poniedziałek, 22 stycznia 2018

Od Kivuli Moto - Niecodzienne błagania

 
 - ...start! - ryknął zadowolony z siebie Yin patrząc na mnie, jak na jedną ze swoich zdobyczy. Momentalnie padłam na ziemię czując pod swoim futrem lodowatą glebę, której zimno przeszywało całe moje ciało. Ból był niemiłosierny, całe moje ciało pokryło się błotem wymieszanym z utraconą dotychczas krwią. Nie miałam pojęcia, w jaki sposób w tak krótkim czasie zadał mi on tyle obrażeń, przez których siłę nie mogłam poruszyć ani jednym mięśniem. Nawet nie dostrzegłam większości jego ruchów, gdyż po ułamku sekundy moje rany z jednej czy dwóch, zwiększyły się do kilkunastu. Może to jego szybkość na tym zaważyła, aczkolwiek nie sądziłam, by takie tempo było w jakikolwiek sposób możliwe - nikt na świecie nie byłby do tego zdolny, a już na pewno nie wilk czy inny tego typu gatunek.
Mimowolnie z mych oczu zaczął wypływać słonawy płyn, z którym nie raz miałam do czynienia. Spływał on wprost do moich ust, które wykrzywiły się w nienaturalny grymas, a korpus wciąż pozostawał w bezruchu. Co chwilę przed oczyma widywałam pot, łzy lub szkarłatną krew, przy czym ta ostatnia substancja lała się strumieniami nie chcąc przestać. Co chwilę mimo katuszy próbowałam stanąć o własnych łapach, lecz widocznie moja wola walki nie była tak silna, jak mi się zawsze wydawało. Rodzice nie byliby z ciebie dumni - pomyślałam, pogłębiając jeszcze bardziej uczucie smutku i strachu, które w tym momencie były nieustępliwą częścią mojej świadomości. Wszystko przyćmiewało na raz mój zdrowy rozsądek, każący nagle się poddać i prosić o dobicie, by więcej nie cierpieć - pragnęłam tego z całej siły.
To jest drugi raz w życiu, w którym tak mocno się bałam. Biłam się z myślami wiedząc, że jeśli za długo będę się zastanawiać nad każdą rzeczą z osobna, to już długo na tym świecie nie pozostanę. Ostatkiem sił wypowiedziałam kilka słów, mających dać mu do zrozumienia - albo i nie - co tak naprawdę zrobił:
- Co zrobiłaby Shad, gdyby się dowiedziała? - zapytałam cicho mając nadzieję, że ten mi odpowie i nie zignoruje całkowicie mojej osoby, co było aż za bardzo prawdopodobne. Jednakże ku mojemu zaskoczeniu on tylko podszedł do mnie i zaczął się przyglądać wszystkim ranom, jakie mi zadał. Nie powiem, że nie sprawiało mu to żadnej przyjemności, gdyż był dumny z krzywdy wyrządzonej na moim ciele. Wciąż płakałam, a jego nastrój dodatkowo mnie przybił, co nic dobrego nie oznaczało. - Powiedziałbyś jej? - uśmiechnęłam się do niego promiennie, co jeszcze bardziej uniemożliwiło mi oddychanie, jednak zauważyłam, że widząc mnie taką on sam się skrzywił. Gorzkie łzy wpadały mi do otwartego szeroko pyszczka, przez co wyglądałam jeszcze żałośniej - nie licząc ogólnych uszkodzeń.
- Myślisz, że jestem aż tak głupi, by jej to wszystko wyznać? - W odpowiedzi usłyszałam donośny śmiech, rozbrzmiewający po całym moim zasięgu słuchu. W chwili, gdy to zrobił moje ciało oblał dreszcz, przeszywający mnie od środka. Tak jak sądziłam - teraz na każde moje pytanie dostanę tylko kolejny przysłowiowy strzał w pysk, by jeszcze bardziej mnie upokorzyć. Modliłam się, aby ten chociaż ukrócił to wszystko i raz na zawsze dał mi spokój. Nie chciałam już nigdy więcej czuć takich cholernych męczarni.
- Nie możesz mnie po prostu zabić?... - wydukałam błagalnym tonem mając nadzieję, że to zmieni obrót wydarzeń. - Po prostu to zrób. Zakończ, co zaczął... - nie dokończyłam zdania z powodu guli powstałej w moim gardle. Może i to mój płacz to spowodował, jednak nie to było teraz priorytetem. Wciąż nieruchomo leżąc czekałam na to, aż mój towarzysz w końcu pozbiera myśli.
- Ale Kivuli, to zniszczyłoby nam całą zab... - nie dokończył zdania widząc, jak próbuję się unieść by moje kości jeszcze bardziej się łamały. Jeśli on nie miał zamiaru tego kończyć, to chociażby ja chciałam ukończyć swoje męki na moich własnych zasadach. Uniosłam się dosłownie na kilka sekund i podchodząc do Yin'a - nie mogąc nic z tym zrobić - opadłam bezwładnie na jego kark. - Hej! Co ty robisz?! - Krzyczał do mnie, a ja za nic nie byłam w stanie już się ruszyć. Jego miękkie futro delikatnie opłynęło kształt mojego pyszczka, a ja się w nie głęboko wtuliłam, nie mogąc nic więcej zrobić. Zamknęłam tylko oczy i odetchnęłam z ulgą, zsuwając się z muskularnej postury basiora.
- Żegnaj. - powiedziałam, po raz ostatni unosząc kąciki swoich ust do góry, czemu dodatkowo przeszkadzały łzy, spływające coraz gęściej po moich policzkach.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!