Był wieczór, postanowiłam iść na spacer. Siedziałam nad wodospadem. To jedno z moich ulubionych miejsc. Mało tutaj wilków. Cisza i spokój. Coś, co lubię najbardziej. No i samotność... to nie tak, że nikt mnie nie lubi. To też nie jest tak, że mam wielkie wymagania wobec innych. Po prostu mój charakter jest beznadziejny. Chociaż, nie. Nie powiedziałabym, że jest beznadziejny. Jak każdy mam wady i zalety, ale lubię siebie i nie narzekam na mój charakter, w końcu to wydarzenia z przeszłości miały na niego wpływ. A przeszłości nie mogę zmienić. Nie chcę też o niej zbyt wiele rozmyślać, bo to wszystko już było, ważniejsze jest to, co będzie teraz. Właśnie na to mam wpływ. A postawiłam sobie jasny cel, by zmienić życie na lepsze, by nie popełnić błędów z przeszłości. Więc odcięłam się od tego wszystkiego, uciekłam... czy uciekłam to dobre określenie? To nie tak, że bałam się tego, co może się stać i po prostu uciekłam ze strachu. Wiedziałam dobrze, co może się stać i chciałam choć raz sama zrobic coś dla siebie, nie dla innych, jak to było dotychczas. Dlatego też jestem teraz tutaj. Tylko na razie prócz Deidary i Feri nie znam tu nikogo... w sumie on miał wpływ na to, że jestem akurat tutaj, a nie w innej watasze. Ale to chyba normalne, że chcę być blisko przyjaciela. Przyjaciela, który ma charakter jeszcze trudniejszy ode mnie. Ja nie mówię na głos wielu rzeczy, które czuję, więc unikam konfliktów, za to on nie boi się wyrazić swojego zdania... czasami jego słowa mnie ranią, ale jednak wciąż jest moim przyjacielem. Kiedyś mi pomógł, pamiętam jego czyn do dziś i bardzo go doceniam. Kiedy jesteś sam i nikt nie zwraca na Ciebie uwagi... to naprawdę cholernie wiele dla Ciebie znaczy, gdy ktoś nie jest taki, jak inni i nie przechodzi obok Ciebie obojętnie. Ale wciąż zastanawiam się, dlaczego to zrobił. Pomógł mi. Ale mimo to nie był do mnie od początku przyjacielsko nastawiony. Miałam nawet wrażenie, że go irytuję, nie lubi mnie. Na szczęście myliłam się. I znalazłam w nim przyjaciela. Dowiedziałam się, co to znaczy prawdziwa przyjaźń... Dziękuję Ci, Deidara, chyba nigdy nie dowiesz się, jak wdzięczna jestem, jak wiele dla mnie znaczy to, co zrobiłeś, żadnymi słowami i czynami nie będę w stanie tego Ci okazać...
- Dlaczego mówisz sama do siebie? - podskoczyłam, gdy usłyszałam czyjś głos...
- Słucham? - rozejrzałam się, ale nikogo nie zauważyłam
- Tutaj jestem! - nagle przede mną, nie wiadomo skąd znalazł się młody wilk
- Och... - byłam lekko zdziwiona tym, że jest tutaj ktoś jeszcze o tej porze
- Czemu jesteś taka... wystraszona? - zapytał.
- Po prostu... długo tutaj jesteś? - odpowiedziałam pytaniem na jego pytanie.
- Prawdopodobnie dłużej niż Ty. - odparł.
- Przepraszam, po prostu czasami się zapominam i myślę na głos. - zaczęłam tłumaczyć.
- Nie przepraszaj. - usiadł obok mnie.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Widać było, że nad czymś dumał, a ja nie chciałam mu przerywać. W mojej głowie jednak zaczęły kłębić się pytania "Kim jesteś?", "Skąd się tu wziąłeś?", "Jak wiele słyszałeś?", "Co sobie o tym pomyślałeś?", "Czy... nie powiesz nic, nikomu?" z rozmyślań wyrwał mnie jego głos.
- Pierwszy raz Cię widzę. - oznajmił.
- Pewnie to dlatego, że dopiero co dołączyłam do tej watahy. - wytłumaczyłam.
- Pewnie tak... - odparł.
- Jestem Tsunade, ale możesz mi mówić Tsuna. - przedstawiłam się.
- Ja jestem Vinci. - również się przedstawił.
- Miło mi Cię poznać. - odparłam nieśmiało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcamy do komentowania!