poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Od Laguny - Imię


Basior zaczął być całkiem inny, niż dotychczas. Trochę przesadnie... Miły. Nie pasowało mi to do niego, no ale cóż... Szczerze powiem, że już bardziej lubiłam tamtego wilka, ale ten nie był już tak wredny...
Zaprosił mnie na spacer, więc przyjęłam zaproszenie. Może udałoby mi się z nim chociaż porozmawiać. Byłam zszokowana i jąkałam się na każdym kroku. Dodatkowo doskwierał mi okropny ból.
Po chwili wyszliśmy z nory wilka. Mieszkał w bardzo ładnym miejscu. On już przestał być, niestety, miły...
- No, koniec tych dyplomacji. - Burknął.
- Nie... - Odpowiedziałam z załamaniem w głosie. On tylko na to prychnął. - Czemu... ? - Zapytałam ze smutkiem.
- Takie życie, mała. - Zaśmiał się, tak jak zawsze... Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem.
- Czyli nie potrafisz być miły. Widzisz ? - Powiedziałam kpiąco. - Nawet MI potrafisz zepsuć humor... - Dodałam cicho z wyrzutem.
On spojrzał tylko na mnie ze złością w oczach.
- To miała być groźba ? - Spojrzałam na niego śmiejąc się.
- Nie umiesz się zamknąć ? - Warknął.
- A ty potrafisz być miły ? - Chciałam, żeby sam sobie odpowiedział. Basior, milcząc, ruszył do przodu. Poszłam za nim.

*****

Po dość długim, milczącym spacerze, musiałam na chwilę odsapnąć. Przez ruch, ból podwajał się. Usiedliśmy na jednym ze skalistych brzegów przy Jeziorze Marzeń. Było popołudnie. Wszędzie latały feniksy, a innych stworzeń nie zauważałam.
- Patrz na tamtego - Szepnął. - Właśnie umiera...
- Żeby odrodzić się na nowo. - Przerwałam mu i dokończyłam za niego.
- Dokładnie. - Ziewnął kładąc się.
- Mogę w końcu zapytać, jak masz na imię? - Powiedziałam poważnie.
- Potrzebne ci to ? - Zaśmiał się, wpatrując dalej w Feniksy.
- Tak. Nie wiem, jak się do ciebie zwracać... No bo niby jak? - Zakręciłam oczami.
- Normalnie... - Wstał, odwrócił się w moją stronę i uniósł łapę. - Jestem Vinci.
- No w końcu... - Mruknęłam z uśmiechem. - Laguna.
- Laguna?! - Zaczął się głośno śmiać. - Nazywasz się... LAGUNA?! - Wyśmiał moje imię. Turlał się po ziemi ze śmiechu. Zrobiło mi się głupio, no i przykro...
- Masz coś do mojego imienia?! - Warknęłam na niego.
- Czy mam COŚ?! - Podkreślił ostatnie słowo. Jeszcze bardziej się roześmiał. Próbowałam coś jeszcze powiedzieć, ale w sumie nie było po co. Odeszłam, nie patrząc na jego reakcję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!