Weszłyśmy w korytarz, który prowadził do głównego pomieszczenia w jaskini... A raczej jedynego znanego mi pomieszczenia. Szłam przodem. Wadera stąpała powolnymi krokami, a mi nie chciało się na nią czekać. Byłam ciekawa jej reakcji po zobaczeniu głównego pomieszczenia.
- Wiedziałaś o tym...? - Zapytała zaciekawiona. Odwróciłam się zaskoczona i, nie wiedząc, co powiedzieć, pokiwałam głową. Było to tajemnicze małe zejście w dół. Wyglądało jak nora jakiegoś sporego... Gryzonia?
- Wejdziemy ? - Zapytałam niepewnie. Wadera przepuściła mnie, żebym poszła przodem. Wszystko tam było wilgotne i śliskie. W końcu potknęłam się o coś. Nawet nie wiem o co, bo było tam strasznie ciemno. Wywaliłam się na plecy i ześlizgnęłam kawałek... Aż wpadłam w przepaść. Ten zjazd był niezwykle bolesny. Na podłodze stały liczne stalagmity (stożkowe zacieki skalne, występujące w jaskiniach), które wbijały mi się boleśnie w skórę i targały futro. Musiałam wyglądać fatalnie po wyjściu z tego wszystkiego...
Przepaść też była dość długa. Już myślałam, że to mój koniec, ale okazało się, że na dnie była woda. Nie wiem, skąd się tam wzięła. Chyba musiała mieć jakieś odpływ z oceanu, lub chociaż jakiegoś jeziora. Zanurzyłam się w wodzie... Wpadłam dość głęboko. Wypłynęłam i głośno zawołałam Morgum. Po chwili zobaczyłam, jak wpada do wody obok mnie... Zaczęła panikować i szarpać się w wodzie. Już miałam po nią płynąć, kiedy zobaczyłam, jak bierze głęboki wdech. Chciałam poszukać wyjścia stamtąd . Nie miałam już ochoty na odkrywanie tajemnic. W tym celu miałam zamiar rzucić czar na waderę, żeby mogła oddychać pod wodą. Miałam pomysł zrobienia dla niej bańki z powietrzem...
Okazało się, że to strzał w dziesiątkę. Morgum była szczęśliwa i swobodnie pływała pod wodą. Niestety w pewnym momencie zauważyła w oddali jakiegoś wielkiego stwora. Na szczęście wyraźnie go widziałyśmy, bo światło przenikało przez wodę. On nas za to nie, bo byłyśmy pod przykryciem cienia. Morgum zaczęła panikować i krzyczeć. Byłam zmuszona ją uspokoić, zamykając jej na chwilę pysk łapą.
- Ymyymmy! - Próbowała coś wymamrotać.
- Cicho! - Szepnęłam wściekle. - Chcesz umrzeć?! - Warknęłam. - Musimy mieć plan. Nie wydostaniemy się stąd przepaścią, która nas tu zaprowadziła... - Puściłam ją. Widziałam, że już jest bardziej opanowana.
- Ja nie znam tego stworzenia... Ty coś wymyśl.
- To wąż morski... Ciężko będzie go pokonać, a innego wyjścia nie ma. Zauważy nas. To chyba jego teren... - Zastanowiłam się.
- Same raczej nie damy rady... Może spróbujemy jednak wrócić tą przepaścią ? - Szepnęła.
- Cicho! Płynie tu... Nie ruszaj się! - Szepnęłam. Potwór przypłynął i zatrzymał się przy nas. Poczekał chwilę i, na szczęście, odpłynął dalej. Wyglądał na poszukującego pożywienia, a więc to jeszcze gorzej.
- Uff... - Odetchnęła z ulgą wadera.
- To głupota próbować pokonać go... Ale... Może nie musimy stawać do walki same? - Uśmiechnęłam się z nadzieją.
- No to jaki plan ? - Zapytała zdenerwowana Morgum.
- Słyszałaś o zmiennokształtnych lisach ? - Spojrzałam na nią uśmiechnięta lekko.
- Nieeee... Co to za stworzenia ? - Zapytała zainteresowana.
- Zaraz jednego spotkasz... - Szepnęłam zamykając czy. Bardzo się skupiłam i pomyślałam o moim wiernym kompanie, Rossie. Miałam nadzieję, że jeszcze nie śpi...
- Rosso, pomóż nam, proszę. - Wyszeptałam pod nosem.
- Co ci się stało... ? - Zapytała niepewnie wadera. Mówiła to jakby myślała, że mnie coś opętało ! Nie mogłam jej odpowiedzieć, bo dalej wołałam mojego przyjaciela. W końcu pojawił się.
- Co się dzieje?! - Zapytał zaniepokojony, wypływając z wody. Omal się nie zachłysnął... Raczej nie spodziewał się, że będę go potrzebować w takim miejscu.
- Ciszej ! - Powiedziałam ze złością znowu. - Spójrz tam. - Powiedziałam, wskazując łapą.
- Czy to... - Nie pozwoliłam mu dokończyć.
- Tak, to Wąż Morski... - Powiedziałam załamana. - Nie możemy się stąd wydostać drogą, którą tędy przyszłyśmy...
- Przyszłyśmy? - Przerwał mi zaciekawiony.
- To Morgum. - Przedstawiłam koleżankę, którą przedtem zasłaniałam.
- Miło mi poznać, jestem Rosso. - Przedstawił się. Wadera nie zdążyła nawet odpowiedzieć.
- Nie czas na pogadanki. - Warknęłam, przerywając im. - Pomocy, ale to już, Rosso! - Poprosiłam go.
- Spoko... Damy radę. - Powiedział spokojnym głosem. - Odsuńcie się kawałek, proszę. Zawołam Was, kiedy będzie trzeba. - Dodał, mocno skupiając się. Razem z Morgum schowałyśmy się w ciasnej dziurze, którą znalazłyśmy koło przepaści. Na szczęście było tam sucho i woda tam nie dopływała. Usłyszałyśmy odgłosy walki, jednak nic nie mogłyśmy zobaczyć... W końcu zdecydowałyśmy się pomóc Rosso...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcamy do komentowania!