Basior klepnął mnie lekko łapą.
- Gonisz! - krzyknął ze śmiechem. zerwałam się z miejsca, popędziłam za uciekającym wilkiem. Zabawa trwała w najlepsze, byłam tuż za Yin'em, gdy on nagle się zatrzymał, rozczapierzając skrzydła. Za nami była przepaść, nie zdążyłam wyhamować i wpadłam z impetem na basiora, który poleciał do tyłu. Gdyby nie Yin, już dawno leżałabym plackiem na dole. Stanęłam na skraju przepaści, szukając wzrokiem mojego towarzysza. Przed oczami przemknęła mi jakaś postać, serce momentalnie podeszło mi do gardła. Odwróciłam się i ujrzałam uśmiechniętego basiora.
- Yin! -krzyknęłam łamiącym się głosem, podbiegłam do niego i wtuliłam się w jego futro. - Dziękuję...
Bardzo się o niego bałam, z tego wszystkiego poczułam jak z moich oczu ciekną łzy. Rozpłakałam się?
- Czy... ty płaczesz? -zapytał w końcu, odsunęłam się od niego i obtarłam łzy. Pokiwałam niepewnie głową, nie wiedząc jak basior zareaguje. Bardzo się o niego w tamtym momencie martwiłam, co jest ze mną nie tak? Zadałam sobie to pytanie i poczułam czyjeś spojrzenie na sobie.
- Dlaczego płaczesz? - znowu usłyszałam jego głos. Nie chciałam mu odpowiadać, za żadne skarby...
- Bałam się... o Ciebie. - szepnęłam speszona, gdy Yin patrzył na mnie zmartwiony. Przemogłam się, by mu to powiedzieć. Między nami zapadła niezręczna cisza, którą przerywało tylko moje zduszone łkanie. Znowu wtuliłam się w jego futro. Nie zareagował, tak jakby tego nie zauważył...
***
- Chodźmy. Robi się chłodno. -powiedział cicho, pokręciłam głową. Chciałam zapolować, mieć czas dla siebie i swoich myśli.
- Ty idź. Ja chcę zapolować. - uśmiechnęłam się i nie czekając na odpowiedź Yin'a, odbiegłam w stronę lasu. Jasne popołudniowe słońce było teraz przesłonione przez wysokie drzewa, które dawały cień. Wyczułam woń zwierzyny, był to zając.
- Idealnie. - szepnęłam i zakradłam się od tyłu do niedoszłej ofiary. Zajączek poruszył uszami, ale zignorował chrupnięcie podłoża, wrócił do spożywania zieleninki. Dzieliły mnie od niego jakieś dwa metry, zbliżyłam się jeszcze trochę i rzuciłam w pościg za ofiarą. Uciekał w popłochu, od najbliższych sekund zależało jego życie. Wygram albo ja albo on ucieknie. Zając opadał z sił, zwolnił kroku, a ja wykorzystałam szansę zaatakowania go. Wbiłam kły w jego kark, poczułam, jak gorąca krew ścieka mi do gardła. Ofiara szamotała się przez chwilę, wypuściłam półżywą istotkę i zagryzłam zęby na jego szyi, pozbawiając go życia. Wróciłam zadowolona do jaskini, gdzie liczyłam, że zastanę basiora. Wypuściłam zwłoki z pyska.
- Yin! Wróciłam! - zawołałam wilka z uśmiechem, mój głos poniósł się echem po wnętrzu jaskini.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcamy do komentowania!