poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Od Vinci'ego


Wilczyca ruszyła tylko w jej sobie znanym kierunku. Ja z trudem opanowałem śmiech. Wyczułem, że odpowiadam jej, gdy jestem nonszalancki i kulturalny. Postanowiłem zabawić się w tylko sobie znaną grę. A mianowicie dwa dni będę kimś innym, a jeden dzień sobą. Zobaczymy, jak ona na to zareaguje. 
Wstałem i podbiegłem do smukłej wilczycy.
- Przepraszam cię... no wiesz... za tamto zachowanie... - popatrzyłem na nią błagalnie i aż rozpłynąłem się w satysfakcji. Wilczyca nie wiedziała, co powiedzieć, gapiła się tylko na mnie jak zaklęta.
- No, nie obrażaj się... plose... - skuliłem ogon i położyłem uszy po sobie - plose...
- Nie zawracaj mi głowy - powiedziała w końcu - Zaraz znowu staniesz się sobą... a uwierz mi... to boli...
"Uwielbiam ból..." - powiedziałem w myślach.
Zamiast tego powiedzieć zacząłem się czołgać i płaszczyć jak przed przywódcą stada. 
- Co ...co ...Ty ROBISZ??!!! - aż podskoczyła z przerażenia.
"Uwierz mi, dużo mnie to kosztuje... ale czego się nie robi dla sprawy?"
- Vinci... przestań... - mówiła
A ja nadal się płaszczyłem i czołgałem. 
- VINCI, PRZESTAŃ - wrzasnęła - przestań, a ci wybaczę... okey?
- Mówisz... serio? - zapytałem cienko.
- Tak... w końcu... każdy może mieć gorsze dni, czyż nie? - uśmiechnęła się.
"Mam cię bratku... nie myślałem, że tak łatwo mi z tobą pójdzie" - mówiłem.
Oczywiście na wszelki wypadek zachowałem ostrożność, gdyby tylko udawała.
- To... co robimy? - popatrzyłem na nią z "nadzieją" w oczach.
- A co chcesz robić? Jak sam wiesz, nie dysponuję pełną sprawnością fizyczną... - zaczęła się śmiać.
- Może... pływanie? - wiedziałem, że lubi pływać, bo gdy była uśpiona, ja rozeznałem się gdzieniegdzie. 
- N nie wiem... a jak nie dam rady? - "już się rozkleja ?.."
- Oczywiście że dasz! - zamachałem "ochoczo" ogonem na boki.
- Vinci... ja cię w ogóle nie poznaję... - kręciła głową na boki.
"Pewnie teraz myślisz: Jak można tak się przemienić? Hehe, widocznie ja jestem do wszystkiego zdolny!"

********

Doszliśmy do małego zaleśonego na około jeziorka. 
- To jak, wskakujemy? - udałem napalonego szczeniaka.
Widziałem, że jest nieprzekonana. 
- A może wolisz powoli się zanurzać? -Wyzwoliłem z siebie czarną magię, która delikatnie opatuliła ją i uniosła nad ziemię- Wiem że umiesz się zamieniać w co zechcesz ale nie możesz się przemęczać...-skupiłem umysł i Laguna (nadal mi się chce śmiać) powoli i delikatnie poleciała nad jeziorko. Gdy była na środku, powoli zacząłem ją zaniżać, a gdy była już do połowy zanurzona, zacząłem ją kierować tak jak zabawkową motorówkę.
- Super!! - śmiała się całą sobą. W tedy z uśmiechem najszczerszym, na jaki siebie zmusiłem (pomijając mdłości, z którymi walczyłem) wszedłem w taflę wody i zacząłem iść obok wilczycy. 
- Jednak umiesz być miły, Vin !- wzdrygnąłem się, gdy wymówiła moje zdrobnienie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!