- Ale nie sądzę, żeby to była jakaś pułapka czy coś – dodałem po chwili.
- Właściwie to gdzie Angel? - przypomniała sobie Feri, rozglądając się.
- Nie mam pojęcia, ostatni raz widziałem go, jak jadł marchewki... - przypomniałem sobie.
- Angel! - zaczęła wołać moja towarzyszka, jednak bez żadnego odsłuchu. 
- To dziwne – powiedziałem, szukając jakiegokolwiek tropu.

Minęło już kilka godzin, a po Leporze nie było śladu. Teraz kryształ nie miał znaczenia, musieliśmy odnaleźć naszego przyjaciela. W końcu wilki nie zostawiają swoich... Chociaż swoją drogą Angel mógłbyś naszym posiłkiem w każdej chwili... Ale został jednak częścią stada.

- A co, jeśli to było odwrócenie naszej uwagi? -nagle zapytała.
- Ale kto by próbował to zrobić? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- No nie wiem, ale wszystko się zgadza... Może on został porwany? - zaczęła przypuszczać.
- Ale po co komukolwiek Angel? - zapytałem. - Chyba, że ktoś był głodny – zażartowałem.
- Nawet tak nie mów – oburzyła się lekko wadera. - Musimy go znaleźć – powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Znajdziemy, ale robi się ciemno... Powinniśmy odpocząć, pół dnia już spędziliśmy na szukaniu go – stwierdziłem.
- Chyba masz rację. Chodźmy tam – pokazała łapą na skałę.

Nawet nie wiem, kiedy zasnąłem, tak byłem zmęczony tym chodzeniem pół dnia. Gdy się obudziłem, zauważyłem, że jesteśmy w innym miejscu. Feri już nie spała. 

- Gdzie jesteśmy? - zapytałem, przyglądając się tej dziwnej obroży na jej szyi.
- Nie mam pojęcia. Ale ktoś nas pojmał kiedy spaliśmy... W dodatku te obroże, uniemożliwiają używanie mocy, pierwszy raz coś takiego widzę -przyznała.
- To nie brzmi pocieszająco. Wiesz może, kto mógłby to być? - spytałem.
- Nie za bardzo, ale podejrzewam, że się dowiemy... - odpowiedziała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!