sobota, 12 sierpnia 2017

Od Vinci'ego



Popatrzyłem na nią, jak ona mi działała na nerwy! 
- Tak....umiem być miły -przekręciłem głowę na bok i zapytałem wyćwiczonym kulturalnym tonem- Czy zechciała by Pani wyjść ze mną na krótki spacer? Dla zdrowia oczywiście... przecież nie mamy ochoty, żeby Szanowna Pani straciła kondycję...? - ukłoniłem się przed nią i czekałem.
Zerknąłem na waderę, była w szoku i patrzyła się na mnie z otwartą buzią. 
- A więc? Czekam na Pani decyzję... ale chcę podkreślić, że to dla Pani zdrowia! - uśmiechnąłem się łagodnie i przyjaźnie .
Wrażenie, jakie na niej wywarłem, w zupełności mi wystarczyło. 
- Z... to...Tak... dobrze - i powoli wstała, gdy już miała zrobić krok, przeszył ją ból, zaczęła się przewracać, ale wtedy złapałem ją delikatnie. Przez przypadek mój pysk był zaledwie o pięć centymetrów od jej pyska. Otworzyła oczy i napotkała mój wzrok. Przez trzy sekundy tak staliśmy, gdy się ocknąłem i postawiłem ją delikatnie na czterech nogach. Jej spojrzenie wytrąciło mnie na chwilę z równowagi, ale teraz wróciłem do siebie. 
- Jeżeli to Pani nie będzie przeszkadzało, pójdę obok Ciebie. Tak na wszelki wypadek, jakby Pani miała się przewrócić- "Co ty do jasnej cholery wyprawiasz?! Ogarnij się!" - skarciłem samego siebie 
Wyszliśmy przed moją jaskinię. Słońce delikatnie ogrzewało nasze futra i wiał ciepły wiaterek. 
- Ładnie tu....-przyznała .
- A myślałaś, że mieszkam w jakiejś dziurze? - no, koniec tych dyplomacji...
- Nie... - odpowiedziała, a ja prychnąłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!