wtorek, 12 września 2017

Od Shadow



Laguna zasłoniła mi pysk łapą, zaczęłam się szamotać. Spróbowałam coś wymamrotać, ale wadera skutecznie mi to uniemożliwiła.
- Cicho! - Szepnęła wściekle, patrząc na mnie. - Chcesz umrzeć?! - Warknęła. - Musimy mieć plan. Nie wydostaniemy się stąd przepaścią, która nas tu zaprowadziła... - Puściła mnie, jakoś się opanowałam.
- Ja nie znam tego stworzenia... Ty coś wymyśl. - powiedziałam, nie mając bladego pojęcia, co to za cholerstwo.
- To wąż morski... Ciężko będzie go pokonać, a innego wyjścia nie ma. Zauważy nas. To chyba jego teren... - zamilkła na chwilę, zaczęła się nad czymś zastanawiać.
- Same raczej nie damy rady... Może spróbujemy jednak wrócić tą przepaścią ? - Szepnęłam z nadzieją, że jednak nie będziemy musiały spotykać się z tym stworem.
- Cicho! Płynie tu... Nie ruszaj się! - Szepnęła, stwór zbliżył się do nas niebezpiecznie, wytrzeszczyłam oczy ze zdziwieniem. To dziadostwo jest takie wielkie?! No... czego ja się spodziewałam, puchatego króliczka? Wąż rozglądał się i wyglądał jakby poszukiwał czegoś do jedzenia, poczułam jak żołądek niebezpiecznie się zaciska. 
Wreszcie sobie popłynął, a ja odetchnęłam z ulgą.
- To głupota próbować pokonać go... Ale... Może nie musimy stawać do walki same? - Powiedziała wadera z chytrym uśmiechem, jej głos przepełniony był nadzieją.
- No to jaki plan ? - Zapytałam, odczuwając coraz większy dyskomfort i niepewność.
- Słyszałaś o zmiennokształtnych lisach ? - Spojrzała na mnie, uśmiechając się delikatnie. W pierwszym odruchu chciałam się wydrzeć "co to do cholery jest" ale zmieniłam zdanie, jednak... zainteresowało mnie to. 
- Nieeee... Co to za stworzenia ? - powiedziałam z zainteresowaniem w głosie. Tylko trochę moment nieodpowiedni na takie rozmowy.
- Zaraz jednego spotkasz... - Szepnęła, zamykając czy. Wyglądała, jakby o czymś intensywnie myślała, tylko o czym? Zaczęła szeptać coś pod nosem, a ja spojrzałam na nią jakby była opętana czy coś takiego. 
- Co ci się stało... ? - Zapytałam niepewnie, nie wiedząc czego się spodziewać. Nie odpowiedziała mi. Wreszcie pojawił się jakiś lis, spojrzałam na niego jak na obcego. To jest ten zmiennokształtny? Wadera zaczęła rozmawiać ze stworkiem, a potem przedstawiła mnie. Z początku odruchowo chciałam ją poprawić, gdy zamiast Shadow powiedziała Morgum, ale zreflektowałam się, niech moje imię zostanie dla niej tajemnicą, przynajmniej teraz.
- Miło mi poznać, jestem Rosso. - przedstawił się lis. To, to coś gada?! Zamknęłam otwarty pysk z lekkim klapnięciem. Laguna coraz bardziej zaczęła mnie zadziwiać. Gdybym tylko mogła, poprosiłabym Ad o pomoc, ale wadera nie umiała podróżować. Cholera. Nie zdążyłam nawet odpowiedzieć, gdy przerwała nam Laguna.
- Nie czas na pogadanki. - Warknęła. - Pomocy, ale to już, Rosso! - Poprosiła go i spojrzała w stronę węża, który chyba zaczynał się niecierpliwić.
- Spoko... Damy radę. - Powiedział spokojnym głosem. Przymknęłam oczy, starając się nie spanikować. - Odsuńcie się kawałek, proszę. Zawołam Was, kiedy będzie trzeba. - skinęłyśmy głowami i wycofałyśmy się do jakiejś dziury, do której nie dopływała woda. Odetchnęłam już normalnie i zamrugałam kilka razy. Słyszałam odgłosy walki i skuliłam po sobie uszy, nie dam rady. Nie w takim momencie. No ale nie mogłam się już wycofać, nie zostawię tamtej dwójki na lodzie... Zaklęłam cicho i zaczęłam się zastanawiać, czy mam jakiekolwiek szansę na przeżycie w tej walce. 

****

- Nigdy więcej. - warknęłam w stronę białej wadery, która popatrzyła na mnie. Z trudem odnalazłyśmy jakieś wyjście z przepaści, do której nie miałam ochoty więcej wracać. Dokuśtykałyśmy jakoś do głównego pomieszczenia, usiadłam, ustawiając nienaturalnie łapę. Przynajmniej mnie nie bolała tak bardzo.
- Nic wam nie jest? - zapytał lisek wadery, rzuciłam mu mordercze spojrzenie.
- Nie, czuje się jak nowonarodzona. - warknęłam i spojrzałam na łapę, pod którą zaczęła robić się spora plama krwi. Futro Laguny też zaczęło robić się czerwone, wzdrygnęłam się. Rosso krążył między nami i starał się złagodzić krwawienie. Zamknęłam oczy i pomyślałam o Cieniu. Przeniosłam się tam w niewielkiej części, znowu jako niewielki obłok cienia w kształcie wilka. Odszukałam wzrokiem Ad, która chyba wyczuła moją obecność, bo postawiła uszy na baczność i rozejrzała się, poszukując mnie.
- Shad? - zapytała, wciąż się rozglądając. - to ty?
- To ja. - potwierdziłam. - umiesz już podróżować? - niepewne skinienie głowy potwierdziło moje obawy, będzie się bała samej poruszać. Cholera, jestem w kropce w takim razie... 
- Coś się stało? - zapytała mnie ze zmartwioną miną. Obraz przez chwilę zaczął mi się rozmazywać, ale po chwili wrócił do normalności. Zamilkłam na chwilę, nie wiedząc co jej odpowiedzieć. Poczuje się dziwnie, gdy dowie się że znowu zaczęłam wracać do starych nawyków, no i co ja mogłam jej odpowiedzieć? Pewnie uzna że zaczęło mi coś odwalać, gdy zacznę mówić o zmiennokształtnym lisie i białej waderze. Ad usiadła, spodziewając się dłuższego dialogu. Zaczęłam wyliczać w głowie, co będę potrzebować do wyleczenia rany. Nie było to nic specjalnego, wystarczyło żeby zwinęła jakąś maść i kilka liści, które mogła znaleźć gdzieś w mojej starej torbie. 
- Zabierz maść, domyślisz się którą. No i liście, z tej starej torby. - Ad skinęła głową i pożegnała się, wróciłam do "siebie" i otworzyłam oczy. Laguna i Rosso przyglądali mi się z zaciekawieniem.
- Rozmawiałaś z kimś? - zapytała Laguna, potwierdziłam.
- Tak. Z przyjaciółką, przy... przytransportuje mi leki. - mruknęłam wymijająco. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!