- Stój! - krzyczał głos za moimi plecami dający znać, bym się w końcu zatrzymała. Niemalże czułam jego zimny oddech na swym grzbiecie, który tylko przypominał mi, że muszę przyspieszyć.
Moje łapy zaczęły poruszać się coraz szybciej, by uciec swojemu prześladowcy. Kroki wilka były słyszalne z kilku metrów, więc znajdował się bardzo blisko mnie. Oddech przyspieszył mi, a serce biło coraz mocniej. Nie potrafiłam wydusić z siebie ani jednego słowa, gdyż skutkowałoby to zwolnieniem tempa. W mojej głowie rozległ się dźwięk łamanych gałęzi, przez co na moment się zdezorientowałam. Przez moją nieuwagę poczułam na swoim karku kończynę dręczyciela, przez którą po całym ciele przeszedł mi zimny dreszcz.
- Cholera, po raz kolejny nie dałaś rady... - zwrócił się do mnie wilk, spoglądając na mnie z wyrzutem. Momentalnie poczułam się gorzej, a jedynym, co przyszło mi do głowy, było przeproszenie go. Powoli spuściłam swój wzrok, by nie patrzeć mu w oczy.
- Hej! Nie smuć się, to nie twoja wina, że nie potrafisz mi nigdy dorównać... - Postać uśmiechnęła się szyderczo patrząc na mnie, jak na idiotkę. Na moment spojrzałam w jego błękitne jak niebo ślepka, które sprawiały, że nie mogłam mu się oprzeć. Pod jego wpływem moje troski nagle znikały, by powrócić, gdy już oddalę się od przyjaciela.
- Nie możesz mi choć raz odpuścić? - zapytałam, udając obrażoną, podczas gdy po moim czole zaczął splywać pot. Pojedyncza kropla wsunęła mi się między wargi, zostawiając po sobie słony posmak. Moja twarz wykrzywiła się w nienaturalny grymas, by za moment zniknąć. Nie widziałam najmniejszego sensu w staniu tutaj, więc zaczęłam się oddalać od towarzysza. Spojrzałam na niego po raz ostatni, znikając za górskim pasmem, rozpościerającym się wokół mnie. Gdybym mogła, zamieszkałabym w tym miejscu - pomyślałam, biegnąc prosto przed siebie, zostawiając za sobą to wszystko. Miałam nadzieję, iż wilk za mną pobiegnie, jednakże się przeliczyłam. A myślałam, że ten jedyny raz mój dzień nie zakończy się na wspólnym dogryzaniu sobie.
Za moimi oczami całkowicie zniknął piękny krajobraz, przez co zrozumiałam, że powrociłam do swej szarej rzeczywistości. Wszędzie wokół mnie pojawiali się moi przyszli poddani, kłaniający się, gdy przechodziłam koło nich. Czasem miałam dość tego "paniczykowania" i chociażby na dobę chciałabym zostać zwykłym, mało istotnym wilkiem. Cała ta szopka dawała mi nieźle w kość, a wiedziałam, że nie nadaję się na dowódcę. Nie znałam całych tych zasad etykiety, nie potrafiłam przemawiać do ludu, a co dopiero przewodzić! Dlatego też były dla mnie tak ważne te wieczory sam na sam, gdyż w końcu mogłam się wyluzować, pozostać sobą. Władanie nie było dla mnie, ja chciałam przygód, poznawania nowych miejsc. Samo czytanie książek mi nie wystarczało, zawsze marzyłam o zobaczeniu wszystkiego, o czym czytałam. Wiem, że to jest niemożliwe, ale chyba tylko myśl o tym, iż kiedyś to ujrzę, pozwala mi przeżyć kolejne dni.
Byłam blisko mojego legowiska, gdy za mną usłyszałam znajomy głos, z którym niedawno się spotkałam:
- Myślałaś, że ci tak łatwo odpuszczę? - spytał się prześmiewczo wilk, unosząc kąciki ust w bardzo znany mi sposób. Natychmiastowo podbiegłam w jego stronę, przyglądając się mu z radością w oczach. Nie zostawił mnie... Nie tym razem.
- Nie możesz mi choć raz odpuścić? - zapytałam, udając obrażoną, podczas gdy po moim czole zaczął splywać pot. Pojedyncza kropla wsunęła mi się między wargi, zostawiając po sobie słony posmak. Moja twarz wykrzywiła się w nienaturalny grymas, by za moment zniknąć. Nie widziałam najmniejszego sensu w staniu tutaj, więc zaczęłam się oddalać od towarzysza. Spojrzałam na niego po raz ostatni, znikając za górskim pasmem, rozpościerającym się wokół mnie. Gdybym mogła, zamieszkałabym w tym miejscu - pomyślałam, biegnąc prosto przed siebie, zostawiając za sobą to wszystko. Miałam nadzieję, iż wilk za mną pobiegnie, jednakże się przeliczyłam. A myślałam, że ten jedyny raz mój dzień nie zakończy się na wspólnym dogryzaniu sobie.
Za moimi oczami całkowicie zniknął piękny krajobraz, przez co zrozumiałam, że powrociłam do swej szarej rzeczywistości. Wszędzie wokół mnie pojawiali się moi przyszli poddani, kłaniający się, gdy przechodziłam koło nich. Czasem miałam dość tego "paniczykowania" i chociażby na dobę chciałabym zostać zwykłym, mało istotnym wilkiem. Cała ta szopka dawała mi nieźle w kość, a wiedziałam, że nie nadaję się na dowódcę. Nie znałam całych tych zasad etykiety, nie potrafiłam przemawiać do ludu, a co dopiero przewodzić! Dlatego też były dla mnie tak ważne te wieczory sam na sam, gdyż w końcu mogłam się wyluzować, pozostać sobą. Władanie nie było dla mnie, ja chciałam przygód, poznawania nowych miejsc. Samo czytanie książek mi nie wystarczało, zawsze marzyłam o zobaczeniu wszystkiego, o czym czytałam. Wiem, że to jest niemożliwe, ale chyba tylko myśl o tym, iż kiedyś to ujrzę, pozwala mi przeżyć kolejne dni.
Byłam blisko mojego legowiska, gdy za mną usłyszałam znajomy głos, z którym niedawno się spotkałam:
- Myślałaś, że ci tak łatwo odpuszczę? - spytał się prześmiewczo wilk, unosząc kąciki ust w bardzo znany mi sposób. Natychmiastowo podbiegłam w jego stronę, przyglądając się mu z radością w oczach. Nie zostawił mnie... Nie tym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcamy do komentowania!