Otworzyłem oczy i głośno ziewnąłem. Pora wstać. Wyszedłem z jaskini, oglądając się dookoła. Warknąłem, ponieważ słońce raziło mnie w oczy.
- Głupie słońce - burknąłem pod nosem sam do siebie.
Dokładniej przyjrzałem się okolicy. Przede mną łąka, pole przykryte płachtą czerwonych kwiatów. Nic ciekawego. Kawałek dalej las pełen drzew i krzewów. Też nic ciekawego. Cóż, w końcu to las, a co to byłby za las bez drzew? Nie byłby wtedy lasem. Chyba.
- Deidara, jakie Ty masz myśli od rana...
Uderzyłem się łapą w głowę. Postanowiłem pójść nad jezioro. Orzeźwiająca kąpiel dobrze mi zrobi, jestem jeszcze taki śpiący, w dodatku jest tak gorąco. Idąc przez las, zrobiło mi się trochę chłodniej, korony drzew ochraniały mnie przed promieniami słońca. Jedyny pożytek z tych drzew. Jednak wielką wadą dla mnie było to, że siedziało na nich pełno ptaków. A ptaki ćwierkają. Niemiłosiernie tym mnie denerwując. Nienawidzę tych stworzeń. Tylko mi piszczą nad uchem... zdecydowanie od rana nie jestem w najlepszym humorze. Nie wyspałem się. W końcu wyrwałem się z rozmyślań, gdy zauważyłem, że doszedłem do celu. Jestem nad jeziorem. Rozejrzałem się. Nie widzę nikogo. Jednak mój nos mi podpowiada, że ktoś tu się zbliża. Jeśli się nie mylę, jest to jakaś wadera. Nie wiem jaka... ponieważ tak naprawdę prócz alfy, która przygarnęła mnie do tej watahy, nie znam nikogo. Zanurzyłem powoli łapy w jeziorze, chwilę później cały znajdowałem się pod wodą. Wstrzymałem na jakiś czas oddech, po czym wynurzyłem się z wody. Od razu lepiej się poczułem. Usiadłem przy brzegu jeziora i przyglądałem się swojemu odbiciu w tafli jeziora. - Deidara, kim ty właściwie jesteś, co Ty tutaj robisz? I co chcesz osiągnąć? - zacząłem głośno myśleć.
W końcu nie wiem, jak się tutaj znalazłem, nikogo nie znam. Alfa przyjęła mnie do tej watahy, ale nie wiem, czy inne wilki mnie zaakceptują. Pierwsze wrażenie jest najważniejsze, a z moim charakterem wiem już na starcie, że ciężko będzie wywrzeć na nich dobre pierwsze wrażenie, w końcu ja nawet nie wiem, jakie oni mają wobec mnie intencje, nie mam pojęcia, czy mogę im zaufać. Ale jeśli chcę przeżyć, muszę to zrobić. Sam, na własną łapę, zbyt wiele nie osiągnę. Będę musiał z nimi współpracować. Mimo wszystko. Czuję, że będzie ciężko. Ale ja na pewno jakoś sobie poradzę... poczułem, że obok mnie usiadła jakaś wadera. Nie oderwałem wzroku od tafli jeziora, nic też nie mówiłem. Czekałem na jej krok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcamy do komentowania!