wtorek, 1 sierpnia 2017

Od Ferishii


Kawałki drewna opadły z głuchym łoskotem na ziemię, pozbawione już całkowicie magicznej energii, która utrzymywała humanoida przy życiu. Przez chwilę staliśmy nad - jeśli można to tak określić - zwłokami stwora w całkowitym milczeniu, każdy z nas potrzebował chwili na przyswojenie informacji o śmierci potwora oraz uspokojenie umysłu po zakończonej walce.
- Gratuluję - przerwałam ciszę. - Udało ci się go pokonać.
Dewi był zbyt zasapany, by wygłosić odpowiedź, machnął więc tylko ogonem na znak, że gratulacje zostały przyjęte.
- Teraz musimy poszukać kryształu - przypomniałam wszystkim, po co tu przyszliśmy. - Angel, pamiętasz dokładnie, w którym miejscu mogłeś go upuścić.
Pokręcił głową przecząco, przekicał jednak parę metrów w kierunku krawędzi skał.
- Myślę, że to było gdzieś tutaj, ale skrzydła sobie uciąć nie dam - oznajmił.
- Jak więc znajdziemy kryształ, skoro nawet nie wiemy, gdzie szukać? - Zapytał Dewi, któremu udało się już uspokoić oddech.
- Rozdzielimy się - podjęłam szybką decyzję. - Ja zajmę się południowym stokiem, Dewi północnym, a Angel będzie wszystko obserwował z góry.
- To niemożliwe, żeby udało nam się znaleźć jakiś drobny kamień wśród setek innych kamieni! - Denerwował się Dewi.
- Trzeba było o tym pomyśleć, zanim ruszyłeś na wyprawę! - Odciął się Angel. Wszyscy byliśmy zmęczeni walką i podróżą, trudno nam było zachować jasność myślenia i utrzymać emocje na wodzy.
- Chłopaki, dość - przerwałam im stanowczo. Widząc, że Dewi pożądliwie spogląda na drewno humanoida, oznajmiłam mu: - Jest całe twoje. Wrócisz po nie, kiedy znajdziemy kryształ.
Wyraźnie ucieszyło go, że dostał całe drewno w udziale, wyruszył więc na poszukiwania już w nieco lepszym humorze, z uniesionym ogonem.
Udałam się w stronę południowego stoku, a Angel rozpoczął swoje poszukiwania w locie. Żwir obsunął się pod moimi łapami, gdy próbowałam zejść niżej i w pierwszej chwili byłam bliska stracenia równowagi. Spojrzałam w dół, na twarde, ostre i przede wszystkim bardzo oddalone skały i przełknęłam głośno ślinę.
Ostrożnie stawiałam łapy, dokładnie analizując każdy krok, toteż poszukiwania nie szły mi najlepiej. Starałam się zajrzeć pod każdy kamień i rozgrzebać każdą większą kupkę żwiru, czego nie dało się robić jednocześnie dokładnie i szybko. Po jakiejś godzinie poszukiwań przeszukałam dopiero niewielki fragment terenu, nigdzie jednak nie znalazłam kryształu. 
Moje łapy potrzebowały chwili odpoczynku, usiadłam więc na ziemi zrezygnowana. Próbowałam odgonić od siebie czarne myśli mówiące o braku szans na powodzenie myśli - wiedziałam, że z takim nastawieniem tylko uczynię odnalezienie kryształu jeszcze bardziej nieprawdopodobnym.
Zauważyłam przed sobą skrzydlaty cień, zadarłam więc głowę do góry, mrużąc oczy przed popołudniowym słońcem.
- Znalazłeś coś? - Zapytałam Angela, który tylko, równie zrezygnowany jak ja, pokręcił przecząco głową.
- Chyba coś mam! - Doszedł nas krzyk Dewi'ego.
Te słowa były dla nas niczym zastrzyk energii. Pognaliśmy w stronę naszego towarzysza podróży.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!