Poszłyśmy na brzeg jeziora, by wadera mogła zaczerpnąć wody. Następnie niepewnie zanurzyła się. Poszła tak daleko, że jej głowa wpadła pod taflę wody. Ona od razu wycofała się gwałtownie o kilka kroków, stając na piasku. Nagle zaczęła skakać, trzepać łapą i panikować. Zauważyłam, że w jej łapę wplątane są glony... I chyba wodorosty. W końcu udało jej się wyrzucić roślinę z powrotem do jeziora i uspokoiła się. Patrzyła tylko na swoją łapę z bezcenną miną, przez którą nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Wilczyca odwróciła się do mnie i spojrzała z morderczym wzrokiem. Ja dalej turlałam się ze śmiechu. Dawno nie miałam już takiej zabawy... Niestety ona nie była tym zachwycona i odwróciła się do mnie tyłem obrażona. Ja postarałam się spoważnieć, uspokoić się i tak dalej ale... Coś mi nie wychodziło.
- No dobra... - Powiedziałam w pełni poważnie. - Przeprasz... - I znowu wybuchnęłam śmiechem. Wadera westchnęła i usiadła. Czekała na wiarygodne przeprosiny. Podeszłam do niej i usiadłam obok. Wpatrzyłyśmy się w jezioro. Otaczała nas cisza. Pogoda się trochę popsuła i zachmurzyło się, przez co wydawało się, że jest już wieczór.
- Dlaczego boisz się... Wody? - Powiedziałam cicho, by nie zakłócać ciszy.
- Ech... Sama nie wiem? - Uśmiechnęłam się przez moment. - Nie wiadomo, co w niej jest... - Spojrzała na mnie. - Przecież jeszcze dzisiaj gonił cię ogromny rekin...
- Prawda... - Zastanowiłam się. - Ale wiesz, jak małe szanse na to były? - Spróbowałam ją przekonać.
- Nie interesują mnie "szanse"... Zawsze ten jeden procent może zdecydować o moim życiu... - Powiedziała lekko zdezorientowana.
Milczałyśmy przez chwilę. Nie wiedziałam, co jej odpowiedzieć. Morgum również nie miała nic do dodania...
- Kropi...? - Szepnęłam do siebie. Wystawiłam przed siebie łapę i czekałam, aż jakaś kropla na nią spadnie.
- Dla mnie nic nowego... - Odparła ze zniechęceniem wadera.
- Dla mnie też nie, ale nie chcę, żeby dopadła nas ulewa. - Dopowiedziałam, po czym nastąpiła kolejna chwila ciszy.
Deszcz padał coraz bardziej. Schowałam się pod drzewem, ale wadera dalej siedziała na swoim miejscu. Zerwał się silniejszy wiatr, a ja przestraszyłam się, że dopadnie nas burza. Zawołałam więc do siebie Morgum, żeby zachęcić ją do schowania się gdzieś w bezpieczniejszym miejscu. Podeszła do mnie. Byłą już cała mokra, ale jej futro wyglądało na bardzo ciepłe i nie przepuszczające wody.
- Chyba nie masz zamiaru tutaj moknąć? - Spytałam.
- Czasami lubię posiedzieć chwilę w takim klimacie. - Wytłumaczyła.
- Chciałaś sobie "bezpiecznie" popływać, nie ?
- Chciałam... Masz jakiś plan ? - Wyczuła moje zamiary.
- Oczywiście, że tak. - Stwierdziłam. - Mam bardzo spoko jaskinię, myślę, że Ci się spodoba.
- Okej, mogę na nią zerknąć. - Uśmiechnęła się.
- Wyobrażasz sobie ją jakoś? Jestem ciekawa. - Zaśmiałam się.
- Hm... Coś z wodą, zgaduję ? - Również się zaśmiała.
***
Nasz dialog trwał jeszcze chwilę, a potem poprowadziłam moją towarzyszkę do mojej nory. Wiatr dalej wiał i droga była męcząca, ale burza na szczęście nie przyszła. Drzewa wyginały się na wszystkie strony, a moje futro przewiewał wicher. Było mi dość zimno... W takich momentach zazdroszczę tych grubych, super puszystych i cieplutkich futer.
***
Doszłyśmy w końcu do mojej nory. Stanęłam nad dziurą w ziemi i spojrzałam na waderę.
- To tutaj.
- Co ? - Spytała zdziwiona. - Ta dziura to ma być twój dom?
- Nie ta dziura... To co ? Wskakujemy ? - Zapytałam podekscytowana.
- Że co?! - Przyglądnęła się mi zaskoczona. Ja po jej słowach od razu wskoczyłam w norę i zjechałam. Do mojej jaskini prowadzi tylko to wejście. Jest to tunel, który służy jako zjeżdżalnia. Posypany suchym piaskiem, prosto znad oceanu doprowadza do na prawdę dużej szybkości. Niestety, zjazd trwa tylko kilka sekund...
Po przejechaniu szybkiej części trasy, tunel kończy się dość ostrym zakrętem, który lekko hamuje. Potem ląduje się w korytarzu, który prowadzi do (wspomnianej już) wyspy otoczonej wodą...
- Ja też mam zjechać?! - Usłyszałam głośne echo w tunelu.
- A jak myślisz?! - odkrzyknęłam.
- No dobra... - Odpowiedziała niepewnie, po czym usłyszałam głośny trzask. Musiała wskoczyć do dziury.
- Wooow! - Znowu krzyknęła z lekkim przerażeniem w głosie, po czym zaczęła głośno się śmiać.
Ja wyszłam już ze zjeżdżalni i czekałam spokojnie przed dziurą. Zanim Morgum zjechała, zdążyłam się już otrzepać z piasku.
- Eeech czemu to zwalnia... ? - W końcu usłyszałam załamany głos z tunelu. Po chwili wadera wypadła ze zjeżdżalni rozpędzona, aż do takiego stopnia, że przeturlała się kawałek.
- Świetny ten twój zjazd ! - Zaśmiała się.
- Nie wyhamowało cię ? - Zapytałam zdziwiona.
- Hamowało, ale zaczęłam się odpychać ! - Roześmiała się znowu.
- Nie sądzisz, że mogło ci się coś stać ? - Zapytałam, patrząc na leżącą na ziemi wilczycę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcamy do komentowania!